Rozpoczął się nowy i słoneczny dzień w Pallet Twon ,który był twoim domem. Całe przedpołudnie spędziłeś na pakowaniu niezbędnych rzeczy. Dobrze ,że udało ci się odwiedzić profesora Oaka aby odebrać pakiet ośmiu pokeballów i pokedex ,który był bardzo pożytecznym urządzeniem. Spakowany i gotowy do drogi spojrzałeś na czas wyświetlany na ekranie pokedexu. Okazało się ,że jest godzina w pół do drugiej po południu. Cóż to była za pora. Wydawała się idealna na wędrówkę.
*****
Po kilkunastu minutach podążałeś leśnym traktem do Viridian City, które było najbliższym aczkolwiek niewielkim miastem z Centrum Pokemon. Twój podopieczny Bulbasaur Lin spoczywał bezpiecznie w pokeballu. Domyślałeś się jedynie ,że powinien stoczyć jakiś pojedynek. Długo okazji nie musiałeś szukać. W twojej najbliższej okolicy widziałeś małego pokemona wróbla Pidgeya , który interesował się poszukiwaniem robaków.
Dalej były dwie pojedynkujące się samce Rattaty. Fioletowe myszy należącego do rodzaju pokemonów normalnych walczyły bardzo dzielnie.
Na dużym kamieniu siedział Sentret ,który rozkoszował się smakiem czerwonego jabłka. Pokemon szop zajęty wyglądał dość uroczo.
Żaden z tych stworków nie był typem ,który preferowałeś, ale od czegoś musiałeś zacząć. Zawsze mogłeś użyć pokedexu ,który ujawni informacje o tych stworach.
Cieszyłem się ładną pogodą i tym, że moja podróż zaczyna się tak przyjemnie. Wystawiłem twarz do słońca, a moje usta wykrzywiły się w uśmiechu. Ucieszyłem się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem pokemony, z którymi mógłbym odbyć walkę. Tylko na to czekałem. Ale którego wybrać? Wziąłem do ręki swój pokedex, aby dowiedzieć się czegoś o nich. Wiedziałem, że nie wyniorę Sentret'a, ponieważ jego wygląd mi się nie podobał. Zawsze jednak warto było dowiedzieć się czegoś o każdym napotkanym pokemonie. Najbardziej podobały mi się Rattaty... Spojrzałem na urządzenie trzymane w dłoni, aby uzyskać informacje o stworzeniach...
Odpalając pokedex spowodowałeś iż mechaniczny głos zaczął wypowiadać informacje na temat danego stworka.
- Pidgey jest często spotykany w lasach i polach. Posiada on bardzo łagodne uosobienie .W razie zagrożenia ten pokemon macha skrzydłami przy ziemi , wzbudzając tumany kurzu i piasku., prawie nigdy nie atakuje. Mniejsi oponenci zostają zmieceni przez podmuchy wiatru , tego typu zachowanie pozwala mu też na zdobycie pożywienia - wywiewa on małe insekty z ukrycia. Pidgey posiada niezwykle silny zmysł orientacji . Nie ważne jak dale kogo od swojego gniazda zostanie zabrany, zawsze on jest w stanie wrócić z powrotem. Rattata jest także często spotykany w lasach i polach, ten mały zwinny Pokemon broni się gryząc na oślep każdego przeciwnika. Kąsa on wszystko co napotka. Jeżeli ujrzymy jednego przedstawiciela tego gatunku, możemy być pewni że pobliżu żyje 40 przedstawicieli tego gatunku. Ma on bardzo niespokojną naturę i cały czas potrzebuje ścierać swoje siekacze w związku z tym pozostaje przez większość czasu cały czas w ruchu. Rattata są wszystkożerne ponieważ jego głównym celem jest przetrwanie gatunku zwykle zadomawia się tam gdzie będzie miał stały dostęp do pożywienia. Rattaty są bardzo ostrożne- nawet podczas snu przez cały czas nasłuchują co się dzieje dookoła
Sentret to bardzo ostrożny pokemon . Podczas gdy jeden Sentret śpi ,drugi stoi na straży . Pokemon podnosi się przy pomocy swojego ogona aby uzyskać lepszy widok na okolicę. Jeśli Sentret wyczuwa zagrożenie , głośno krzyczy i uderza ogonem o ziemię aby ostrzec pozostałych członków stada. Kiedy odłącza się od grupy , nie może zasnąć z powodu strachu.
Takie informacje usłyszałeś na temat tych dzikich pokemonów. Dodatkowo zobaczyłeś dane na temat ich typów. Pidgey był stworzeniem normalnym i latającym natomiast Rattaty i Sentret to istoty tylko normalne. Wiedziałeś że musisz wybrać jedno z nich do pierwszej potyczki.
Pomyślałem, że wybiorę Rattatę. Już chwyciłem w dłoń pokeball Lina, już miałem uwolnić z niego Bulbnasaura... Kiedy oczami wyobraźni zobaczyłem czterdziestu Rattatów rzucających się na nas. W ostatniej chwili powstrzymałem rękę i skierowałem się w stronę Pidgey'a. Ten ptakowaty Pokemon też nie był zły. Niecierpliwiłem się, żeby już rozpocząć walkę. Nie zastanawiając się więc dłużej uwolniłem Lina z Pokeball'a. Ucieszyłem się widząc przed sobą znajomą sylwetkę pupila.
- Pidgey'u, szykuj się - krzyknąłem w stronę Pokemona. Była to moja pierwsza walka i nie za bardzo wiedziałem, jak się zachować.
- Lin, Warknięcie. Pokaż kto tutaj rządzi.
Twój Linu wyskoczył z pokeballa i rozpoczął potyczkę z Pidgeyem, który nie zwracał wcześniej na was uwagi. Bulbasaur warknął na niego aby pokazać swoją wyższość i pewność siebie. Zadziałało to . Wróbel stracił ochotę do walki. Bulbasaur go zaskoczył. Kompletnie zaskoczył. Podopieczny będący pod twoją opieką spisał się całkiem nieźle. Mogłeś rzucić pokeballem aby spróbować złapać Pidgeya. Mogłeś liczyć tylko na szczęście. Tylko szczęście.
-Świetnie Lin - krzyknąlem do Bulbasaura, widząc jaki efekt udało mu się osiągnąć.
- Teraz moja kolej. Niedługo będziemy mieć nowego kolegę.
Mówiąc to wyciągnąłem pokeball i wyrzuciłem go w kierunku Pidgey'. Miałem nadzieję, że uda mi się go złapać. Bardzo chciałem mieć drugiego pokemon'a. Może nie należał do typów, jakie miałęm zamiar trenować, ale drugi pokemon, to zawsze było coś. Poza tym, to była przygoda. Nawet jeśli nie uda mi się go złapać, to byłą przygoda...
Rzuciłeś pokeballem w pokonanego Pidgeya licząc na to że uda ci się go złapać ,ale miałeś też na uwadze, że ptak może uciec.
Miałeś szczęście. Usłyszałeś *DING* i wiedziałeś iż zostałeś nowym właścicielem tego pierzastego stworzenia. Pokeball z Pidgeyem spoczywał spokojnie na zielonej trawie.
Lin wydał z siebie radosny odgłos. Twój podopieczny był bardzo dumny ze swojej potyczki, która przyniosła małą dawkę adrenaliny dla stworzenia i trochę doświadczenia.
- Tak jest! - krzyknąłem zadowolony z wyniku starcia. - Brawo Lin, spisałeś się znakomicie. Mamy nowego pokemona. Juhuuu... - Byłem naprawdę bardzo szczęśliwy. Moje pierwsze zwycięstwo podczas tej podróży. Będę miał o czym opowiadać.
- No mały, możesz teraz trochę odpocząć - powiedziałem do Bulbasaura, gdy już się uspokoiłem. Znow wciągnąłem go do jego pokeball'a. Z tego wszystkiego prawie zapomniałem o zabraniu pokeball'a z Pidgay'em. Wsadziłem go do plecaka. Nie byłem pewny, czyu jeśli go uwolnię teraz, to czy mi nie ucieknie...
Szczęśliwy ruszyłem w dalszą drogę, na poszukiwanie kolejnych przygód...
Szczęśliwy i zadowolony z siebie ruszyłeś prosto przed siebie .Pogoda dopisywała a ty podziwiałeś mijane otoczenie. Byłeś w połowie drogi do miasta Viridian City. Przy najbliższej drewnianym drogowskazie spotkałeś młodą dziewczynę o czarnych prostych włosach , ciemnoniebieskich oczach, jasnej karnacji, niewielkim wzroście i szczupłej sylwetce ciała.
Dziewczę ubrana była w jasnozieloną bluzkę z krótkim rękawkiem, szarą kurtkę wycierakową, czarne spodnie i sportowe buty. Na plecach miała zawieszony czerwony duży plecak. Nieznajoma sprawdzała właśnie czas na zegarku. Gdy tylko zbliżałeś się dostatecznie blisko młoda kobieta zdecydowała się zagadać do ciebie
- Hej - powiedziała - Jak się masz ? Jesteś trenerem pokemon ? Wiem że może to wyda się nachalne i głupie ,ale szukam towarzysza do przygód i wypraw. Wydajesz się odpowiednią osobą więc pomyślałam iż może wybierzesz się ze mną do Viridian City. Nie chcę podróżować samotnie. Pełno tu gangów i jest bardzo niebezpiecznie.
Szedłem wesoło pogwizdując i grzejąc twarz w promieniach słońca. Oczyma wyobraźni widziałem siebie łapiącego kolejne pokemony i przeżywającego razem z Linem najrozmaitsze przygody. Byłem szczęśliwy i nie obchodziło mnie, ze marzenia te były nierealne. Właśnie ratowałem w myślach jakieś miasteczko od powodzi wywołanej przez jakiegoś wodnego pokemona (oczywiście jego nazwę i wygląd wymyśliłem sam), gdy spostrzegłem dziewczynę stojącą pod drogowskazem. Spodobała mi się; cieszyłem się, że spotkałem jakiegoś człowieka na swej drodze. Ucieszyłem się jeszcze bardziej słysząc jej propozycję.
- Jasne że tak. Będzie mi miło; nie będę musiał sam podróżować. - W tej chwili nie przeszło mi nawet przez myśl, ze ona może być psychopatyczną morderczynią, albo ogólnie niebezpieczna. Kiedy tak bardzo się cieszyłem, nie docierały do mnie żadne zmartwienia. Zresztą... ja zawsze byłem ufny do ludzi.
- Akurat zmierzałem w tym samym kierunku. Jestem Will, a ty? - Przedstawiłem się wyciągając do niej rękę. - Pochodzę z Pullet Town. Mamy tam piękny las.
Dziewczyna ucieszyła się i uśmiechnęła się do ciebie
- Supcio ! -zawołała z entuzjazmem po czym gdy już się uspokoiła dodała - Jestem Kachiko Nakamura i pochodzę z podobnie jak z Pallet Town. Dziwne że wcześniej ciebie nie widziałam, ale dobrze, że teraz cię spotkałam.
Ruszyliście do Viridian City rozmawiając o różnych rzeczach. Dowiedziałeś się iż Kachiko jest właścicielką Vulpixa - ognistego pokemona lisa ,który mógł ewoluować pod wpływem specjalnego kamienia ewolucyjnego.
*****
Po niecałej półtora godziny wraz z nową towarzyszką śliczną Kachiko dotarłeś do niewielkiego miasta jakim było Wertania.
W tym właśnie miejscu znajdowała się Akademia Pokemon ,która proponowała naukę wszystkim początkującym trenerom.
Niedaleko akademii był budynek oficjalnej Sali Lidera mistrza Giovanniego ,trenera specjalizującego się w pokemonach typu ziemi.
Spacerując ulicami Wertanii widziałeś różne sklepy np. z maskotami, breloczkami czy artykułami szkolnymi przedstawiającymi pokemony-robaki.
- No to gdzie teraz chcesz się udać ? - zapytała ciebie Kachiko - Niedaleko jest Centrum Pokemon w ,którym możesz sprawdzić stan zdrowia swoich podopiecznych a także wynająć mały pokój w noclegowni czy kupić jakieś jedzenie z automatu. Mamy godzinę dwunastą.
- Tak, myślę, ze to najlepszy pomysł - powiedziałem niepewnie. Tak naprawdę sam nie wiedziałem co teraz zrobić. Chciałem przeżywać przygody, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać. W końcu (jak zawsze zresztą) stwierdziłem, ze jakoś samo się ułoży, a teraz należy zrobić... cokolwiek. - Chodźmy zbadać nasze pokemony. Co prawda mój nie miał zbyt dużo okazji do uznania kontuzji, ale zawsze można pójść.
"Tak", pomyślałem, "to jest na pewno najlepsze wyjście."
-Więc chodźmy do tego centrum pokemonów. Przydałoby się też coś przekąsić. Zgłodniałem.
- Spoko - odpowiedziała Kachiko - Mam nadzieję że masz trochę funduszy na niezbędne wydatki.
Wraz z panną Nakamurą ruszyliście do Centrum Pokemon. Po kilkunastu minutach drogi znaleźliście się przed budynkiem o charakterystycznym czerwonym dachu . Nad drzwiami wejściowymi widniał symbol Pokeballa.
Wszedłeś do środka i rozejrzałeś się po wnętrzu. W każdym centrum pokemon znajdowało się oczywiście biuro siostry Joy, automaty z jedzeniem i napojami oraz telefony i poczekalnie. Przy dużym biurku stała wysoka o różowych włosach i jasnej karnacji piękna młoda kobieta, która miała na sobie typowy biały fartuch pielęgniarki. Obok niej stał różowy pokemon Chansey
- Dzień dobry - powiedziała na powitanie siostra Joy - W czym mogę pomóc ?
- Ten pokemon Chansey jest przy każdej siostrze Joy w różnych centrach Pokemon - poinformowała cię Kachiko gdy zobaczyła jak spoglądasz na tego różowego pokemona.
-Chcielibyśmy zamówić pokoje - mruknąłem niepewnie zerkając na swoją towarzyszkę.- Są... są wolne miejsca? I obiad jakby też był - Czułem się coraz bardziej niepewnie. W dodatku to, że w każdym centrum pokemon siostra miała takiego samego pokemona, wydawało mi się, lekko mówiąc, dziwne.
- Czy może przyjść kiedy indziej? Rozejrzałem się po pomieszczeniu jeszcze raz. Nie zwróciłem uwagi na zewnątrz, czy to jest parterowy, czy piętrowy budynek. Teraz rozglądałem się, czy nie znajdę gdzieś tu schodów.
Siostra Joy popatrzyła się na ciebie jak na jakiegoś kretyna.
- To jest Centrum Pokemon. Leczymy w tym miejscu ranne pokemony , ale także udzielamy noclegu dla trenerów ,których nie stać na zatrzymanie się w motelu. Tak czy inaczej mamy dostępne parę miejsc. Obiadów niestety nie serwujemy. Jeżeli chcesz coś zjeść to udaj się do jakiegoś pobliskiego baru. Możesz także skorzystać z naszych automatów z jedzeniem - odpowiedziała uprzejmym tonem kobieta.
- Erm nie uważasz iż jest za wczesna pora aby pytać się o nocleg ? -zapytała cię Kachiko - Możemy załatwić to później. Uwierz mi mamy jeszcze czas na takie sprawy - dodała dziewczyna
- Może chcesz przebadać stan swoich pokemonów ? - spytała ciebie siostra Joy
- Nie, raczej są zdrowe - odpowiedziałem na pytanie siostry Joy. Coraz bardziej jej nie lubiłem. Była nieco dziwna... może przez te różowe włosy.
- Wiesz, masz rację. - Zwróciłem się Kachiko. - Nocleg załatwimy później. Teraz może chodźmy coś zjeść, bo zrobiłem się głodny. Może znajdziemy jakiś bar w mieście, czy coś. A jak nie to chodźmy do automatów z jedzeniem. MOże być coś dobrego. A potem możemy iść się przejść po mieście. Albo nawet zajść do tej akademii pokemonów. Co o tym sądzisz?
Spojrzałem na swoją towarzyszkę czekając na odpowiedź.
- W porządku W razie czego wiesz gdzie mnie szukać - odpowiedziała siostra Joy uśmiechając się
- Mi tam wszystko jedno - odpowiedziała Kachiko gdy zaproponowałeś coś do jedzenia - Jedzenie z automatu jest tańsze niż w barze ,ale możemy znaleźć coś dobrego. Decyzja i tak jest twoja. Co do wędrówki po mieście to czemu nie. Nie mam nic przeciwko temu. Wracając jeszcze do sprawy baru to znam taki jeden. "Ogród Butterfree " jest uroczym miejscem ,ale ceny mają różne. Raz wysokie a raz niskie. W razie braku gotówki możemy się złożyć. Wiesz taniej i weselej. - po tych słowach dziewczyna czekała na twoją reakcję.
- Właściwie... automat jest bliżej. Więc po co się trudzić z szukaniem baru, nawet jeśli jakiś znasz. Chodźmy więc do maszynki z jedzeniem. Głodny już jestem.- Rozejrzałem się za automatem z jedzeniem i ruszyłem w jego kierunku, gdy tylko odnalazłem przedmiot mych poszukiwań. - A tak właściwie, to dokąd zamierzasz iść potem i czemu wyruszyłaś w podróż?
Wraz ze swoją towarzyszką ruszyłeś do najbliższego automatu z jedzeniem. Maszyna była dobrze wyposażona w różne przysmaki. Soki, batony, kanapki w folii , chipsy, ciastka, żelki owocowe. Do wyboru do koloru. Kachiko podeszła do urządzenia i wpłaciła określoną kwotę. Po kilku sekundach dziewczyna odebrała sok i kanapkę oraz paczkę żelek.
- Najpierw udam się do Wertańskiego lasu aby złapać jakiegoś pierwszego pokemona a później moje kroki skieruję do Pewter City. Wyruszyłam w podróż bo nie chciałam utknąć w Pallet Town. To chyba zamierzenie każdego początkującego trenera. Bogata w sumie nie jestem. Moi dalecy krewni wspomogli mnie w przygotowaniach do podróży. A jak jest z tobą ? Dlaczego postanowiłeś zostać trenerem - odpowiedziała dziewczyna kończąc swoją odpowiedź zadanym pytaniem
- Ja? Hmm... Po prostu szukam przygód i tyle. Żadnych istotniejszych powodów. Po prostu chęć przygody. - Mówiąc to podszedłem do automatu z jedzeniem i zamówiłem sok, dwie kanapki i ciastko. Najpierw zabrałem się za to ostatnie. Uśmiechnąłem się, gdy tylko wziąłem pierwszego gryza. - Dobre. Poza tym ,czemu mam siedzieć w domu, skoro jest jeszcze tyle świata do odkrycia. Tyle niezwykłych krain w których nie byłem i których nie widziałem. Pomyśl ile jeszcze nas czeka. - Skończyłem ciastko, popiłem je paroma łykami soku i wgryzłem się w kanapkę. - To gdzie jest ten las Werteński, czy jak mu tam był?