Powód? Nowoczesne syntezatory dubbingowe, które z coraz większym realizmem podkładają głos wykorzystując próbki dialogowe popularnych aktorów.
Kontrowersje wywołała modyfikacja “A Night to Remember” do “Wiedźmin 3: Dziki Gon”. Autor przygody postanowił wykorzystać dobrodziejstwa współczesnej Sztucznej Inteligencji i za pomocą usługi CyberVoice wygenerował ścieżki dubbingowe Geralta bez absolutnie żadnego udziału Douga Cockle'a, który podkłada głos dziarskiego łowcy potworów w angielskim oryginale. Za pomocą próbek głosowych i sekwencji zdań program stworzył podkład dźwiękowy, który nierzadko niewiele ustępuje od fachowej roboty w studiu i symuluje głos aktora z naprawdę imponującą dokładnością.
Wywołało to spory niepokój w społeczności aktorów głosowych. Według nich to niesamowicie bezduszne rozwiązanie, które coraz śmielej wchodzi buciorami w ich artystycznych fach.
Jeżeli to prawda, to cholernie straszne i łamie mi serce. Sztuczna Inteligencja będzie w stanie zastępować ludzi, ale czy powinniśmy z tego korzystać? Musimy zdecydować sami. Zastępowanie aktorów SI to nie tylko wjazd w prawne pole minowe, ale przy okazji całkowicie bezduszne rozwiązanie.
nie kryje zaniepokojenia Jay Britton, którego mogliśmy usłyszeć w "Divinity: Original Sin 2" czy "Spellforce 3"
Wyobraźmy sobie postać, która jest ubóstwiana przez fanów, ale de facto nikt nie przyczynił się do tego w żadnym stopniu. Zero kreatywności. Zero satysfakcji. Zero sztuki.
wtóruje mu Thomas Mitchells, reżyser nagrań głosowych przy "Baldur's Gate 3"
Co ciekawe, wspomniane rozwiązanie nie służy tylko twórcom modyfikacji czy zabawnych filmików na YouTube (w czym przoduje chociażby Gothic-Bot symulujący kultowych polskich aktorów głosowych), ale także profesjonalnym studiom developerskim. Przykładem jest choćby Obsidian, który nie ukrywa, że korzysta z dobrodziejstw tej technologii i ją stale rozwija. Wykorzystuje ją do symulowania wstępnych linijek dialogowych, które pomagają w procesie produkcyjnym a następnie są zastępowane pracą profesjonalnych aktorów głosowych.
Sprawa jest niełatwa, bo nowoczesna technologia coraz śmielej będzie sobie poczynać i dominować w aspektach, które kiedyś wydawałoby się nie mogą obejść się bez udziału człowieka. Z jednej strony trudno nie zgodzić się z argumentami o bezduszności i śmierci sztuki. Z drugiej – odpowiednio etycznie wykorzystana technologia może przynieść wiele dobrego, np. pomagać w nagrywaniu głosów prawdziwym artystom głosowym (którzy często muszą nagrywać dialogi w ciemno i gadać trochę do pustej ściany, bazując na sile wyobraźni) czy także dać nieśmiertelność aktorom, którzy od nas odeszli (a postacie, pod które podkładali głos żyją nadal w wirtualnych światach).
Jak myślicie? Pod której stronie barykady stoicie?