Umarł Shepard, niech żyje Ryder? No... nie tym razem, drodzy gracze. Choć niewykluczone, że nowego protagonistę, który zaczyna dopiero błyszczeć na firmamencie BioWare, zobaczymy jeszcze w późniejszych częściach cyklu "Mass Effect", to studio nie chce wpaść w pułapkę niekończących się sequeli, trapiącą branżę elektronicznej rozrywki. Zamiast tego stawia na opowieści, które można zamknąć w jednej grze.
class="lbox">"Chcemy mieć poczucie, że fabuła Andromedy jest zamknięta. Tak, wciąż mamy mnóstwo pomysłów. Czujemy, że w tym uniwersum jest jeszcze wiele do odkrycia i pragniemy to zasugerować, ale tym razem to będzie osobna przygoda" – zdradza Mac Walters, dyrektor kreatywny studia.
"Gracze pomyślą – doskonale, mój Ryder przeszedł długą drogę od żółtodzioba do herosa. Tylko, co dalej? Czy to będzie ta sama postać, a może pałeczkę przejmie ktoś inny? Któż to może wiedzieć?" – dodaje developer.
Wtóruje mu Michael Gamble, jeden z producentów, który chyba po cichu zdaje sie sugerować, że "Andromeda" nie będzie miała kilku ewentualnych zakończeń do wyboru.
"Chcemy pozostawić epilog i to, co z nim zrobimy, jako pewną niespodziankę. To zupełnie inny typ narracji, różniący sie od tego, co mogliśmy przeżyć w trylogii Sheparda. Nie mogę się doczekać, jak to wszystko ocenią nasi fani! Oczywiście nie oznacza to, że nie planujemy przyszłych przygód, po prostu to nie będzie kolejna trylogia. Powtarzam, nic z tego, to nie będzie ostatnia odsłona serii. Jest tyle jeszcze rzeczy do opowiedzenia..." – kończy tajemniczo producent.
Przy okazji potwierdzono, że kampania dla jednego gracza nie będzie wymagać połączenia sieciowego i można ją spokojnie ukończyć całkowicie "offline".