Grę przeszedłem na dość podobnym składzie drużyny.
- Ja (paladyn, łowca zdechlaków [ehh, ta niewrażliwość na wysysanie poziomów...

])
- Minsc i Boo (dwie bronie, najcięższy tank na polu walki)
- Aerie (czarodziejstwo i w mniejszym stopniu kapłaństwo + oczywiście romansik)
- Anomen (kapłan, tank wsparcia)
- Mazzy (łucznik)
- Pusty Slot
Już wyjaśniam, co robiłem z tym pustym slotem, gdyż to posunięcie czysto taktyczne. Do niego brałem bohaterów na okres zadań (Valygara na Kulę sfer, Jana Jansena na jego quest rodzinny, Keldorna na quest rodzinny [zwalniałem go ze słuzby] itp.) Na czas walk w miejscach z pułapkami brałem Yoshimo. Z Yoshimo także popłynąłem na wyspę. Tam go zakatrupiłem i zabrałem serce (doświadczenie...). Na koniec brałem Imoen jako drugie wsparcie magiczne. I z tą ekipą przeszedłem Cienie Amn jak i Tron Bhaala.
Przez całą grę nie potrzebowałem praktycznie złodzieja. Wszelkie pułapki rozbrajał... Minsc. Był tak obładowany pancerzem, pierścieniami, amuletami, czarami, że nic, absolutnie nic nie mogło go tknąć. A nawet, jeśli jakimś cudem padł, a było to już późniejszych etapach gry, miałem wystarczająco mocnych kapłanów, by go wskrzeszać i wykurować. A z zamkami spokojnie radziła sobie Imoen, albo, jak nazywa ją Hawk, Immy.