Ukończyłem grę w około 31 godzin i ogólnie jestem zadowolony ale mam trochę zastrzeżeń. To może tak:
+ Nowy, ciekawy świat. Choć widać wyraźnie inspiracje zwłaszcza Czarną Kampanią to jednak i tak wole coś takiego niż kolejną grę która dzieje się w Fearunie lub okolicach.
+ Możliwość bycia złym. Czyli to o czym mówi się najwięcej. Nie jest to możliwość iluzoryczna jak w starszych cRPGach.
+ Interesujący towarzysze z którymi można prowadzić długie rozmowy, którzy odzywają się w trakcie rozgrywki i na których reagują napotkane postaci. Bardzo wysoki poziom choć mam wrażenie, że nieco nierówny i jedni są aktywniejsi od innych.
+ System reputacji który sprawa, że niemal każde nasze działanie odbija się jakoś na tym jak widzą nas inne stronnictwa czy osoby.
+ Mechanika walki. Mimo wszystko wciąż dobra.
+ Intensywna fabuła i tempo narracji. Mała ilość zadań pobocznych sprawia, że akcja cały czas posuwa się do przodu. A może jest po prostu za mało czasu by odczuć jakiekolwiek znużenie.
+ Ilość często niełatwych decyzji które musimy podjąć i które potem wywołują realne skutki.
+ Zapadający w pamięć bohaterowie niezależni. Duży plus.
+ Do pewnego stopnia oprawa graficzna.
+ Kolejna po Pillarsach dobra gra z rzutem izometrycznym. Oby tak dalej! Niech obok Wiedźminów i Dragon Ejdży powstają i takie rzeczy. Jak Tides of Numeria się sprawdzi to będzie już chyba można mówić o nowym trendzie.
- Niewykorzystany potencjał. Zbyt wiele wątków nie doczekało się wyjaśnienia, zbyt wiele informacji o świecie po prostu zabrakło. Może to kolejny ukłon w stronę Czarnej Kampanii i tego jak skąpo autor wydziela informacje o uniwersum? Nie tylko tym jednym zresztą.
- Brak romansów i nawiązywania jakiś głębszych relacji z towarzyszami.
- Mechanika którą choć jest lepsza niż z większości gier to jednak stanowi krok w tył jeśli idzie o rewelacyjny i niemal pozbawiony wad system z Pillars of Eternity. Została uproszczona, zdolności i zaklęcia można rzucać nieograniczoną ilość razy potrzebują jedynie czasu do odnowienia się, wycofanie klas, nie do końca udany system umiejętności który swoją drogą pozwala na liczne nadużycia ocierające się o oszukiwanie tak jak to ma miejsce w Elder Scrollsach a na koniec brzydki interfejs w którym panuje chaos i bałagan.
- Poziom trudności walk. Rozpocząłem grę na trudnym i nie miałem niemal żadnych problemów z walką. Chyba przegrałem tylko trzy starcie w trakcie całej gry. Najczęściej nie musiałem nawet używać wielu zdolności i optymalizować możliwości danej postaci, po prostu atakować magów, nie dać by przeciwnicy atakowali twoich, tank niech ściąga na siebie uwagę i wsio. Jak walka trudniejsze to użyj zdolności a jak nie to po prostu klikaj atak na coraz to kolejnych przeciwników. Zabrakło mi też epickich walk. Pamiętam czym w Pillarsach było starcie z Adrowym Smokiem i oczekiwałem czegoś podobnego. A tu nie było NICZEGO takiego. O Archontach nie ma co nawet wspominać. Kiedy Bleden Mark w trakcie walki zniknął w cieniu to nauczony doświadczeniem z innych gier spodziewałem się, że pojawi się za moim magiem i zabija go jednym uderzeniem albo gdy pojawi się to wraz z legionem swoich pomocników. A on tymczasem capnął mojego wojownika łapką i nawet nie pamiętam ile mu zabrał żyć. W każdym razie niewiele. Bardzo duży minus. I by nie było wątpliwości, nie chodzi mi tylko o to jak mechanicznie proste to były walki ale o całą oprawę z nimi związaną. Nie było odpowiedniego budowania napięcia i nie czułem podczas nich takich emocji jakie czuję w innych grach.
- Długość. Nie każda gra musi być bardzo długa ale zabrakło mi tych chociaż z 10 dodatkowych godzin by bardziej wsiąknąć w ten świat. To, że mogę zagrać po raz kolejny bo i są ku temu powody, wielość podejmowanych decyzji, to niewielka pociecha. I tak gry przechodzę po parę razy.
- Zakończenie. Chyba nigdy nie widziałem gorszego. Tu właściwie nic się nie stało.
- I na koniec największa wada. Długość wczytywania się obszarów. Absolutnie nic tak nie zniechęca do gry. Człowiek się zastanawia czy na pewno musi wchodzić do tego domku by potem musieć jeszcze z niego wyjść. W starszych grach zdarzało mi się cofać do wcześniejszych lokacji, szukać dodatkowych linii dialogowych a nuż się ujawnią bo jaki bohater niezależny z początku skomentuje moje dokonania? Pamiętam jak za dzieciaka cofałem się co Candlekeep za każdym razem jak zdobyłem jakąś książkę licząc, że może jest ona szczególnie cenna i wpuszczą mnie do środka
To jest grywalność. A grając w Tyranny ( i Pillarsy ) miałem obok książkę którą czytałem w trakcie ładowania się obszarów.