Kiniarze, producenci czy wielkie wytwórnie filmowe nie mają obecnie łatwego życia. W dobie pandemii koronawirusa sale kinowe na całym świecie są zamknięte na cztery spusty. Najbliższe premiery filmowe są przekładane na odleglejsze terminy lub trafiają od razu na potencjalnie mniej prestiżowy i dochodowy rynek VOD. Z kolei te zapowiedziane w dalszej perspektywie zaliczają spore poślizgi, bo w obecnej sytuacji realizacja zdjęć do jakiegokolwiek tytułu jest niemożliwa (nawet jak jesteś zdeterminowanym Patrykiem Vegą).
Wydaje się jednak, że na tym targanym kryzysami filmowym morzu znajduje się jedna bezpieczna przystań. To kontynuacja kultowego "Kosmicznego Meczu", która według producenta i głównej gwiazdy obrazu, LeBrona Jamesa, pojawi się w kinach bez żadnych opóźnień, czyli 14 lipca 2021 roku.
"Zawsze celowaliśmy w lato 2021. Wszystko jest z grubsza pod kontrolą. Sporą część filmu stanowi animacja, więc praca zdalna i pozostanie w domu jest nam zasadniczo na rękę. Nie ustajemy w pracy. Jasne, trochę zwolniliśmy, ale cel nie znika nam z oczu.
Jestem podekscytowany i nie mogę doczeka się premiery. Chciałbym, żeby film wyszedł już teraz, aby ludzie mieli co oglądać w domach, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy" – kończy LeBron James.
W chwili obecnej trwa tworzenie animacji oraz efektów specjalnych, gdyż zdjęcia odbyły się przed rozpoczęciem sezonu koszykarskiego. Obok LeBrona Jamesa i jego drużyny animków, na ekranie zobaczymy gwiazdy ligi NBA (Anthony Davies czy Klay Thompson) oraz kobiecego basketu (Diana Taurasi i Nneka Ogwumike). Fabuła w tym momencie owiana jest gęstą mgłą tajemnicy.