Już kilka lat temu smoki opuściły dawne lochy i wleciały na komercyjne salony, sprzedając swe łuski, image, grozę, trwoniąc skarbiec, pijąc szampany – można powiedzieć śmiało, że bawią się klawo. Ambiwalentne to uczucie, bo dzięki połyskującym parkietom smoki stały się światowe, tylko gubią przez to coraz więcej łusek, upodobniając się do jaszczurek.
Czy smok fantastyki faktycznie zmienia się w jaszczurkę, czy też zawsze nią był, a tylko nam, wraz z dorastaniem, zmieniła się perspektywa? Chętnie bym sobie przywłaszczył pytanie i metaforykę. Niestety, to DN i jego "Fantastyczny ambaras". Polecam i zapisuję się do dyskusji.