Psy szczekają, karawana jedzie dalej? Tak mogą od wczoraj mówić twórcy telewizyjnej "Gry o tron", którzy zgarnęli statuetkę Emmy w najbardziej prestiżowej kategorii – "Najlepszy serial dramatyczny". W sumie ostatni sezon intryg na kontynencie Westeros zdobył 12 wyróżnień.
class="lbox">Warto jednak zaznaczyć, że zdecydowaną większość nagród produkcja otrzymała w kategoriach technicznych, co raczej nie może dziwić, patrząc na skalę oraz budżet wielkiego finału. Jak widać katastrofalne recenzje nie wpłynęły zbytnio na decyzje akademii, choć tu i tam pojawiają się głosy, że to raczej wybór za zasługi dla telewizji na przestrzeni tych wszystkich lat niż za faktyczną jakość tegorocznych epizodów.
Dużą satysfakcję może czuć także Peter Dinklage, który otrzymał statuetkę w kategorii "Najlepszy aktor drugoplanowy". Jest to wybór o tyle ważny i historyczny, ponieważ w tym segmencie pokonał swoich przeciwników już czwarty raz, czego dotąd nie osiągnął jeszcze nikt.
class="lbox">Na marginesie warto zaznaczyć mały sukces Netflixa i jego interaktywnego eksperymentu. "Black Mirror: Bandersnatch" otrzymał statuetkę w kategorii "Najlepszy film telewizyjny". Co zasadniczo też jest mocno kontrowersyjnym wyborem, bo jedni faktycznie traktują produkcje jako przełom i prawdziwą perełkę, gdy drudzy jawnie stwierdzali, że projekt nie wypalił oraz to z grubsza totalne nieporozumienie, będące przerostem formy nad treścią.
Jak oceniacie? Przemyślane wybory czy zachodzicie teraz w głowę, co oni ćpali w tej Ameryce?