Nie ma zdrowych psychicznie, są jedynie jeszcze niezdiagnozowani. Taki oto wniosek wysnuć można ze śmiesznej i gorzkiej zarazem powieści Philippa K. Dicka "Klany księżyca Alfy".
Istniały już w dziejach ludzkości wyspy pełniące rolę więzienia lub zakładu psychiatrycznego. Postęp techniczny poszedł dalej, zaś pewne rzeczy w świecie wykreowanym przez Dicka pozostały niezmiennie. Tak oto ludzkość uczyniła trzeci księżyc w układzie Alfy planetą-zakładem psychiatrycznym. Nie udało się jednak utrzymać tej placówki, a pacjenci przejęli nad nią władzę. Powstały wówczas posiadające miasta-frakcje nowych panów tego ciała niebieskiego: paranoików, maniaków, czy hebefreników. Chociaż są "nieco" odmienni od przyjętych norm, okazali się już w krótkim stosunkowo czasie niezwykle twórczy. Po latach jednak Ziemianie postanowili wrócić po to, co było ich oraz przywrócić pierwotną funkcję tej planety. Wyruszający na tę ekspedycję mają jednak własne problemy. Obdarzona trudną osobowością kobieta o istotnej roli w programie właśnie się rozwodzi. Jej mąż, również pełniący w nim określoną funkcję, ma tymczasem wcale nie prostszy charakter i duże pokłady złości... Co z tego wyniknie?