Sesja Maega

- Ten hut! - na głos porucznika wszyscy się poderwali i stanęli na baczność. W jasnym pomieszczeniu zołnierze łatwo odznaczali się w swoich ciemnych mundurach. Cała twoja drużyna, dziewięciu ludzi. Niektórzy jeszcze trzymali w dłoniach czyszczoną broń, inni pozostawili kubki z gorącą herbatą na stolikach, dwóch, wstając, rozsypało na ziemię talię kart. Sierżant skinął głową kapitanowi statku, komandorowi Lafabvre, przystojnemu mężczyźnie w sile wieku.

- At ease. Panowie, nie musicie reagować tak nerwowo jakby wkroczył tu uzbrojony vorcha. - kapitan uśmiechnął się z lekka, dając znak porucznikowi, by z nim wyszedł, co ten skwapliwie uczynił.

Wszyscy wrócili do swoich poprzednich zajęć. Życie marines na SSV Rouen odkąd wojna z gethami przestała wstrząsać całą Czwartą Flotą. Chociaż wcześniej widzieliście sporo śmierci i walki, wasz zespół trzymał się nieźle. W momencie, w którym SSV Rouen zostało przeniesione do rezerwy i uzupełnione, mieliście tylko dwóch FNG. Teraz macie trzech, odkąd najstarszy z was, sierżant specjalista medyk odszedł na emeryturę, jego miejsce zastąpił żółtodziób ze szkoły marines. Sprawdził się już na zwykłych patrolach, ale wiedziałęś, że zszywanie i nastawianie kości idzie mu lepiej niż strzelanie. A jak wasz dowódca zawsze powtarzał, Avenger może wystrzelać trzydziestu chłopa, jeśli tylko jesteś wystarczająco celny. W tym samym czasie możesz ratować najwyżej jednego człowieka.

Spojrzałeś na swoje dłonie, metalowe protezy ciała na stałe przyczepione do kości. Jeśli pod spodem faktycznie były kości. Może po prostu ucięli ci ręce i teraz miałeś tylko protezy? Nigdy nie miałeś okazji się dowiedzieć.

- Hej, Mal! Zagraj z nami, póki laluś nie wróci, co? - usłyszałeś zaproszenie do partyjki pokera.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
[Sorry za zwłokę, sprawy uczelniane, już nie będzie opóźnień]

Naprzemiennie zaciskał i rozluźniał ręce. Podobno człowiek się przyzwyczajał niby po jakimś czasie, jednak... to po prostu nie było to samo. Jakieś obce, niechciane. Co miał zrobić? Żołnierz bez rąk? Cóż, trzeba było to znieść i cieszyć się myśl na to, jak wbije komuś w końcu to żelaztwo w twarz... A tak, głos. Podniósł głowę nagle, spojrzał na towarzysza i po chwili wpatrywania się w niego tępo, powstał i krzywiąc twarz, rzucił.
- Ta. Ale nie próbujcie znowu oszukiwać.
We geexe żodyn niy wi iże jeżech gorol.


ŻODYN.
- My? Skąd ta myśl, przecież my nigdy nie oszukujemy! - zaśmiali się obaj - To ty masz po prostu pecha. Ale dzisiaj się odegrasz! - dorzucił siedzący po prawej snajper i znów się zaśmiali.

Spojrzałeś po swoich towarzyszach. Oprócz Lewego, który rozmawiał z komandorem i ciebie, miałeś ośmioro kompanów. Wasz oddział dzielił się na dwa zespoły. Pierwszym dowodził oczywiście porucznik, drugim Gunnery Chief Olafsson, potężny Norweg, najstarszy z was. Dwóch grających w karty to byli Afroamerykanin Zeeman, strzelec-radiotelegrafista i jego biały krajanin, Dink, snajper drugiego zespołu. W pierwszym zespole prócz Zeemana i porucznika znajdowałeś się również ty, jeden z młodych, strzelec Stiopa, Rosjanin, oraz Tyler, noszący karabin wsparcia Zjawa anglik, obaj zaczytani, jak zawsze w bazie. Jeden z nich trzymał w ręku kryminał pożyczony od Chiefa, ale Stiopa miał coś własnego - nie interesowałeś się zbytnio. Jean-Jacques, francuski medyk należał do drugiego zespołu. Popijał teraz herbatę i spoglądał na was, nadal niepewny swojej przynależności do drużyny - co odznaczało się również tym, że do tej pory nie otrzymał swojego jednosylabowego wywołania. Od tej reguły wyjątkiem była druga Francuzka w oddziale - sierżant specjalista materiałów wybuchowych, szczęśliwie o prostszym do wymówienia imieniu Claire - i tak się wszyscy do niej zwracali. Ostatnią osobą w pokoju był drugi z poprzednich FNG, Zdenek, Słowak, a może Słoweniec? Nigdy nie pamiętałeś. Podział oddziału był idiotyczny na pierwszy rzut oka, ale służył tylko ustaleniu pozycji w szyku marszowym. Podczas akcji zazwyczaj byliście dzieleni zupełnie inaczej, za każdym razem decydował o tym Lewy. Dzięki temu potrafiliście współpracować każdy z każdym.

Dink podwinął demonstracyjnie rękawy, tak, byś nie mógł go oskarżyć o nadmiar asów, odsłaniając przy okazji spory tatuaż z insygniami SAMC. Rozdał partię pokera zręcznie i szybko.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Nie przekonało go to. Wiedział, że i tak coś wymyślą, myśleli w końcu że są tak sprytni. Okłamują go, szydzą sobie, ale też boją. A gdy da po sobie znać, że tak twierdzi, jeżeli uznają że tym razem zachowuje się jednak zbyt dziwnie, może uznają, że jest zagrożeniem? Że warto odstrzelić go, zanim on zrobi to z nimi? Ręce zaćisnął gniewnie, podczas gdy na jego twarzy pojawił się uśmiech wynikający z myśli, że może jednak on będzie przed nimi... Zresztą, drgnął, no tak. Stali tam, zapraszali go. Ruszył się z miejsca i zasiadł przy dwójce.
- Jest spokojnie.
Rzucił, patrząc jak karty lądują na stole i trafiają do graczy.
We geexe żodyn niy wi iże jeżech gorol.


ŻODYN.
Dostałeś czwórkę i króla. Dink i Zee spojrzeli na siebie i obaj weszli za pięć kredytów. Graliście na dolnej pryczy w trzypiętrowym łóżku. Z drugiego piętra zwisła głowa Claire i puściła do ciebie oko.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Cóż, nie podbijał stawki, postanowił zostawić karty tak, jak miał. Claire? Spojrzał na nią, niecpecjalnie wiedząc o co chodzi, zaniepokojony chyba tym jakże małym zdarzeniem postanowił, że nie zaszkodzi mu rozejrzeć się po pomieszczeniu z pryczy, jednocześnie parę razy z powrotem zerkając na francuzkę, jak gdyby mając wrażenie, że mogłoby mu coś umknąć. Powtarzał jednocześnie cicho, tak że jedynie widać było ruch warg.
- Jest spokojnie, jest spokojnie...
We geexe żodyn niy wi iże jeżech gorol.


ŻODYN.
Flop! Na płaskiej powierzchni pryczy pojawiły się trzy karty. Król, trójka i dama.

Zee zaczynał licytację, podbił od razu do piętnastu. Ty byłeś następny w kolejce. Claire za to zachichotała i zaczęła ostentacyjnie zaglądać tamtym dwóm w karty, wisząc do góry nogami.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
← Sesja ME
Wczytywanie...