class="lbox">
Każdy zapoznany z polską fantastyką na pewno chociaż słyszał o “Nocarzu” albo o trylogii poświęconej Vesperowi. Swego czasu były to bestsellery. Pierwsza dekada tego milenium to dość zacny okres dla rodzimych pisarzy fantastyki. Dobre tytuły wychodziły jeden za drugim i budowała się galeria znakomitych osobistości polskiej literatury fantastycznej. Być może dlatego, każda kolejna powieść sygnowana nazwiskiem “z tamtych czasów” budzi ogromny entuzjazm oraz jeszcze większą nadzieję na kawałek porządnej historii. Tak samo zareagowałam ja, słysząc o nadchodzącej powieści Magdy Kozak, którą od “Nocarza” podziwiałam i trzymałam kciuki za jej dalszą pisarską karierę.
“Łzy diabła” opierają się na prywatnych doświadczeniach autorki wyniesionych z Afganistanu, niemniej akcja została umieszczona w wymyślonym świecie – na planecie Dżahan. Składają się na nią trzy osobne wątki, a objętość napompowano do 700 stron. Przyznam, że nie spodziewałam się takiej cegły, kiedy ją zamawiałam. Ale w końcu długie książki często mają wiele przenikających się motywów, a już te opisane na tyle okładki bardzo zaostrzyły mój apetyt!