class="lbox">
Po całkiem udanej serii "Igrzysk śmierci" zdecydowałem się sięgnąć po wcześniejszą pracę pani Suzanne Collins – "Kroniki Podziemia". Muszę przyznać, że pierwsza część – "Gregor i Niedokończona Przepowiednia" – nie do końca przypadła mi do gustu. Zaskoczony byłem przede wszystkim dużą dozą brutalności rozgrywanych wydarzeń. Jak na książkę skierowaną do grupy dziewięciolatków niektóre opisy były zbyt odważne, ba, wręcz brawurowe. Równocześnie nie mogłem jednak odmówić powieści pewnego magnetyzmu i byłem przekonany, że młodsi odbiorcy pochłaniali lekturę z wypiekami na twarzy. Jak spisuje się kontynuacja?
Gregor staje się zakładnikiem kolejnego proroctwa Sandwicha, tym razem jest to Przepowiednia Zagłady. Biedny chłopak miał nadzieję, że na zawsze rozstał się z ponurą krainą Podziemia. Gdy jednak nadchodzi zima, podczas zabawy w Central Parku znika mu sprzed nosa Botka. Jedenastolatek pluje sobie w brodę, bo zapomniał, iż to właśnie tam znajduje się jedno z wejść do ukrytych pod Nowym Jorkiem tuneli. Orientując się, że jego ukochana mała siostra została porwana, szybko rusza jej na ratunek. Chcąc nie chcąc, tak właśnie rozpoczyna się przygoda Gregora z kolejną, nie mniej zagmatwaną wróżbą.