Sesja Ati

Spokój przedmieścia






Leżałaś spokojnie w swoim łóżku. Było ci miło, wygodnie, ciepło. Przytulona w poduszkę spałaś jak gdyby nigdy nic.
Poranne światło dnia miało jednak co do ciebie inne plany. Jakiś rozbłysk słońca spoczął na twoich oczach.
Przez pierwsze chwile ignorowałaś go, starałaś się dalej leżeć w swoim wygodnym łóżku. Wraz z mijającymi minutami twoje oczy zaczęły odczuwać pewien dyskomfort.
Nie wytrzymując w końcu odwróciłaś się na drugi bok. Tak, znacznie lepiej.
Twój mąż James sapnął coś niewyraźnie, spiąć najwyraźniej. Niedzielny poranek, tak więc miał swój dzień na odespanie zaległości całego tygodnia.

Zaczynałaś znowu zapadać w półsen. Już prawie cię ogarnął, gdy do twoich uszu dotarł stłumiony dźwięk. Nie, raczej kilka dźwięków. Te dźwięki przybrały barwy ludzkich głosów. Młodych, ludzkich głosów.
Te głosy najwyraźniej miały ochotę na małą sprzeczkę. Donośną wymianę zdań z samego rana.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Odespanie? Raczej nie. Niedziela powinna być czasem dla rodziny, a zatem czekało ją dzisiaj gotowanie obiadu. Ale najpierw... jednym okiem spojrzała na zegarek. To nie możliwe, aby dzieciaki wstały wcześniej od niej. Zwykle budziły się dopiero na śniadanie, kiedy ona już była po porannym joggingu, w dodatku ubrana i umalowana. Czyżby znowu postanowili sprawić rodzicom niespodziankę szykując śniadanie? Ostatni raz próbowały tego kilka lat temu, a chwilowa i wątpliwa przyjemność konsumpcji niedosmażonych i smakujących mąką naleśników, przepłaciła całodniowym szorowaniem całej kuchni. Chyba wtedy nawet musieli jeść pizzę na obiad, bo ona nie zdążyłaby przez to wszystko zrobić obiadu. Jeżeli znowu tego próbowały... Na tę myśl podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę krzyków, po drodze zakładając szlafrok i związując włosy w luźny koczek.
Odpowiedz
Zeszłaś powoli schodami na parter, międzyczasie pozbywając się resztek snu i rozespania.
Gdy tylko twoje nogi dotknęły posadzki, do twoich uszu dobiegł zdesperowany głos twojego syna, Marka. Stał pod drzwiami toalety, uderzając pięścią w drzwi.
- Ileż można, no ileż można siedzieć w w kiblu! - Niemal wykrzykiwał. Sprawiał wrażenia jakby "koczował" pod toaletą od dłuższego czasu.
- Wal się Mark - Odezwał się głos z wnętrza, należący do Jenny, starszej córki. - Siłą mnie nie weźmiesz.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
A która była godzina?
- Co tu się wyprawia? Naprawdę nie macie co robić o tej porze? Mark, przecież to nie jest jedyna łazienka.
Mówiła spokojnym, ale stanowczym tonem, po czym jeszcze stuknęła w drzwi od łazienki.
- A Ty nie odzywaj się tak do brata, młoda damo.
I powolnym krokiem ruszyła do schodów z zamiarem zejścia do kuchni, ekspres był nastawiony na 6, miała nadzieję, że czeka tam już na nią pachnąca, gorąca kawa.
Odpowiedz
- Wiem mamo. Ale ta małpa zamknęła się z moim sprzętem. Zbieram się na mecz mamo. Tam są moje szczęśliwe skarpety! - Niemal wykrzyknął Mark.
Oddaliłaś się od tej całej kakofonii z nadzieją na ciepłą kawę. Maszyna nie zawiodła cię. Aromat kawy niemal mówił "wypij mnie".
Nalałaś sobie czarnego nektaru, napawając się jego aromatem. Upiłaś pierwszy łyk. Tak, od razu poczułaś się lepiej.
Twoja chwila sam na sam z czarnym napojem, nietrwała jednak długo. Po chwili do kuchni wtargnęła Jenny. Wymalowana, wyszykowana. Jej blond włosy upięte były w skromny kucyk. Przechodząc obok ciebie, wyciągnęła kubek, po czym podeszła do lodówki i nalała sobie soku.
Chwile później do kuchni wbiegł Mark. Z rozbiegu zabrał przygotowane kanapki. Niemal wywinął orła na przejściu. Z zarzuconym na plecy plecakiem ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
- Narrra mamo! - Krzyknął
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Westchnęła z pewnym rozczuleniem. Przez głowę przewinęło jej się pytanie, kiedy jej pociechy tak szybko wyrosły. Ile to już lat? Szybko jednak wróciła do rzeczywistości.
- Co chcecie na obiad? - zapytała już bardziej córki, bo za synem w tym odpowiedzi tylko trzasnęły drzwi. Zaraz też podeszła do lodówki, żeby sprawdzić co ewentualnie będzie musiała dokupić, jednocześnie upiła jeszcze kilka łyków kawy.
Odpowiedz
- Wszystko jedno mamo. Zjem obiad a potem przyjedzie po mnie Mike. - Odparła córka popijając sok.
Spędziliście kilka dobrych minut na krótkiej rozmowie, gdy do kuchni wszedł James, już ubrany, ale nadal rozespany.
- Co to był znowu za kłótnia? - Spytał z progu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Machnęła ręką i ucałowawszy męża na powitanie zaczęła robić mu kawę.
- Jak zwykle - powiedziała wyciągając z szafki jego ulubiony kubek. - Jenny zajęła łazienkę, zanim Mark zabrał swoje rzeczy. - Wzruszyła ramionami, słodząc mu kawę. - A na przyszłość, moja droga - tu zwróciła się do córki - jak w łazience będą rzeczy na mecz, po prostu wystaw je przed drzwi, zanim się tam zabarykadujesz.
I w te słowa zaczęła rozglądać się za składnikami do naleśników. W końcu wypadało zjeść w końcu jakieś porządne śniadanie. Ot, poranne pitu-pitu. Nic poważnego, czy angażującego.
Odpowiedz
- Żadnego poszanowania dla rodziców - Zaczął swoją dobrze znaną pieśń. Potem podszedł do automatu z kawą i nalał sobie z niego solidnie.
Po jakimś czasie w kuchni zaczął roznosić się zapach naleśników.
- Mmmmm dla takiego przysmaku warto wstawać wcześnie - Powiedział twój mąż z nad gazety.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Uśmiechnęła się pod nosem, nakładając naleśniki na talerze.
- Wcześnie? A która właściwie jest godzina?
Zaraz usiadła przy stole, rozkładając wcześniej na nim porcje naleśników.
- Jakie masz na dzisiaj plany?
Jednocześnie sama próbowała sobie przypomnieć swój plan zajęć na dzisiaj.
Odpowiedz
- Ósma trzydzieści - powiedział James spoglądając na swój zegarek - Prawdopodobnie pokombinuję coś z tą cholerną kosiarką. Gaśnie zaraz po zapłonie. Mam pewne podejrzenia co tam za licho siedzi.
Zaczęłaś przygotowywać kolejną porcję naleśników, gdy twoje rozważanie przerwał dzwonek u drzwi.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zatem wytarła szybko ręce i zsunęła patelnię z ognia, żeby nie przypalić naleśników, po czym szybkim krokiem ruszyła do drzwi. Ósma trzydzieści? Kogo licho niosło o tak wczesnej porze? Po drodze jeszcze delikatnie przetarła dłonią delikatnie zakurzony blat z uroczą paprotką stojący na lewo od drzwi. Cóż, ją jak co tydzień czeka uprzątnięcie i odświeżenie tych powierzchni, które w ciągu tygodnia przegapiała.
Szybko jednak znalazła się przy drzwiach, jednak zanim je otworzyła zerknęła przez okno z boku któż to się dobijał.
Odpowiedz
Przed drzwiami stało dwóch funkcjonariuszy policji, którzy rozmawiali cicho między sobą.
Chwilkę później otwarłaś drzwi.
- Witam panią, nazywam się oficer Clark, a to mój partner Harris. Rozmawiamy może z gospodarzem tego domu? - Powiedział spokojnie, służbowym tonem policjant.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Kobieta była w stanie tylko skinąć potwierdzająco głową. Jednak zaraz wyjrzała na ulicę, poniekąd aby sprawdzić, czy nic się tam nie stało, a poniekąd również aby sprawdzić, ilu sąsiadów podgląda teraz jej frontowe drzwi. Wiadomo, że jak w okolicy pojawia się policja, plotki rozprzestrzeniają się szybciej i intensywniej niż błyskawice w czasie burzy. Poprawiła też szlafrok i fryzurę, bo skoro już podglądają niech chociaż widzą, że nawet po przebudzeniu wygląda perfekcyjnie.
- Coś się stało?
Odpowiedz
Ulica przed tobą była pusta i spokojna. Nie zauważyłaś nikogo.
- Proszę się niczym nie martwić. Przeprowadzamy rutynowy obchód aby poinformować Panią i całą rodzinę o możliwych zamieszkach. - Powiedział swoim typowym głosem funkcjonariusz. - Proszę zachować spokój i nie wierzyć plotką. Policja waszyngtońska ma wszystko pod kontrolą.
Policjant zakończył swój tajemniczy wywód, po czym dodał - Proszę dać nam znać gdy zauważy pani coś podejrzanego. Najlepiej pozostać w domu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Zamieszkach? Jakich zamieszkach? -dopytywała wyraźnie zaniepokojona jego słowami. Po czym odwróciła się w głąb mieszkania. - James?! Możesz tu podejść? - I jak zwykle próba uspokojenia uzyskała efekt odwrotny do zamierzonego. Kobieta zaczęła nerwowo bawić się luźnym kosmykiem włosów.
Odpowiedz
Chwile później do drzwi podszedł twój mąż.
- O co chodzi panowie? - Powiedział poważnie spoglądając z zatroskaniem na ciebie.
- Proszę się nie denerwować. Jesteśmy na rutynowym obchodzie po okolicy. W centrum Waszyngtonu doszło do małych zamieszek. Grupa jakiś recydywistów starła się z prewencją. Chcieliśmy poinformować by w miarę możliwości pozostali państwo w domach. - Powtórzył swoją regułkę policjant.
- Ale co? Jak? Nie chce mi pan chyba powiedzieć że jacyś wariaci postanowili zrobić ustawkę z policją? - Zgorączkował się nieco James.
Policjanci wymienili zagadkowe spojrzenia, po czym jeden z nich powiedział
- Proszę się nie martwić, wszystko jest pod kontrolą.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[No masz i znowu czekałam na Twój odpis, a okazało się, że nie byłam tutaj zalogowana, a na dodatek nie odpisałam]

-Ale był jakiś konkretny powód tych zamieszek, czy ot tak jakaś grupa rzuciła się na policję? - po czym nadal nie odwracając się od policjantów, zwróciła się do męża - James, musimy zadzwonić do dzieci. - Znów przeniosła wzrok na policjanta. - Myśli pan, że to może być na tyle poważne, że powinny wrócić do domu? Znaczy moje dzieci?
Cały czas przy tym skubała końcówki włosów.
Odpowiedz
- Niestety, nie posiadamy szczegółowych informacji na temat powodu tych zamieszek - Powiedział, jak zwykle, policjant.
- Panowie chyba żartują. W mieście są jakieś burdy i WY nie wiecie czemu? Przecież to śmieszne. Ludzie nie wychodzą sobie od tak na ulicę i nie wszczynają zamieszek. MUSI być jakiś powód. - James Lekko wytrącony z równowagi zaczął czerwienić się po twarzy.
- Proszę zachować spokój, miejscowa policja ma wszystko pod kontrolą. Lada chwila sytuacja zostanie unormowana. - Wyjaśnił policjant
- Jak już mówiliśmy, najlepiej jest zostać w domu. Tak jeżeli ma pani kontakt ze swoim dziećmi, proponuję pojechać po nie szybko. Robimy co w naszej mocy by powstrzymać motłoch, ale jak to mówią, lepiej nie kusić losu - Dodał drugi.
- Dobra dobra. Dziękujemy za informacje - Powiedział James, po czym zwrócił się do ciebie - Zadzwoń do Marka, ja wezmę kluczyki i pojadę po niego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Kobieta odruchowo położyła dłoń na ramieniu męża, widząc, jak ten czerwienieje ze złości. Miała nadzieję, że jej delikatny dotyk chociaż trochę go uspokoi
- Dobrze. Mike jest na meczu, jedź po niego od razu. Ja zadzwonię do Jenny i dowiem się, gdzie jest.
W ostatniej chwili jeszcze wcisnęła mężowi jego komórkę do ręki.
- Żebyś nie zapomniał. Jakby trzeba było odebrać Jenny zadzwonię do ciebie od razu, gdzie jest.
Na odchodnym ucałowała go jeszcze, dla obopólnego pocieszenia i już pomknęła w stronę telefonu, gdzie od razu z pamięci wykręciła numer córki.
Odpowiedz
← Sesja TWD

Sesja Ati - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...