Niby nazwa "Dragon Age" nobilituje do zatrzęsienia smoków w grze, ale w poprzednich częściach nie było to tak oczywiste. "Inkwizycja" poprawia ten błąd i w praktycznie każdej większej lokacji nad naszymi głowami lata smok i terroryzuje okolicę. No, a skoro pali chłopom chaty i niszczy plony szlachty - znaczy będzie pieniądz oraz prestiż z jego ubicia. Tylko, cholera, jak się wziąć za tę robotę, bo same chęci oraz dobry ekwipunek to trochę za mało. To nie "Skyrim", gdzie dobry łuk robił za Ciebie pół roboty i wystarczył klasyczny plan "Fus-Ro-Dah i do przodu". Potrzebna jest odpowiednia taktyka, triki oraz sprawdzone sposoby.
Stąd prośba o ekspertyzę lub podzielenie się doświadczeniami najlepszych eksterminatorów w historii - Was. Ja tutaj specjalnie nie pomogę, ponieważ udało mi się ubić tylko jednego gada i to wybitnym fartem. To był lodowy smok z Emprise du Lion na poziomie 19 (moja drużyna była wtedy, co ciekawe w okolicach 18). Podszedłem do niego bez wybitnej taktyki, bo wyskoczył dość niespodziewanie. Z myślą, że i tak zaraz jaszczur zrobi sobie z mojej drużyny drugie śniadanie, w efekcie czego będę zmuszony wczytać grę, rzuciłem się na niego jak na karpia w Lidlu. Po pewnym czasie zauważyłem, że jego pasek życia całkiem szybko ubywa, a moich mikstur jest jeszcze sporo, więc w moim sercu pojawiła się nadzieja Starałem się, aby smok nie zwracał uwagi na postacie dystansowe (co, niestety, nie jest łatwe, a SI naszych towarzyszy też czasem spłata figla i potrafią oni podejść na odległość jego oddechu bez specjalnego powodu), wykorzystywałem prowokację klasycznego wojownika (którego miałem jednego, Blackwella) i jego umiejętność dodatkowego wzmocnienia pancerza. Wszystkie mikstury leczące, oczywiście inwestowałem w wojaka, a gdy upadła jedna z moich postaci dystansowych, starałem się drugą ją ocucić (ale, nie leczyć - aby biegał z minimalną ilością życia). Uff... ledwo mi się udało. Blackwellowi pozostał może z 1% życia, gdy zadał ostateczny cios, a reszta drużyny leżała poobijana i gotowa do spotkania z Andrastą.
Heh... a to nie był najsilniejszy gad, bo ten jest na poziomie 23, a jest też kilka na 20. Panowie Gracze, jak żyć? :<
Stąd prośba o ekspertyzę lub podzielenie się doświadczeniami najlepszych eksterminatorów w historii - Was. Ja tutaj specjalnie nie pomogę, ponieważ udało mi się ubić tylko jednego gada i to wybitnym fartem. To był lodowy smok z Emprise du Lion na poziomie 19 (moja drużyna była wtedy, co ciekawe w okolicach 18). Podszedłem do niego bez wybitnej taktyki, bo wyskoczył dość niespodziewanie. Z myślą, że i tak zaraz jaszczur zrobi sobie z mojej drużyny drugie śniadanie, w efekcie czego będę zmuszony wczytać grę, rzuciłem się na niego jak na karpia w Lidlu. Po pewnym czasie zauważyłem, że jego pasek życia całkiem szybko ubywa, a moich mikstur jest jeszcze sporo, więc w moim sercu pojawiła się nadzieja Starałem się, aby smok nie zwracał uwagi na postacie dystansowe (co, niestety, nie jest łatwe, a SI naszych towarzyszy też czasem spłata figla i potrafią oni podejść na odległość jego oddechu bez specjalnego powodu), wykorzystywałem prowokację klasycznego wojownika (którego miałem jednego, Blackwella) i jego umiejętność dodatkowego wzmocnienia pancerza. Wszystkie mikstury leczące, oczywiście inwestowałem w wojaka, a gdy upadła jedna z moich postaci dystansowych, starałem się drugą ją ocucić (ale, nie leczyć - aby biegał z minimalną ilością życia). Uff... ledwo mi się udało. Blackwellowi pozostał może z 1% życia, gdy zadał ostateczny cios, a reszta drużyny leżała poobijana i gotowa do spotkania z Andrastą.
Heh... a to nie był najsilniejszy gad, bo ten jest na poziomie 23, a jest też kilka na 20. Panowie Gracze, jak żyć? :<