Mały Sandshrew powąchał twoją wyciągniętą dłoń a nawet lekko się o nią otarł swoją głową niczym kot , który domagał się głaskania lub zwrócenia na siebie uwagi.
Feomatar uspokoił się i nie boczył się na nowego kolegę. Smok w krótkiej chwili przemyślał twoje słowa.
Nagle usłyszałeś czyjeś kroki i odgłosy lekkiego uderzania o ziemię kija podróżnego. Owe dźwięki należały do nastolatki o długich czerwonych włosach, ciemnozielonych oczach, jasnym odcieniu skóry. Nieznajoma miała średni wzrost, szczupłą sylwetkę ciała i niewielki ,ale kształtny biust.
Dziewczyna ubrana była w bluzę z długim rękawem w kolorze szkarłatu, która częściowo zakryta została przez ciemnozieloną kamizelkę. Dolną część garderoby stanowiły szare spodnie i brązowe buty. Przy pasie ze złotą klamrą przypięte były dwa oznakowane naklejką pokeballe i cztery zwykłe. Dziewczyna na plecach miała zawieszony czerwony plecak podróżny z niezbędnymi rzeczami.
Nastolatka trzymała w dłoni zwykłe ,dębowy kij z czerwoną wstążką. Na twój widok uśmiechnęła się przyjaźnie
- Widzę że nie jestem sama na tym szlaku - powiedziała miłym głosem - Nazywam się Blaze a ty ?
Wyprostował się i uważnie otaksował dziewczynę od góry do dołu.
- Setsuna. - odparł wreszcie, spoglądając znowu na stojącego przed nim stworka. - Nigdy nie jesteśmy sami na szlaku. Jedyne wątpliwości, to kogo tam spotkamy i jak dobrze będziemy na to przygotowani. To Feomatar. - wskazał Charmandera. - A to mój nowy kolega, którego imienia jeszcze nie poznałem. - przykucnął przed Sandshrew i wyjął pusty pokeball. - Jeśli chcesz iść ze mną, powinieneś mieć własne imię, tak wyjątkowe jak i ty. Co powiesz na Musashi, mój pancerny przyjacielu? To wspaniała nazwa, pełna siły i dumy. Nazwa godna kogoś wielkiego i potężnego.
Dziewczyna posłała ci uprzejmy uśmiech po czym odezwała się
- Miło mi zatem Ciebie poznać Setsuno oraz twoich towarzyszy. Hej Feomatar , witaj Musashi
Blaze zamilkła i patrzyła na decyzję Sandshrewa. Pancerne stworzenie zastanawiało się czy chce dołączyć do twojej drużyny. Odpowiedź była dla niego jasna. Sandshrew przy pomocy swojego ogona uaktywnił mechanizm pokeballa . Usłyszałeś charakterystyczne *DING* . Zyskałeś kolejnego podopiecznego. Całkiem nieźle ci szło. Trzeci zyskany pokemon! Miałeś dobry powód do radości.
- Wybierasz się może do Marmorii ? - zapytała prosto z mostu dziewczyna - Zmierzam właśnie w tym kierunku i pomyślałam, że przyda mi się jakieś towarzystwo. Samotne podróżowanie nie jest miłym sposobem. Ostatnimi czasy kręcą się kłusownicy i członkowie różnych gangów, którzy liczą iż okradną cię z całego dobytku. Co sądzisz o mojej propozycji ? - po tych słowach Blaze czekała na twoją decyzję.
Podniósł się z ziemi, poczekał aż Nagi usiądzie mu na ramieniu i wzruszył głową.
- To kierunek równie dobry, jak każdy inny. Teraz tym lepszy, że w towarzystwie uroczego kompana. - uśmiechnął się uprzejmie, mocując pokeball do pasa. Był zadowolony z początku wyprawy, w sam raz na start i na przyszłe trudy, których bez wątpienia będzie znacznie więcej, niż szczęśliwych zbiegów okoliczności.
- Cóż sprowadza Cię w te rejony, jeśli można spytać? Udział w Lidze? Pokemony konkretnego rodzaju?
Nagi wylądowała na twoim ramieniu i uszczypnęła cię swym dziobem w policzek.
-Wygląda na milutką i bardzo zżytą z Tobą – skomentowała Blaze zachowanie sowy.
Dziewczyna uśmiechnęła się i lekko zarumieniła się gdy usłyszała twoje słowa.
- Ja urocza ? Nie wygłupiaj się Setsuno – odpowiedziała zadziornie – Nie uważam siebie za taką. No ,ale wracając do twojego pytania to chętnie na nie odpowiem. Zawsze to jakaś wiedza o tej drugiej osobie nie ? W Viridian City mieszka moja babcia ,która ma małą hodowlę Eevee. Niedawno dostałam od niej parę bliźniaków. Jej znajomy w Pewter City ma dla mnie dwa kamienie ewolucyjne. Jeden ognisty a drugi wodny ,ale musiałam na nie zarobić więc przez cały miesiąc pracowałam to tu to tam. Wiesz jak czasami jest prawda ? W końcu postanowiłam udać się w podróż. Miałam wybrać się z kumpelą ,którą znam korespondencyjnie ,ale ona poznała jakiegoś Sammiego i wyruszyła z nim. Chuj zresztą z nią. Nie przejmuję się tym. Jeżeli pytasz o moje preferencje pokemonów to lubię ogniste, bo to jest mój żywioł. Toleruję także wodę ponieważ gasi ogień i draży skałę. Jest nieprzewidywalna tak jak ja. Chciałabym mieć też jakiegoś elektrycznego pokemona. Niekoniecznie Pikachu bo nie przepadam za żółtymi myszami ,które piszczą „Pika, pika”. Oczywiście jak każda trenerka pragnę zdobyć pokemona psychicznego a może nawet i legendę. No dobra rozgadałam się więc teraz twoja kolej. Opowiadaj towarzyszu w trakcie naszej podróży aby nie było nam nudno. – na tych słowach dziewczyna zakończyła swoją dość długą wypowiedź.
Przez chwilę szedł w milczeniu, zastanawiając się nad usłyszanymi słowami, jak również nad własną odpowiedzią. Faktycznie, bardzo wygadana ta dziewczyna. Nawykły do ciszy i odgłosów lasu nie przepadał za trajkotaniem, ale nie zamierzał marudzić, może jeszcze okazać się przydatna.
- Całe życie spędziłem w lesie. - zaczął wreszcie swoją wypowiedź. - Zawsze wolałem to, niż błyszczące podłogi i luksusowe salony. Zżyłem się z naturą i poznałem ją na tyle, że postanowiłem ruszyć dalej. Nie można spędzać całego życia w jednym miejscu, więc wyniosłem z rodzinnych stron bagaż solidnych doświadczeń i ruszyliśmy. Moi towarzysze są ze mną zżyci, bo tylko na takiej relacji można się opierać, w walce, w dziczy, w życiu. - pogładził po łbie idącego obok Feomatara. - Wszystkie inteligentne stworzenia zasługują na szacunek, dlatego nie potrzebuję takich, którym wciąż trzeba coś narzucać. Ja wybieram sobie je tak samo, jak one mnie. Wówczas układ jest pewny i uczciwy. A że czasami trudny... - spojrzał ponownie na ognistego towarzysza. - Cóż. Na tym właśnie polega cała zabawa z ogniem.
Blaze wysłuchała cię z uwagą
- Czyli jak dobrze rozumiem skoro nie lubisz bogactwa i tego typu spraw to jesteś jakimś bogaczem ? Dziedzicem ? - powiedziała dziewczyna - Tak to prawda z całym tym szacunkiem chociaż to u mnie wątpliwa sprawa. Wiesz szanuję pokemony ,ale mam gdzieś wszystkich tych głupków ,którzy mądrzą się jacy są to wspaniali. Dawno temu właśnie o tę sprawę pokłóciłam się z Mistrzynią Misty, ale nie chcę o tym mówić. Przynajmniej teraz. Pokomplikowało się to trochę - tu Blaze zamilkła i reszta drogi minęła wam w milczeniu.
*********
Nim się obejrzałeś znajdowałeś się na obrzeżach Pewter City. Widzieliście pierwsze budynki.
Twoja towarzyszka wyciągnęła pokedex i sprawdziła czas.
- Oho jest godzina piętnasta - powiedziała dziewczyna
Swoim zielonymi oczami szukała znajomego babci. Nagle usłyszeliście wołanie "Blaze Futuryama! Blaze Futuryama!"
Właścicielem tych nawoływań był starszy łysy mężczyzna z widoczną lekką nadwagą ubranego w żółtą koszulę, jasnoniebieskie spodnie "ogrodniczki" i czarne buty.
- Ach to pan - rzekła zadowolona dziewczyna ,która natychmiast do niego podbiegła.
Przez kilka chwil dwójka rozmawiała ze sobą. Widziałeś jak gość wręcza dwa kamienia a dziewczyna odbiera je i za nie płaci. Po tej całej rozmowie i handlowaniu Blaze wróciła do ciebie
- Już po sprawie - oznajmiła zadowolona uśmiechnięta dziewczyna - Masz jakieś plany w tym mieście ? Chcesz się wybrać do centrum pokemon ? A może chcesz się mnie pozbyć ? Jeżeli tak to nie ma sprawy.
Jeżeli chodziło o Blaze to jednej rzeczy byłeś pewny. Dziewczyna nie owijała w bawełnę. Waliła prawdę prosto z mostu.
- Ależ skądże, z przyjemnością dowiem się wszystkiego, co warto wiedzieć o tym mieście. Rozumiem, że jesteś nieco bardziej z nim obeznana. Może zechcesz pokazać mi co ciekawsze miejsca? Chyba, że czas Cię nagli i załatwiłaś już swoje sprawy. - zapytał uprzejmie. Zawsze można było zaoszczędzić trochę czasu, który musiałby przeznaczyć na samotne błąkanie się i nagabywanie przypadkowych przechodniów o różne sprawy. - Choć w pierwszej kolejności faktycznie, muszę odwiedzić Centrum. Moi towarzysze muszą nieco odpocząć po ostatnich walkach.
Blaze uśmiechnęła się . Dziewczyna wyglądała na bardzo uradowaną z twojej decyzji. Twoja odpowiedź spowodowała iż promieniowała szczęściem ,które stopniowo zaczęło udzielać się w twojej osobie.
- Oczywiście, że nie mam innych planów i mogę pozwiedzać z Tobą niedoceniane Pewter City - rzekła gdy tylko ochłonęła - A, wybacz mój nagły wybuch radości ,ale nie spodziewałam się iż zechcesz wędrować ze mną. No dobra, idziemy do centrum pokemon skoro musisz je najpierw odwiedzić.
Blaze postanowiła zostać twoją przewodniczką. Feomatar starał się nadążać za waszymi krokami natomiast Nagi zamknęła oczy i ucięła krótką drzemkę.
Popołudniowe słońce ogrzewało swymi promieniami twoją skórę. Pierwsze kroki skierowaliście główną ulicą.
-[i] Wracając do wcześniejszej kwestii to bywałam tutaj od czasu do czasu. Babcia często tu przyjeżdżała po większe zakupy. Nie będę ukrywała faktu iż tutejsza biblioteka jest znacznie lepiej zaopatrzona. Uwielbiam komiksy o super bohaterach - powiedziała Blaze po czym znów nadawała - Do ciekawszych miejsc w tym mieście śmiało można uznać miejscowy stadion prowadzony przez Mistrza Brocka. Organizowane są walki i pokazy kamiennych pokemonów. Przyznaję iż kiedyś wpadałam i oglądałam występy. Nieco dalej od tego miejsca jest interaktywna i nowoczesna tablica ogłoszeń z różnymi informacjami i wieściami. Pewter City ma także miejscowy park rekreacji. Idealny do wypoczynku. Mówię ci warto tam pójść i pozbierać myśli. Oczywiście obecne są także Oddział Laboratorium Profesora Oaka , siedziba uczestników "Wezwania Mistrzyni Sayuri" i mały budynek należący do wielkiego pana Aredo, który jest właścicielem firmy "Arcticuno"
Podczas wędrówki słuchałeś Blaze. Widziałeś różne mniejsze budynki i mieszkańców ,którzy wracali do domów.
Gdy Blaze skończyła mówić okazało się ,że byłeś już na miejscu. Stałeś przed Centrum Pokemon. Budynek miał jasnoniebieskie ściany i charakterystyczny czerwony dach . Nad drzwiami wejściowymi widniał symbol Pokeballa.
Wszedłeś do środka i rozejrzałeś się po wnętrzu. W każdym centrum pokemon znajdowało się oczywiście biuro siostry Joy, automaty z jedzeniem i napojami oraz telefony i poczekalnie. Przy dużym biurku stała wysoka o różowych włosach i jasnej karnacji piękna młoda kobieta, która miała na sobie typowy biały fartuch. Obok niej stał różowy pokemon Chansey.
- Nic się tutaj nie zmieniło - powiedziała Blaze - Wiesz co załatw sprawę z siostrą a ja skoczę do automatu. Kupie jakąś kanapkę. Chcesz coś ?
- Dziękuję, coś zimnego do picia. Razy dwa. - poprosił i skierował się w stronę dyżurnej, starając się trzymać jak najdalej od koszmarnego pokemona.
- Nie, Feomatar, tego nie jemy. - szepnął, wskazując na Chansey. - Nic, co jest różowe i słodziutkie, nie nadaje się do jedzenia. Najlepiej nawet na to nie patrz... Dzień dobry. - pozdrowił stojącą za blatem siostrę. - Mam tu kilku strudzonych towarzyszy potrzebujących opieki. Weedle, Caterpie, Sandshrew i ten oto przystojniak. - wskazał na Charmandera.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała Blaze ,która ruszyła do automatu z jedzeniem . Kątem oka widziałeś jak dziewczyna wkłada monety i wybiera dwie pakowane w folie kanapki oraz dwa mrożone owocowe napoje.
Feomatar posłał ci spojrzenie ,które mówiło "Czemu? To jest niedobre ?"
-Dzień dobry - odpowiedziała siostra, która wysłuchała twoje prośby - Oczywiście się nimi zajmiemy. Przekaż pokeballe dla Chansey a twoi podopieczni wrócą do ciebie w dobrym stanie. Będziesz musiał poczekać jakaś godzinę. Mamy półkę z książkami . Wybierz cos i spędź miło czas.
Jej różowiutki i słodziutki pomagier czekał na twoje kule. Stworzonko powiedziało tylko
- Chansey?
Jej różowiutki i słodziutki pomagier czekał na twoje kule.
Jego ręka odruchowo powędrowała do rękojeści miecza i zacisnęła się na niej.
Od wszystkiego, co słodziutkie, nienawidził bardziej jedynie tego, co różowe. A tego, co słodziutkie i różowe nienawidził nawet mocniej od dwóch poprzednich.
Z najwyższym obrzydzeniem włożył pokeballe do koszyczka i ołowianym wzrokiem odprowadził człapiące z nimi monstrum. Zdecydowanie bezpieczniej było przenieść wzrok na liczne krągłości tutejszej pielęgniarki, jednak ten piszczący maszkaron na pewno będzie gdzieś się tu kręcił.
- Proszę, tylko powoli, bo jeśli dostaniesz czkawki, to jeszcze spalisz pół budynku. - podał napój smokowi, uśmiechając się w myślach do niektórych elementów tej wizji. - Dziękuję, Blaze. Muszę tu niestety poczekać, aż to... coś wróci z moimi towarzyszami z sali regeneracyjnej, czy co też tutaj mają. Nie krępuj się, jeśli chcesz w tym czasie zająć się czymś ciekawszym... - rzucił możliwie beztrosko, rozglądając się za możliwie najmniej bzdetną książką. Zawsze przydałoby się naukowe, profesjonalne opracowanie na temat określonego typu stworzeń, od biedy mogą być też nudne jak szwaczka na prerii pamiętniki doświadczonych trenerów, w których można jednak dokopać się do paru pożytecznych wskazówek.
Chansey podziękowała i ruszyła z twoimi pokeballami do najbliższej sali regeneracyjnej. Twój podopieczny Feomatar był bardzo zadowolony gdy podałeś mu zimny napój. Mały smok pił łapczywie co spowodowało iż odbiło mu się płomieniem. Twój pokedex dokonał pewnej aktualizacji
- Drogi użytkowniku. Twój Charmander nauczył się nowego ataku jakim jest Ember (Żar)- słaby ognisty atak ,który może wywołać poparzenie oponenta - zabrzmiał mechaniczny głos urządzenia
Wygląda na to że otwarta wędrówka u twego boku nauczyła coś tego smoka.
- Widzę że mu bardzo smakowało - powiedziała Blaze przyglądając się Feomatarowi - Setsuna spokojnie dotrzymam ci towarzystwa a interesującym zajęciem może być zawsze rozmowa z Tobą ,ale widzę że już wybierasz się po książkę więc pewnie też coś lepiej znajdę - po tych słowach dziewczyna wstała i zaczęła rozglądać się za książką
- Co sądzisz o książce pod tytułem " Trzydzieści sposób na przyrządzenie Jigllypuffa czyli jak pozbyć się różowej śpiewającej kulki " ? -zapytała dziewczyna sięgając po książkę z czarną okładką - Może być ciekawa nie sadzisz ?
Udało ci się znaleźć pamiętnik trenera Dalona ,który specjalizował się w różnych stworzeniach . Wertując dzieło doczytałeś się ciekawej możliwości nauczenia Feomatara ataku "Dragon Claws" (Smocze szpony) - silniejszy atak szponami
Zawsze coś.
Chansey niestety jeszcze nie wróciła. Musiałeś cierpliwie czekać.
"Atak szponami". Nigdy by na to nie wpadł.
- Tak, bez wątpienia. To może być ciekawe... - odparł na sugestię dziewczyny, bez entuzjazmu przerzucając strony pamiętnika. - Daj znać, jeśli znajdziesz ciekawszy przepis. Osobiście preferuję możliwie pikantne dania. Słodki i ostry to dwa dobrze łączące się smaki.
Odwrócił się do Charmandera i pogłaskał go po głowie.
- Widzisz, mój mały potworze? Życie jest pełne niespodzianek. Zobaczysz, zrobimy jeszcze z ciebie prawdziwą Godzillę, skoro zwykła oranżada daje takie efekty.
Feomatar odpowiedział głośnym mruknięciem gdy tylko go pogłaskałeś. Blaze wertowała książkę w poszukiwaniu czegoś ciekawego
- Tyle tu przepisów i na pewno wszystkich nie zapamiętam. Ciekawe czy siostra Joy pozwoli wypożyczyć tą lekturę - rzekła cicho dziewczyna pod nosem
Przeglądając pamiętnik natknąłeś się na różne ataki wodnych i elektrycznych pokemonów . Została wspomniana mała wzmianka o trawiastych i dorosłych formach Caterpie i Weedle.
Twoja towarzyszka wstała ze swego miejsca i ruszyła do biura siostry. Kątem oka widziałeś jak dziewczyna pyta się o możliwość wypożyczenia książki. Pielęgniarka zgodziła się za małą pieniężną daninę ,którą natychmiast złożyła Blaze.
Wkrótce wróciła Chansey z twoimi pokeballami. Słodziutki pokemon trzymał je na niewielkiej wiklinowej tacy.
-Chansey! - odezwało się stworzenie wręczając ci kule.
Blaze posłała ci uśmiech.
Postarał się odwzajemnić uśmiech, lecz przenosząc wzrok z różowego stwora na dziewczynę nie do końca mógł opanować grymas zniesmaczenia, więc jego twarz zapewne przybrała formę pośrednią między uprzejmością a wykrzywieniem tradycyjnej japońskiej maski teatralnej. Najszybciej jak się dało zabrał co swoje i oddalił od piszczącej maszkary.
- Cóż... możemy chyba opuścić to miejsce. Znasz zatem jakieś inne, godne uwagi, czy kierujesz się za własnymi sprawami? Wiesz coś więcej o miejscowej arenie?
Początkowo dziewczyna była zaskoczona twoją mimiczną odpowiedzią ,ale zrozumiała reakcję wywołaną przez pojawienie się Chansey.
- Obecnie wszystkie moje sprawy mam załatwione. Przypominam ci że dopóki mnie nie pogonisz słowami "Mam ciebie dosyć więc rozstańmy się w pokoju" to będę jak twój cień, ale nie muszę z tobą wszędzie chodzić. Toalety i łóżka miejmy lepiej oddzielne. Co do drugiej kwestii to nie pamiętasz jak wspominałam o parku ? Przecież mówiłam że to dobre miejsce na relaks a co do areny to też coś tam pomknęłam. No pięknie . Widzę że bardzo uważnie mnie słuchałeś - rzekła Blaze mrużąc złowrogo oczy
- Słuchałem, ale przez ten czas mogłaś przypomnieć sobie o jeszcze jakiejś ciekawej opcji. Tak czy inaczej, opuśćmy to straszne miejsce... - stwierdził, spoglądając na różowe monstrum kręcące się w pobliżu i czym prędzej przeszedł przez drzwi. - Jeśli zatem jesteś zmęczona po podróży, możemy odpocząć chwilę w parku lub gdziekolwiek indziej, zależnie od twych preferencji. Później chętnie przyjrzałbym się tutejszym trenerom. Dojo w tak dużym mieście powinno reprezentować sobą przyzwoity poziom, przynajmniej taką mam nadzieję. W międzyczasie można też wrzucić coś na ząb. Prawda, potworze? - skierował ostatnie pytanie do ognistego towarzysza.
- Jasna sprawa - odezwała się dziewczyna ,która ruszyła za tobą - Tak możemy to zrobić - rzekła Blaze gdy staliście już - Najpierw spacerek po parku , później coś zjemy a następnie załatwimy nocleg - po tych słowach swoje korki skierowaliście do parku rekreacyjnego. W drodze do tego miejsca mijaliście różne budynki. Po kilkunastu minutach wkroczyliście w otwartą zieleń. Drzewa, krzewy, ławki, mała fontanna , zabawki dla dzieci to wszystko stanowiło elementy miejskiego parku Marmorii.
Blaze wybrała pierwszą dobrą ławkę i wygodnie się na niej rozsiadła.
- Miło jest czasami tak odpocząć chociaż zgiełku ani bandytów nie da się uniknąć - powiedziała dziewczyna - Będziesz chciał się pojedynkować z liderem czy jego uczniami ? - zapytała po chwili.
- Jeśli ma uczniów, to właśnie po to, by weryfikowali chętnych do walki z nim samym. Ale nie wiem, czy będę w ogóle stawał do takiej walki. Moi towarzysze nie należą do tych, którzy mieliby większe szanse w starciu z kamiennymi pokemonami. Ot, czysta biologia. - wzruszył rozłożonymi na oparciu ławki ramionami, z przyjemnością wsłuchując się w miarowy szum fontanny. - Chętniej zobaczyłbym kogoś innego, kto akurat stawałby do walki. Wtedy łatwiej byłoby ocenić, czy trud i wysiłek, na który wystawiałbym swych ognistych i pełzających kompanów miałby choć pozór sensu. A jak z tobą?