Eni - początek
Uśmiech pojawił się na jej twarzy wraz z otwarciem kłódki, szybko przemienił się jednak w grymas, kiedy usłyszała głosy na dole. I to w dodatku męskie. W jednym momencie narodziło się w jej głowie pytanie: uciekać już teraz, czy zająć się wpierw szufladą? Bywała w gorszej opresji, dlatego też najciszej jak się dało pociągnęła szufladę do siebie, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu szukając jakiegoś krzesła, bądź stołu, na którym mogłaby stanąć i wyjść przez okno na dachu.
W szufladzie były same papiery. Pewnie korespondencja. Na dnie leżało kilka monet, oraz orle pióro.
Zauważyłaś w kącie licho wyglądające krzesło. Wyglądało jakby miało się załamać pod trzy letnim dzieckiem.
- To ja... góry - Usłyszałaś głos jednego z mężczyzn, po czym dało się słyszeć kroki na schodach.
Zauważyłaś w kącie licho wyglądające krzesło. Wyglądało jakby miało się załamać pod trzy letnim dzieckiem.
- To ja... góry - Usłyszałaś głos jednego z mężczyzn, po czym dało się słyszeć kroki na schodach.
- Cholera, cholera, cholera... - cichutko szeptała pod nosem. Spojrzała na drzwi, jeśli był w nich klucz to zamknęła się od środka. Starając się to robic jak najciszej, zaczęła ciągnąć szafeczkę, której to szufladę dopiero co otworzyła. Ustawiła ją pod oknem i wskoczyła na górę, by zobaczyć, czy tyle wystarczy.
Okno wyglądało na stare i nie używane. Pająk utkał swą pajęczynę w jednym z rogów.
Klamka była lekko zardzewiała, pokryta gęstym kurzem. Kropelki pary kapały z szyby prosto na twój nos.
Kroki mężczyzny, były niemal całkowicie słyszalne.
- Aaaa psik, okropna wilgoć - powiedział do siebie nieznajomy zza drzwi.
Klamka była lekko zardzewiała, pokryta gęstym kurzem. Kropelki pary kapały z szyby prosto na twój nos.
Kroki mężczyzny, były niemal całkowicie słyszalne.
- Aaaa psik, okropna wilgoć - powiedział do siebie nieznajomy zza drzwi.
Złapała klamkę i zaczęła pchać okno ku górze. Nie miała ani siły ani ochoty siedzieć w tym pomieszczeniu dłużej, nie mówiąc o tym, że zaraz ktoś tu wejdzie. Modliła się w duchu do swojego boga, mając nadzieję, że okno puści i będzie mogła się stąd wydostać. Włosy już miała całkiem mokre.
(Zdublowałeś posta)
(Zdublowałeś posta)
Nie patrzyła w dół. Podciągnęła się szybko, przy okazji strącając krzesło, mając nadzieje w osobnika, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Leżała na mokrym dachu, co i tak nie sprawiało jej różnicy, bo całe jej ubranie było mokre od potu. W tym cholernym pomieszczeniu było jak w saunie. Rozejrzała się szybko, ciągle było ciemno. Chyba pora zmywać się stąd...
Zrobiła duże oczy czując ciągnięcie. Zaczęła wierzgać nogami, chociaż nie była to najlepsza pozycja do takich wyczynów, bowiem nie dość, że była ściągana w dół, to jeszcze zaczęła sama zjeżdżać. Zmrużyła oczy, trzymając się jedną ręką, a drugą już sięgając do jednego z ukrytych sztyletów. Po chwili puściła się, pozwalając by jej ciało ponownie znalazło się w pomieszczeniu.
Jako że miałaś unieruchomione nogi, nie mogłaś zamortyzować upadku. Z trzaskiem spadłaś na tyłek, łamiąc krzesło. Nad tobą stał mężczyzna z wyciągniętym mieczem, skierowanym na twoje gardło. Jegomość miał około 180cm, nosił brązowy płaszcz oraz krótką brodę, na głowie zaś nosił kaptur.
- Czego tu szukasz - powiedział ze spokojem
- Czego tu szukasz - powiedział ze spokojem
Uśmiechnęła się lekko, przyjmując maskę cukierkowo słodkiej dziewuszki, wewnątrz wyklinając na wszystko co się da. Rękę ze sztyletem trzymała za sobą, tak by nie mógł widzieć. No i jeszcze ten tyłek, bolał ją jak cholera, a jeszcze musiała na nim siedzieć. Położyła palec na ostrzu miecza, starając się go nieco odsunąć od swojego gardła.
- Otóż, opowiem ci wszystko, co się tutaj zdarzyło, jeśli tylko mi na to pozwolisz... - spojrzała znacząco na klingę.
- Otóż, opowiem ci wszystko, co się tutaj zdarzyło, jeśli tylko mi na to pozwolisz... - spojrzała znacząco na klingę.
Nie, nie tak miało być, nie tak. Miał mi pomóc wstać, a ja wtedy bym go capnęła. I by było po nim... Takie myśli obijały się o wnętrze jej czaszki. Z takim wręcz echem. Uśmiechnęła się niepewnie i korzystając z faktu, że zabrał miecz, wstała. W dłoni wciąż trzymała sztylet i aż ją kusiło, by go wykorzystać. Oby niedługo...
Usłyszałaś szybkie kroki, które po chwili przesunęły się na schody. Dało się także usłyszeć przekleństwa i ogólne marudzenie. Jeśli można to tak nazwać.
Po chwili w pokoju pojawili się dwaj mężczyźni. Jeden niski, lekko przy sobie. Nosił na głowie skórzany kaptur. Jako odzienie, służyło mi chyba prześcieradło zszyte z workiem, tak można było sądzić po wyglądzie.
Drugi zaś był wysokim brunetem, z krótkimi włosami. Miał na sobie eleganckie ubranie, widać szyta na miarę. Kolor szaty przypominał kolor liści na lato, ciemno zielone. Jego twarz miała lekko tajemnicza nutkę, jakbyś go już kiedyś widziała, lecz po chwili wydaje ci się że widzisz go pierwszy raz.
- Coś znowu wymyślił - Powiedział z złością mały - Po czym spojrzał na ciebie - Matko...
Po chwili w pokoju pojawili się dwaj mężczyźni. Jeden niski, lekko przy sobie. Nosił na głowie skórzany kaptur. Jako odzienie, służyło mi chyba prześcieradło zszyte z workiem, tak można było sądzić po wyglądzie.
Drugi zaś był wysokim brunetem, z krótkimi włosami. Miał na sobie eleganckie ubranie, widać szyta na miarę. Kolor szaty przypominał kolor liści na lato, ciemno zielone. Jego twarz miała lekko tajemnicza nutkę, jakbyś go już kiedyś widziała, lecz po chwili wydaje ci się że widzisz go pierwszy raz.
- Coś znowu wymyślił - Powiedział z złością mały - Po czym spojrzał na ciebie - Matko...
Uśmiechnęła się, troche niepewnie. Po chwili dygnęła z gracją, nie spuszczając obcych z oczu.
- To może ja już pójdę, nie będę panom przeszkadzać... - klepnęła się lekko w udo, wzruszając bezradnie ramionami. Nie wierzyła w to, że ją puszczą, no ale... chyba warto było spróbować, czyż nie?
- To może ja już pójdę, nie będę panom przeszkadzać... - klepnęła się lekko w udo, wzruszając bezradnie ramionami. Nie wierzyła w to, że ją puszczą, no ale... chyba warto było spróbować, czyż nie?
Brodaty mężczyzna lekko się uśmiechnął po czym powiedział.
- Nie tak szybko - Zrobił pauzę - włamywaczko. Mam co do ciebie pewien plan.
Tamci niepewnie spojrzeli na towarzysza, po czym elegant powiedział
- Co masz na myśli?
- Chyba nie chcesz ją.. ten tego... wiesz - Powiedział grubas niepewnie.
- Nie tak szybko - Zrobił pauzę - włamywaczko. Mam co do ciebie pewien plan.
Tamci niepewnie spojrzeli na towarzysza, po czym elegant powiedział
- Co masz na myśli?
- Chyba nie chcesz ją.. ten tego... wiesz - Powiedział grubas niepewnie.