Cóż, moje doświadczenia ze smokami nie są może tak wielkie, jak bym chciał, ale jednak były. Doprowadziło mnie to do stwierdzenia, że jeden wojownik z szybko ładującą się gardą i zapasem miskstur leczących może bez specjalnych problemów załatwić każdego jaszczura. Choć przyznaję, może to być nieco czasochłonne.
Taktyka walki ze smokami - Odpowiedź
Podgląd ostatnich postów
Ja grałem woj. champion tarcza miecz. Byk na off wsparcie, Sera i Solas z rodzajem kija zależnie od smoka. Przy pierwszych smokach Byk padał dosyć często. W mniej więcej połowie 5 smok (Byk) miał już wyrobiony stuff, skill i wagon potków więc nie padał. Byk ma olbrzymie możliwości zadania obrażeń po kilka tyś. przy krytyku. Wszystko zamiata i na smoka też się przydaje. Generalnie to samym wojem bym jechał te smoki bo miałem swój patent. Duże krytyki i odpowiednie pierścieni do odpowiednich skilli. ; )
Użytkownik Ven'Diego dnia czwartek, 12 marca 2015, 21:40 napisał
Jak najwięcej postaci które zadają obrażenia z daleka, do tego jeden tank.
Byki czy inne "mele" padały jak jesienne liście.
Byki czy inne "mele" padały jak jesienne liście.
bo nie umiesz ich uzbroic przedewszystkim w sumie byk mi padal to fakt ale kasandra? w dobrym ubiorze potrafi tankowac smoka na spokojnie na poziomie trudnosci tym przedostatnim.tak wgl ja daggerem smoka solo uwalilem magiem tez idzie ubic solo smoka:) grunt to taktyka oraz dobrze rozdane skile oraz dobry ubior z resistami na wyzszych poziomach gry bez resistow na zywioly nie ma szans grac mialem takze tanka glowna postac to byl kozak szkoda ze formata robilem i nie zapisalem save smoka bilem solo zadko kiedy ta postac mi padla non stop stala na tarczy przydatna ochrona tylko trzeba tez umiec jej uzywac w sumie zamierzam znow zagrac i przejsc drugi raz ale wpierw trzeba wiedzmina 3 skonsumowac polecam takze gre Pillars of Eternity to jest dopiero trudna gra
Grałem na normalnym i ani Kasandra, ani Blackwall nigdy mi nie padli. Może na wyższych poziomach jest z nimi gorzej...
Jak najwięcej postaci które zadają obrażenia z daleka, do tego jeden tank.
Byki czy inne "mele" padały jak jesienne liście.
Byki czy inne "mele" padały jak jesienne liście.
Nie wiem dlaczego nikt się tu nie odzywa, doradzić nie chce, więc może ja coś powiem... Subiektywnie oczywiście
Pierwsza zasada: nie brać Żelaznego Byka. W ogóle najlepiej to nigdzie go nie brać, bo mocny to jest tylko w gębie i zawsze pierwszy się przewraca. Miałem go w drużynie przy jednym smoku i wychlał mi prawie wszystkie napoje leczące, a i tak pożytku z niego tyle co nic. Blackwall lub Kasandra - ja brałem tę drugą, bo jakoś tak lubię kobitę. Proponuję ulepszać gardę (ekwipunkiem też) i chyba nie powinno być źle.
Moja postać była łotrzykiem-zabójcą i w sumie to ze smokami radziła sobie średnio - choć nienajgorzej.
A teraz dwie postacie, bez których polowanie na smoka obyć się nie może:
Vivienne - specjalizacja zaklinacza robi z niej jednoosobową armię. Rozwinąć jej barierę z drzewka ducha i po dodaniu zdolności odnawiania bariery za obrażenia otrzymujemy postać zgoła nieśmiertelną. Zwykle trzymałem ją na dystans, ale i z bliska potrafiła nieźle namieszać swoim ostrzem. Przydaje się też salwa energii (w zależności od smoka zmieniamy tylko laskę i jest pięknie).
Sera - umiejętność strzału z wyskoku świetna w momentach, gdy smoki "zasysają" nas przy pomocy skrzydeł. Używałem też zatrutej broni. Przy specjalizacji unikałbym rozwijania flakonu mrozu (po co wrogowie mają się na nią rzucać?). Za to dobry jest flakon ognia i - szczególnie - burzy. Czas staje w miejscu, a my naparzamy w smoka ile wlezie.
Tyle ode mnie, może komuś się przyda?
Pierwsza zasada: nie brać Żelaznego Byka. W ogóle najlepiej to nigdzie go nie brać, bo mocny to jest tylko w gębie i zawsze pierwszy się przewraca. Miałem go w drużynie przy jednym smoku i wychlał mi prawie wszystkie napoje leczące, a i tak pożytku z niego tyle co nic. Blackwall lub Kasandra - ja brałem tę drugą, bo jakoś tak lubię kobitę. Proponuję ulepszać gardę (ekwipunkiem też) i chyba nie powinno być źle.
Moja postać była łotrzykiem-zabójcą i w sumie to ze smokami radziła sobie średnio - choć nienajgorzej.
A teraz dwie postacie, bez których polowanie na smoka obyć się nie może:
Vivienne - specjalizacja zaklinacza robi z niej jednoosobową armię. Rozwinąć jej barierę z drzewka ducha i po dodaniu zdolności odnawiania bariery za obrażenia otrzymujemy postać zgoła nieśmiertelną. Zwykle trzymałem ją na dystans, ale i z bliska potrafiła nieźle namieszać swoim ostrzem. Przydaje się też salwa energii (w zależności od smoka zmieniamy tylko laskę i jest pięknie).
Sera - umiejętność strzału z wyskoku świetna w momentach, gdy smoki "zasysają" nas przy pomocy skrzydeł. Używałem też zatrutej broni. Przy specjalizacji unikałbym rozwijania flakonu mrozu (po co wrogowie mają się na nią rzucać?). Za to dobry jest flakon ognia i - szczególnie - burzy. Czas staje w miejscu, a my naparzamy w smoka ile wlezie.
Tyle ode mnie, może komuś się przyda?
Niby nazwa "Dragon Age" nobilituje do zatrzęsienia smoków w grze, ale w poprzednich częściach nie było to tak oczywiste. "Inkwizycja" poprawia ten błąd i w praktycznie każdej większej lokacji nad naszymi głowami lata smok i terroryzuje okolicę. No, a skoro pali chłopom chaty i niszczy plony szlachty - znaczy będzie pieniądz oraz prestiż z jego ubicia. Tylko, cholera, jak się wziąć za tę robotę, bo same chęci oraz dobry ekwipunek to trochę za mało. To nie "Skyrim", gdzie dobry łuk robił za Ciebie pół roboty i wystarczył klasyczny plan "Fus-Ro-Dah i do przodu". Potrzebna jest odpowiednia taktyka, triki oraz sprawdzone sposoby.
Stąd prośba o ekspertyzę lub podzielenie się doświadczeniami najlepszych eksterminatorów w historii - Was. Ja tutaj specjalnie nie pomogę, ponieważ udało mi się ubić tylko jednego gada i to wybitnym fartem. To był lodowy smok z Emprise du Lion na poziomie 19 (moja drużyna była wtedy, co ciekawe w okolicach 18). Podszedłem do niego bez wybitnej taktyki, bo wyskoczył dość niespodziewanie. Z myślą, że i tak zaraz jaszczur zrobi sobie z mojej drużyny drugie śniadanie, w efekcie czego będę zmuszony wczytać grę, rzuciłem się na niego jak na karpia w Lidlu. Po pewnym czasie zauważyłem, że jego pasek życia całkiem szybko ubywa, a moich mikstur jest jeszcze sporo, więc w moim sercu pojawiła się nadzieja Starałem się, aby smok nie zwracał uwagi na postacie dystansowe (co, niestety, nie jest łatwe, a SI naszych towarzyszy też czasem spłata figla i potrafią oni podejść na odległość jego oddechu bez specjalnego powodu), wykorzystywałem prowokację klasycznego wojownika (którego miałem jednego, Blackwella) i jego umiejętność dodatkowego wzmocnienia pancerza. Wszystkie mikstury leczące, oczywiście inwestowałem w wojaka, a gdy upadła jedna z moich postaci dystansowych, starałem się drugą ją ocucić (ale, nie leczyć - aby biegał z minimalną ilością życia). Uff... ledwo mi się udało. Blackwellowi pozostał może z 1% życia, gdy zadał ostateczny cios, a reszta drużyny leżała poobijana i gotowa do spotkania z Andrastą.
Heh... a to nie był najsilniejszy gad, bo ten jest na poziomie 23, a jest też kilka na 20. Panowie Gracze, jak żyć? :<
Stąd prośba o ekspertyzę lub podzielenie się doświadczeniami najlepszych eksterminatorów w historii - Was. Ja tutaj specjalnie nie pomogę, ponieważ udało mi się ubić tylko jednego gada i to wybitnym fartem. To był lodowy smok z Emprise du Lion na poziomie 19 (moja drużyna była wtedy, co ciekawe w okolicach 18). Podszedłem do niego bez wybitnej taktyki, bo wyskoczył dość niespodziewanie. Z myślą, że i tak zaraz jaszczur zrobi sobie z mojej drużyny drugie śniadanie, w efekcie czego będę zmuszony wczytać grę, rzuciłem się na niego jak na karpia w Lidlu. Po pewnym czasie zauważyłem, że jego pasek życia całkiem szybko ubywa, a moich mikstur jest jeszcze sporo, więc w moim sercu pojawiła się nadzieja Starałem się, aby smok nie zwracał uwagi na postacie dystansowe (co, niestety, nie jest łatwe, a SI naszych towarzyszy też czasem spłata figla i potrafią oni podejść na odległość jego oddechu bez specjalnego powodu), wykorzystywałem prowokację klasycznego wojownika (którego miałem jednego, Blackwella) i jego umiejętność dodatkowego wzmocnienia pancerza. Wszystkie mikstury leczące, oczywiście inwestowałem w wojaka, a gdy upadła jedna z moich postaci dystansowych, starałem się drugą ją ocucić (ale, nie leczyć - aby biegał z minimalną ilością życia). Uff... ledwo mi się udało. Blackwellowi pozostał może z 1% życia, gdy zadał ostateczny cios, a reszta drużyny leżała poobijana i gotowa do spotkania z Andrastą.
Heh... a to nie był najsilniejszy gad, bo ten jest na poziomie 23, a jest też kilka na 20. Panowie Gracze, jak żyć? :<