Ech... Wielki powrót Jamesa Camerona do tej marki miał zmienić, mocno nadszarpnięte przez lata, oblicze kultowego Terminatora. Zamiast jednak oczekiwanego efektu świeżości i chęci dalszego rozwijania tego ciekawego uniwersum, mamy kolejną próbę sprzedania tego samego zakurzonego schematu w nowoczesnym opakowaniu. Pytanie – "ileż razy można?!" – ciągle ciśnie się na usta.
class="lbox">Wszystko wskazuje na to, że sam ojciec serii niezbyt wiedział, jak to dalej pociągnąć. Kolejny zwiastun jest tak samo jak poprzednie materiały – wyprany z dusznej atmosfery, bez jakichkolwiek większych emocji i podlany szczyptą efekciarstwa. Sam Arnold nie wystarczy, co pokazał ostatni film sagi. Od aktorskich powrotów i mrugnięć okiem w kierunku fana bije taką obojętnością, jakby cała obsada czuła, że jest tu tylko po to, aby zainkasować tłusty czek na koniec dnia zdjęciowego.
Wyczuwam klapę. Obym się mylił i Cameron doskonale wie, kiedy zejść z sceny. Arnold i spółka zawitają na ekrany polskich kin 8 listopada.