Tłusty Czwartek #54 – Zieloni terroryści... - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Kiyuku,
Czyżby tytuł Tłuściocha nawiązywał do Redakc... GEGMT? Albo co gorsza do Greenpeace?
Eirin,

Mili państwo: niech mię kto na ludzkie przełoży i wytłumaczy, skąd się takie cholerstwo jak brukselka wzięło. No skąd? To ani kapusta, ani sałata – jeno jakiś wypierdek pomiędzy jednym i drugim, który w najgorszych koszmarach zamienia się w monstrum z wielką paszczą i odgryza mi mą (mało) piękną głowinę. Zaznaczam, to nie kapusta. Wiem, jak wygląda kapusta, lubię i jem. To też nie sałata – wiem, czym świnki morskie karmię. Egzystencja brukselki denerwuje mnie na tyle, że gdy widzę sprzedających ją na rynku, od razu zaczynam pałać nienawiścią i do nich. Dlaczego ci biedacy dali sobą tak bezmyślnie pokierować? Jestem pewna, że ktoś we śnie szeptał im do ucha 'polub brukselkę, brukselka twym przyjacielem', bo nikt nie rodzi się lubiąc brukselkę. Nikt! Na samo słowo chwytam za najbliżej znajdujące się narzędzie ostre. Jestem pewna, że te powykładane na stoiskach zielone główki śmieją się ze mnie szyderczo, gdy przechodzę w pośpiechu koło straganu. Nie ufam im. Wiem, że na pewno coś planują; jakiś napad czy inny rodzaj terrorystycznej akcji. Chcą wyprzeć z pierwszego planu inne warzywa. Od dawna walczą o przejęcie władzy. Z brukselką zaczęli ostatnio sprzedawać takie małe, plastikowe widelczyki. Widelczyki. No, uważajcie, bo w to uwierzę. Połowa ludzkości już została przekabacona na stronę tych zielonych terrorystów. Kiwają głową, uśmiechają się do ciebie na straganie, a tak naprawdę cały czas obserwują cię z ukrycia, nawet w nocy. Te widelczyki to tak naprawdę widły, które mają tym małym terrorystom posłużyć do rozpętania wojny! Strzeżcie się!

Z innej beczki, tej mniej ważnej oczywiście, prezentujemy dziś nowy dział. Znów nie mam pojęcia o czym jest, a pchają mnie na scenę, żeby prezentować. Mogę jednak ładnie z karteczki państwu przeczytać, że dział ów nazywa się Dragon Age: Początek – Przebudzenie (taka gra jest chyba, nie?) i stworzony został niewolniczą pracą całej redakcji. Nie no, kogo my oszukujemy. Najbardziej postarał się Lionel, który jest tak znudzony swoim życiem najwyraźniej, że zatraca się w pracy w redakcji. Jakiś tam Thorin się też przewinął przez wiele artykułów, także ich proszę brukselką obrzucać w podzięce (dobra, znalazłam użytek dla tego terrorystycznego warzywa).

Tłusty czwartek

Muszę ostrzec inne warzywa...

Wczytywanie...