Mamy już świeżutkie wyniki konkursu, w którym do wygrania były dwa egzemplarze Drakensang: Dragon Edition. Zadaniem uczestników było zarekomendowanie w kilku zdaniach swojej ulubionej gry cRPG. Zwycięskie teksty możecie przeczytać w rozszerzeniu newsa, a zapewniam Was, że warto. Oczywiście, liczę, iż sami również podzielicie się swoimi typami.
Jakub P.
Przemierzając odmęty internetu, zastanawiasz się zapewne Drogi Czytelniku co tutaj do cholery robisz? Czy wczorajszego wieczora wypiłeś tak dużo energetyków, nabijając level w "Metinie" (bądź WoWie dla co ambitniejszych), że o poranku czujesz mętlik i chaos w głowie, porównywalny do kaca po trzydniowej libacji spirytusowej?
No cóż – jakby nie patrzeć impreza to niebezpieczna wymiana. Wieczór zabawy za następny dzień śmierci klinicznej, a w gorszych przypadkach miesiące spojrzeń znajomych i wspomnień: "A pamiętasz, jak na tamtej bibie naprułeś się do granic możliwości i zrobiłeś...?". Podobne opinie krążą także o filmach, muzyce czy grach komputerowych...
Bullshit. O co chodzi z wolnym czasem? O to, żebyś go spędził tak aby później tego nie żałować – a więc najczęściej rozrywkowo. Jak śpiewał jeden artysta: "Po co mi mama, po co mi tata, przecież w Tibii mam brata.".
Jeśli uważasz więc, że ten tekst może pisać ktoś, kto ma naprawdę coś ciekawego do powiedzenia (albo jest ciężko chory psychicznie), to na pewno się dogadamy...
Zakładam, że chciałbyś być Jedi? No przecież, kto by nie chciał... Nie, nie, chwileczka. Wyglądasz mi raczej na Sitha o łysej głowie i tatuażu na klacie (w końcu ostatnia noc była dla Ciebie ciężkim przeżyciem)... Hmmm... Twój wybór. Mówisz, że nie lubisz Gwiezdnych Wojen? Poczekaj, poczekaj, za chwile rozwiejemy Twoje wątpliwości. Daj mi szansę... O jakiej grze mówię? Jedi Academy? Ha-ha-ha, bądźmy poważni. W Star Wars nie chodzi tylko o rzucanie mieczem świetlnym i rozwalanie kolejnych grupek droidów (chociaż w sumie...), bo zauważ Drogi Czytelniku – co jest motorem napędowym Gwiezdaczy? Taaak, nie mylisz się – moc. Ale kto zatem kontroluje moc? Nie do końca ten, kto ma naturalny talent, choć to jest również istotne... Ten kto ma gadane, ten kontroluje moc. Zapytasz więc czemu tak uważam? Jak Anakin dostał się w ręce Jedi? A co się stało, że przeszedł na ciemną stronę? Ktoś zawsze wyciąga dłoń... Tym razem ta dłoń może być Twoja.
Star Wars: Knights of the Old Republic, ot co. Kwintesencja Gwiezdnych Wojen i klasycznego cRPG, ale czy aby na pewno? Jeśli nie jesteś fanem Star Wars i doszedłeś do tego miejsca – pełen szacunek, ponieważ właśnie znalazłeś coś dla siebie. KOTOR to nie gra dla przeciętnego zjadacza chleba, który spędza każdą wolną chwilę śliniąc się na zdjęcie Lei w obcisłym, kosmicznym stroju. Uwierz mi, Drogi Czytelniku, że nigdy nie byłem fanem Gwiezdnych Wojen, ale to, co zwraca uwagę w tej grze, jest niesamowita fabuła, w którą wczuwasz się do tego stopnia, że pomimo wcześniejszej niechęci do tego uniwersum stałem się jego zagorzałym zwolennikiem. Typowa gra starej daty, którą po pierwszym uruchomieniu jesteś w stanie przejść w następne 48 godzin bez przerwy na sen i z nocnikiem pod krzesłem. Co zwraca uwagę w Star Wars: Knights of the Old Republic?
W pierwszej kolejności oczywiście jest to wyżej wspomniana fabuła, której grande finalle zrzuci ze stołka każdego. KOTOR to jedna z pierwszych gier, w których mamy tak ogromny wpływ na towarzyszy – każdy dialog przybliża nam ich historie, a nasze słowa i decyzje mogą zaważyć na ich przyszłym zachowaniu. Po każdym dialogu z członkiem drużyny nie możesz się doczekać, aż zdobędziesz kolejny poziom (oczywiście jak to wypadało w klasykach – kolejne historie odkrywało się dopiero po awansie). Warto tutaj dodać, że w Star Wars: Knights of the Old Republic nie ma babci zbierających chrust. Każdy NPC jest niesamowicie barwny i ciekawy, prezentuje coś odmiennego (aż smutno, że podróżować mogą z nami naraz tylko dwie postacie). Jeśli dołożycie do tego nietuzinkowość, z którą wiąże się mechanizm od zera do bohatera, wtedy mamy niesamowicie epicką przygodę.
Jeśli w grach cenisz sobie grywalność, przede wszystkim, a dopiero później znaczenia ma dla Ciebie grafika (bo nawet o muzykę w tej produkcji nie mogę się przyczepić) to znaczy, że nie zapomniałeś ducha klasycznych RPG i znasz się na rzeczy. Bo o to właśnie chodzi w tym gatunku. W KOTOR nie jesteś od razu panem świata, zaczynasz jako żołnierz i z czasem stajesz się kimś wyjątkowym, odkrywają w Tobie potencjał... a może jednak nie? Z taką zagadką słowną zostawię was, a teraz pędźcie do sklepu, bo przy dobrej okazji kupicie tą wspaniałą giereczkę w cenie wahającej się do 30 złotych. I nie martwcie się, bo zapewniam Was, że jeśli spędzicie chwilę czasu nad tą produkcją, już za niedługo będziecie mogli pochwalić się przejściem sequela – zarówno jako Sith czy Jedi.
Jędrzej K.
Ulubiona gra cRPG – Fallout 2.
Olbrzymi postapokaliptyczny teren w stylu retro-futuro i główny cel nie związany z ratowaniem świata mogłyby wystarczyć do polecenia tej gry każdemu, a to dopiero początek. Dochodzi do tego świetnie pomyślany rozwój postaci, statystyki wpływające bezpośrednio na grę (np. mają Inteligencję na poziomie jeden nie idzie się dogadać z większością NPCów w grze, ale za to można prowadzić rozbudowane rozmowy z tymi, którzy dla inteligentniejszych postaci są idiotami i półgłówkami), tony sprzętu możliwego do zebrania, rewelacyjne zadania poboczne czy możliwość utworzenia drużyny (pod warunkiem posiadania wystarczająco wysokiej charyzmy). Do tego wszystkiego gracz ma olbrzymią swobodę działania – nie dość, że wiele zadań można wykonać na przynajmniej dwa sposoby, to można wystrzelać całe miasto, jeśli komuś przyjdzie akurat na to ochota. Świat Fallouta jest brudny i mało sympatyczny, ale wiarygodny, za co kochają go miliony fanów.
W pełni zgadzam się z Jakubem – "Star Wars: Knights of The Old Republic" jest najlepszy! A jaka jest Twoja ulubiona gra cRPG?