Czy sam intrygujący świat wystarczy do wykazania płynności finansowej i wykrojenia własnego kawałka toru na kapryśnym rynku MMORPG? Przekonamy się już niedługo, bo 4 kwietnia 2014 roku, kiedy to na komputery osobiste i Maci zawita "The Elder Scrolls Online". Nie oszukujmy się, produkcja ZeniMax Media od pierwszych zapowiedzi nie błyszczała inwencją i nie powalała nowinkami, a główny nacisk postawiono na zabawę oraz eksplorację Tamriel.
Jasne, nie jest to zła droga, ale do tego mięsiwa warto dorzucić kilka ziemniaczków, jakąś fikuśną sałateczkę i dobre sosiwo. Samo pieczyste na talerzu, choćby nie wiem jak smaczne, wygląda dość biednie. Przekonać możecie się o tym oglądając najświeższy zwiastun gry.
"The Elder Scrolls Online" będzie wymagał również opłacenia comiesięcznego haraczu. Przyjemność zabawy w wirtualnym Tamriel została ustalona na 13 Euro (ok. 55 zł). Rzecz jasna, jeżeli ktoś zdecyduje się na kwartalne bądź roczne rozliczenie, może oczekiwać stosownej zniżki. Twórcy planują także wprowadzenie systemu mikrotransakcji, jednakowoż będzie ona obejmować jedynie bibeloty, które wyróżnią danego bohatera i nie wzmocnią go w żaden sposób.
Tytuł zadebiutuje również na PlayStation 4 oraz Xbox One, jednak w tej kwestii wiadomo jedynie tyle, że premiera na tych dwóch platformach zaliczy ponad dwumiesięczny poślizg. Konsolowcy już dziękują "blacharzom" za darmowe beta-testy.
Przyjmuję zakłady. Osobiście daję grze pół roku, a potem przewiduję zmianę systemu na "free-to-play" jako rozpaczliwy ratunek przed śmiercią.