Zacznę może od stwierdzenia, że zdecydowanie nie przepadam za prequelami. Wolę, gdy kolejne części danego filmu stanowią jego kontynuację niż opowiadają o wydarzeniach "przed" – bo wtedy zazwyczaj nie ma elementu zaskoczenia. Zakończenie powinniśmy znać. Tak jest w przypadku filmu o Łowcy.
"Królewna Śnieżka i Łowca" to hit z 2012 roku, który odniósł na tyle duży sukces, że zdecydowano o nakręceniu następnej produkcji rozgrywającej się w tym samym świecie. Widzowie raczej spodziewali się klasycznego sequelu, lecz twórcy wybrali stworzenie prequelu. W całości skupi się on na postaci Łowcy granej przez Chrisa Hemswortha.
Przy czym Królewny Śnieżki, w którą wcieliła się, nie przesadzając, słaba i mocno krytykowana aktorka, Kristen Stewart, nie powinniśmy uświadczyć. Ewentualnie pojawi się tylko epizodycznie, tak by zdobywczyni Złotej Maliny nie frustrowała swoją obecnością widzów nieprzekonanych o jej talencie. W sumie i dobrze, ale... czy przeszłość Łowcy kogoś interesuje?
Mnie przyznam nie bardzo. Mimo że w widowisku weźmie udział również Charlize Theron, ponownie w roli Ravenny, a za najnowszą wersję scenariusza i reżyserię odpowiada Frank Darabont (znany między innymi ze "Skazanych na Shawshank", "Zielonej mili" oraz serialu "The Walking Dead"). Premiera filmu o Łowcy została zaplanowana na 22 kwietnia 2016 roku, przez co opóźniła wejście do kin remake'u "Mumii" o dwa miesiące (czerwiec 2016).
Dobrze wspominacie seans "Królewny Śnieżki i Łowcy"? Zamierzacie się wybrać na jego prequel?