Choć gry jeszcze nie przeszedłem, podzielę się moimi wspomnieniami i refleksjami.
Shadowman jest grą wyjątkową, ale nie ze względu na grafikę lecz na klimat. Jak wyżej kolega wspomniał o poziomie "Playrooms" - poziom najmroczniejszy w całej grze... a co do muzyki, to muszę ją w tamtym miejscu poprostu wyłączyć bo się boję
Nowsze horrory typu "Amnezja: Mroczny Obłęd" trzymają jako taki poziom, lecz do tej gry im bardzo daleko.
Jednym z najbardziej zapadających w pamięć tekstów jest "Nazywam się Legion, bo jest nas wielu". Jeszcze jak wypowiada to WujekSamoZło (Legion), tym swoim ostrym głosem to poprostu mam ciarki.
Kolejnym nietypowym elementem gry jest Miś Luke'a dzięki któremu podrózujemy po Piekle. Następnie Trueformy, które były tworzone z poćwiartowanych ciał Deadsiderów (o nich za chwilę), oraz uruchamiane poprzez Mroczną Duszę...
Wyżej wymienieni Deadsiderzy albo nazywani przez Jaunty'ego "Shiverers" - dusze ludzi którzy umarli. I te lamenty oraz ich płacz... Tak szczerze to mi ich żal, nie dość że cierpieli za ziemskiego życia, to jeszcze teraz muszą się męczyć w Piekle. O ile nie porwią ich Hookmeni i nie przerobią na części do Trueformów. Zastanawia mnie coś - czy po zabiciu Deadsidera wysyła się go do jakiegoś lepszego miejsca, czy w nicość? Jak myślicie?