Na „Dragon Age II” wylaliśmy już na naszym zacnym serwisie niejedno wiadro pomyj. W zdecydowanej większości wypadków była to słuszna i uzasadniona krytyka, bo kiedy ktoś robi „skok na kasę”, a i przy okazji bawi się emocjami fanów, to takie coś trzeba od razu dobitnie piętnować. Mimo to, wszyscy w redakcji liczyliśmy, że BioWare wkrótce obudzi się z letargu i pokaże nam wszystkim, że w kwestii przygód Hawke studio nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa, przywalając nam dodatkiem, który zrzuci każdemu kapcie z nóg.
class="lbox">Takim rozszerzeniem miał być „Exalted March”, jednak jakieś kilka tygodni po ogłoszeniu prac nad wspomnianym DLC, twórcy poinformowali graczy o anulowaniu projektu i zakończeniu wsparcia dla „Dragon Age II”. Teraz ustami Mike’a Laidlawa, dyrektora kreatywnego serii, studio tłumaczy, dlaczego zdecydowało się na taki nagły i niespodziewany krok.
Developer od razu zaznaczył, że skasowanie rozszerzenia nie było spowodowane lawiną negatywnych komentarzy związanych z „Dragon Age II”, lecz położeniem nacisku nad rozwojem silnika Frostbite, na którym hula „Dragon Age: Inkwizycja”. Początkowo twórcy chcieli podzielić swoją uwagę pomiędzy rozszerzeniem a pracą nad rdzeniem „trójki”, lecz przeszczepienie technologii DICE do gatunku gier fabularnych okazało się na tyle trudnym i skomplikowanym zadaniem, że trzeba było pójść na pewne kompromisy, a co za tym idzie, anulować DLC.
Akcja dodatku miała być umiejscowiona zaraz po wielkim finale „Dragon Age II”. Hawke został postawiony przed zadaniem powstrzymania agresywnych działań Qunari, którzy coraz śmielej poczynali sobie na terenie Wolnych Marchii, gdzie wywoływali falę buntów w różnych rejonach regionu. Bohater miał współpracować z miastem Starkhaven (skąd pochodził jeden z towarzyszy – Sebastian) oraz piratami z Armady Felicissima. Akcja została podzielona – początek został umiejscowiony w Kirkwall, natomiast potem mieliśmy odwiedzić wysepkę Estwatch położoną na Amarantowym Oceanie.