[Batman: Arkham Origins] Recenzja

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją gry "Batman: Arkham Origins"!

Informację o nowym "Batmanie" przyjąłem z lekką nutką niepokoju. Wciąż jeszcze świeżo po mocnej końcówce z "Arkham City", miałem nagle cofnąć się w czasie do momentu, gdy poczciwy Bruce Wayne dopiero przygotowywał się do wydarzeń znanych z dwóch poprzednich wcieleń serii. Czy wigilijna noc, w trakcie której rozgrywa się akcja "Arkham Origins", była warta grzechu?... Czytaj dalej!

Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!

Odpowiedz
Trzy zastrzeżenia od człowieka, który nie miał jeszcze okazji zagrać, a które rodzą pewne obawy:
1. Batman wydaje się zbyt atletyczny. O ile w "Asylum" było to akceptowalne, bo kostium ciasno opinający umięśnione ciało nadzwyczajnie wyćwiczonego wojownika był przełożeniem jednej z kilku komiksowych konwencji, o tyle ty mam wrażenie, że Nietoperz w swej przeciwpancernej zbroi musi ważyć minimum ze 120 kilo.
2. Całość zdaje się zbyt futurystyczna. Modele postaci, wyposażenia, światła, środowisko - trochę jakbym grał w "Blade Batmanner" czy "Bat Element". Ani to noirowy gotyk Burtona, ani industrialny realizm Nolana, ani neoklasyczny, komiksowy psychocrawler "Asylum".
3. Nie ma Batmana bez Jokera. Nie ma Jokera bez Marka Hamilla. Może w ekranizacjach Alana Moore'a, ale na pewno nie w serii "Arkham".
Odpowiedz
1. Mi się to podoba o tyle, że w Origins i styl walki zrobiony jest na bardziej brutalny - fajnie to oddaje klimat tego, że Bruce JESTEM NOCĄ Wayne dopiero zaczyna jako Batman, policja go nie lubi, ludzie go nie lubią, a przestępcy nie boją się jeszcze go do końca. Więc leje ich tym brutalniej, żeby się bali - a jakiś czas później w Asylum i City, już nie musi. Już wszyscy wiedzą.

2. Przesadzasz - jedyne do czego się można przyczepić, to fakt, że miasto jest puste - oprócz przestępców nie ma nikogo na ulicach, niby dlatego, że to śnieżyca i gwiazdka, ale gaddemyt, nawet w City wrzucili na odwal się trochę więźniów politycznych. Miasto jest praktycznie identyczne jak to w City, z tymi samymi steampunko - szalona secesja elementami. Przypomina to wszystko taki misz masz szaleńca.
Zresztą za design nadrabia fabuła, rzucając akcję właśnie w święta i robiąc po raz kolejny jedną z tych długich, Batmanowych nocy, kiedy Bruce nie może się zatrzymać, bo musi wymierzać sprawiedliwość.

3. MASYWNY SPOILER:

SPOILER

Czarna Maska to Joker, który podszywa się pod niego od jakiegoś czasu. Origins w tytule odnosi się do początków relacji między Jokerem i Batmanem, oraz podwalin Jokerowej obsesji na punkcie nietopyrza. Facet od Jokera to nie Hamil, prawda, ale się sprawdza - szczerze mówiąc pasował mi nieco bardziej, niż ten, co podkładał głos Jokerowi w Injustice. Wiadomo, Hamila nic nie przebije, ale jak się nie ma co się lubi...


Ogólnie Origins to dla mnie najdoroślejsza i najciekawsza pod względem fabuły część serii - fajne jest to, że nikt Batmana nie lubi, Alfred chce mu zrobić kolację i się na siebie wydzierają, a Bane jeszcze nie jest tępy. Ron Perlman jako Deathstroke to też swoją drogą majstersztyk i walka z nim jest jednym z jaśniejszych momentów w grze. No i to domknięcie jego wątku na końcu...



Sygnaturowy elementarz gifów awaryjnych - używać tylko w ekstremalnych przypadkach:

SPOILER







Jak masz w poście kaczeńcowyˆ dopisek, istnieje duża szansa, że jest on mojego autorstwa.

Odpowiedz
Rzeknę Ci tylko jedno, drowie - ilekroć będziesz wracał ciemna nocą do domu, miej oczy dookoła głowy. Wiedz, że na każdym gzymsie może czekać na Ciebie Batman.
Odpowiedz
← Artykuły

[Batman: Arkham Origins] Recenzja - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...