Rok się kończy, rok zaczyna...
Kolejny, na wiele sposobów wyjątkowy, pechowy, unikatowy. Na pewno są wśród Was tacy, którzy przeklętą trzynastkę dodaną do dwóch tysięcy pożegnają szczególnie ochoczo. Za parę godzin zapomnimy ostatecznie o tym, co elektryzowało nas w minionych miesiącach, a w świecie fantastyki było tego niemało. Powroty wielkich autorów i ich równie wielkich dzieł, niekiedy kończące się jeszcze większą porażką, gigantycznym rozczarowaniem rozlicznych oczekiwań. Ze wszystkich stron bombardowani jesteśmy wszelkimi podsumowaniami roku w świecie polityki, gospodarki, sportu... My darujemy Wam dziś podobnej zapchajdziury. Świadectwo tego, co żywo interesowało nas wszystkich w 2013 znajdziecie w każdym zakątku GameExe, w recenzjach książek, filmów, gier, felietonach, tłumaczeniach, newsach, działach, dyskusjach i wielu, wielu innych.
Rzekłby ktoś – nic nowego, koniec roku jak co roku. Istotnie, wszystko ponownie toczy się kołem, od nowa i przed siebie. A jednak...
A jednak dla nas mijająca trzynastka była szczególna. Nie tylko za sprawą kolejnych wydarzeń w życiu redakcji, nowych otwarć, z dawna odkładanych podsumowań, mniej lub bardziej przyjemnych pożegnań czy wreszcie długo wyczekiwanych i celebrowanych powrotów. Te wydarzenia, zgodnie z pierwszą myślą, powtarzają się cyklicznie, jak kolejne karty szczęścia lub pecha odkrywane przez los każdego roku, jedynie z nieco zmienionymi opisami. Najważniejsze jednak, że tym razem cykl ten zatoczył pełne koło, liczące sobie aż 10 lat fantastycznej średnicy.
Tak jest, drodzy państwo, wszyscy przyjaciele, goście, przygodni podróżni, starzy druhowie i zaprzysięgli wrogowie. Czy chcemy tego, czy nie, 10 lat istnienia GameExe stało się faktem, w takiej właśnie, a nie innej formie, i nie da się już tego odwrócić. Oto wspólny sukces dziesiątków redaktorów – recenzentów, grafików, tłumaczy, pomysłodawców, awanturników, tytanów pracy, magów sztuki oratorskiej, alchemików HTMLa i innych mistrzów dziedzin wszelakich. 10 lat, o których nie byliśmy w stanie opowiedzieć w jednym streszczeniu, choć przez ostatni miesiąc Charon, krzyslewy, Medivh, Tamc. Ranger, Vitanee, Tokar, Lionel i cała nasza redakcyjna zgraja dzielnie walczyła, by jak najlepiej podzielić się z Wami naszą wspólną radością. Ja sam myślałem, by właśnie teraz, w ostatnim momencie ostatniego dnia jubileuszu, przybliżyć Wam nieco arkanów naszej pracy, z której jedynym profitem jest Wasz komentarz i zainteresowanie. Czy jednak jako naszych gości, przyjaciół, niekiedy wieloletnich towarzyszy, powinna zajmować Was techniczna strona kuchni? Lepiej chyba skupić się na jakości serwowanych w niej potraw, bo przecież nie sami dla siebie siedzimy w niej niekiedy od świtu do nocy, waląc się wzajemnie po łbach garnkami, patelniami, wałkami i innymi narzędziami redakcyjnego mordu.
Doświadczenie uczy, że internauci odpadają mniej więcej w połowie tekstów równie długich jak ten, a ja, mimo upływu lat, wciąż nie chcę go słuchać. Po pierwsze dla tego, że obok tego roku nie mogę – choćbym chciał – przejść obojętnie. Nie sprawił tego nowy "Wiedźmin", "Hobbit" ani żaden pojedynczy incydent ze świata fantastyki lub mego własnego, ale całokształt, na który się składały. Drugim powodem, dla którego bezczelnie ignoruję regułę skracania wypowiedzi wraz z domniemaną średnią inteligencją odbiorców jest fakt, że kieruję go do czytelników GE. Do ludzi, dla których, z którymi i przez których poprawiamy niekiedy o 5 rano kropki i przecinki po 24 godzinach w pracy. Ostatnie 10 lat pokazało, że było warto.
Dlatego też, w imieniu swoim oraz całej redakcji, życzę, by kolejne 10 lat, a przynajmniej nadchodzący rok 2014, udowodnił nam jeszcze więcej.
Więc szczęśliwego Nowego Roku!!!
I pamiętajcie, że Cthulhu Fhtagn...