class="lbox">
Są tu fani "Imienia wiatru"? Nie tak dawno premierę miała książka osadzona w świecie wspomnianego tytułu, oczywiście napisana przez Patricka Rothfussa. Czy warto się nią zainteresować? Czy "Muzyka milczącego świata" udowadnia, że sukces autora nie był dziełem przypadku? Tego dowiecie się z recenzji!
Tradycyjnie w tym momencie powinien pojawić się akapit zarysowujący fabułę. Problem jest taki, że dostajemy jedynie szczątki mogące przypominać historię i pretendować do jej miana. Wiemy, że Auri czeka na gościa, którym najpewniej jest Kvothe. Do jego przyjścia zostało siedem dni – z jednej strony dużo, bo dziewczyna nie może się doczekać spotkania ze swoim przyjacielem. Z drugiej mało, ponieważ w tym czasie musi znaleźć dla niego prezent. Odpowiedni (inne w grę nie wchodzą). „Muzyka milczącego świata” to więc wędrówka po Podspodziu (z chwilowymi wyjściami na powierzchnię), poszukiwanie podarku oraz... ustawianie rzeczy na właściwych miejscach. Stworzenie ciekawej książki z tych niezbyt atrakcyjnych tematów graniczyło z cudem...