Rewelacyjna książka, choć również zdecydowanie ustępująca Blaskowi Fantastycznemu
Ogrom nawiązań do naszego świata i jeszcze więcej przedstawień go w krzywym zwierciadle. Najwięcej takich rzeczy pokazuje sam Rincewind. Chociażby jak na początku dostaje od Dwukwiata kupę kasy i mówi, że tylko największy zbój zostawiłby turystę samego i zwiał, po czym zwiewa
Akcja rozgrywa się tak szybko, że czasem człowiek nie nadąża za nią oczami. Wiele opisów, które nie nudzą wcale, a rozśmieszają niezmiernie. Co ciekawe, gdybym zobaczył jakiś fragment z książki Pratchetta, ale nie podpisany, nie miałbym problemów z odgadnięciem, kto jest autorem. Terry ma niewiarygodny styl, całkowicie nie do podrobienia, choć wielu próbuje, najczęściej z nienajlepszymi skutkami. Książka nie nudzi wcale i można ją czytać po wielokroć, za każdym razem odkrywając coś nowego.
Podsumowując, świetna książka, którą można czytać zawsze i wszędzie. Niewątpliwie jest to również zasługa wyśmienitego tłumaczenia Cholewy, który jest w tłumaczeniu opowieści ze Świata Dysku niezastąpiony. Idealny początek cyklu, w którym kolejna książka jest lepsza od poprzedniej.
8/10