[Chernobylite] Recenzja

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją gry "Chernobylite"!

Co byłoby rezultatem połączenia "S.T.A.L.K.E.R." z "This War of Mine"? "Chernobylite", oczywiście! Czy ten postapokaliptyczny survival horror wypełni nostalgię za Prypecią? Otóż, jakby to powiedzieć...... Czytaj dalej!

Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!

Odpowiedz
Przyznam się na początku, że samej gry (jeszcze) nie ukończyłem, choć wiedziony ciekawością ostatnie minuty obejrzałem na YT. Kupiłem ją całkiem niedawno na fali serialu "Czarnobyl", który w końcu udało mi się obejrzeć. Próbowałem STALKER-a, ale w zasadzie sama strzelanka oraz średnia grafika trochę mnie zniechęciły. "Chernobilyte" najpierw wypróbowałem przy okazji wersji demo. Okazało się, że odpali się na moim średniej świeżości sprzęcie, zaś Tatiana to rodzima miss, która na pewno przykuła mój wzrok.

Skupię się jednak na samej grze, bowiem na początku było dość... dziwnie. Wielkie konstrukcje, jedna ścieżka przejścia oraz męczący kompani sprawiali, że musiałem poświęcić sporo czasu na samą mechanikę. Szkoda, że samouczek jest tak kiepski, przez co używanie przedmiotów poprzez ich wybór w ekwipunku jest rozwiązaniem mocno dyskusyjnym. Do tego dochodzi rozbudowa bazy, podczas gdy opcji jest w zasadzie dość mało i, co zauważył Ravn, w dłuższej perspektywie nie prowadzi co niczego, bowiem cały ten trud zdaje się iść na marne. Wkurzało mnie samo menu budowy i przeskakiwanie klawiszami A-D miedzy opcjami, co przywoływało na myśl wersje konsolowe (bawiłem się na PC). Z jednej strony starano się zadbać o jakiś realizm, jak zbieranie racji żywnościowych czy też szkodliwość promieniowania, z drugiej próbowano wciągnąć w to stany emocjonalne (na co niszczący wpływ miało zabijanie ludzi) a na końcu wspomniane w recenzji picie alkoholu czy masowe wciąganie soli czy sałatek uzdrawiających. Nie zadbano również o duże urozmaicenie uzbrojenia, przez co szybko przerzucamy się na karabin maszynowy, zaś niedostatki naboi nadrabiamy stawiając przenośne warsztaty.

Strzelać też za bardzo się nie chce, bowiem wrogów jest właściwie niewielu, zaś ich zróżnicowanie na tyle słabe, by nie bawić się w jakąś zaawansowaną taktykę. Niby można rozkładać pułapki, ale skorzystamy z nich dopiero na dalszych etapach, kiedy nauczymy się lepiej wykrywać wroga. Zaś co do lokacji, to wcale nie jest ich wiele, zaś powracanie w to samo miejsce potrafi frustrować. Domy są często zbudowane na jedno kopyto, przez co eksploracja jest nużąca i często męcząca, bowiem miedzy poziomami przenosimy się dosyć często, zaś podobieństwa pokojów sprawia, że trudniej się w tym zorientować. Nie pomaga mapa, która pokazuje tylko naszą ogólną pozycję.

Choć finał dopiero przede mną, to dałbym raczej mocne 7 niż 8. Drużyna mnie nie porwała, opcje związane z tytułowym czernobilytem z początku są intrygujące, zaś potem mamy go tak dużo, że tylko zawala ekwipunek. Jego rola jest mniejsza również dlatego, że możemy go... produkować. Nie wiem kto to wymyślił, ale razem z autorem receptury na pewno postanowili sobie rzucić jajcarski pomysł i ktoś go potem potraktował na poważnie. Po premierze dorzucili opcję zbierania zdjęć Tatiany i zapewne za to dałbym dodatkowy punkt, jednak ciągłe eksplorowanie wcale nie takich wielkich map sprawiło, że nawet rozbudowa bazy nie dała mi wystarczającej satysfakcji. Nie chcę "spoilerować" końcówki, ale tutaj mamy raptem dwie opcje, stąd trudno o wielkie "wow".
Znalazłem jedyne źródło i cel wszelkiej racji
Odpowiedz
← Artykuły

[Chernobylite] Recenzja - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...