Ten temat już w moim założeniu dalece wykracza poza samego Deus Exa i w zasadzie nie wiem czy to odpowiedni dział. Będą też spoilery, ale postaram się je ograniczyć.
Niedawno skończyłem po raz trzeci przechodzić Deus Exa: Human Revolution i po raz kolejny kończąc grę wybrałem to samo zakończenie - Adam Jensen i przez przedłużenie ja byliśmy za augmentacją i postanowiliśmy wspólnie, że ludzkość dalej musi przekraczać postawione sobie granice.
To jedna z tych rzeczy, za które uwielbiam tą serię i uważam ją za jedną z najciekawszych i najtrudniejszych (w sensie problematyki) w historii gier komputerowych. To klasyczny RPG, głównie za sprawą ciężkiej, klasycznie hard-sf fabuły jaką szczyciła się sci-fi problemowa starszej daty. Ekstrapolowanie do granic możliwości konsekwencji jednego zagadnienia, ujęte w ramy ciekawego dyskursu, który poznajemy razem z losami postaci w grze, w sposób zdecydowanie łatwiejszy do przyswojenia, niż literacki język takiego Dicka, który mimo czystej myśli po dawce LSD, czasem miał już nie tak czyste sformułowania.
DX poruszają stary jak sam gatunek problem poszerzania świadomości i zagadnienia jej samej - czym jest w zasadzie świadomość, jak się ją definiuje i w którym momencie się ją traci? Co sprawia, że człowiek jest człowiekiem i ile z człowieka można wymienić na mechaniczne lub cyfrowe części, zanim tym człowiekiem być przestanie? Czy tak jak w Perfekcyjnej Niedoskonałości Dukaja możemy przekraczać granice ludzkiego pojmowania do momentu aż staniemy się strumieniem danych, modyfikującym samego siebie wedle uznania i wedle woli? W książce Phoebe nie definiowało nic, co uznajemy do cna ludzkie - ani płeć, ani tożsamość, nic co jest dla nas niezbędne do codziennego funkcjonowania - jedynie to, że ów strumień był samostanowiący i samoświadomy.
To jednak za daleka, za odważna wizja - w żadnym wypadku nie jesteśmy jeszcze na takim poziomie rozwoju, albo nawet u jego progu.
Jednak przyszłość i futurystyczne wizje sprzed lat spełniają się na naszych oczach - naukowcy opracowują projekt cyfrowej siatkówki, mówi się o elektronicznych tatuażach, które pozwolą na zdalne przekazywanie między sobą wiadomości, albo sterowanie komputerem za pomocą myśli - co zresztą już funkcjonuje i jest intensywnie badane. W obecnej chwili te prace skupiają się na osobach chorych i kalekich - głuchym próbuje oddać się słuch, ślepym wzrok, a tym bez kończyn próbuje się zastąpić je za pomocą protez. To już nie brzmi tak nierealnie jak wizje niemalże stargate'owej ascendencji i odnalezienia nowego poziomu postrzegania wszechświata. To, o czym mówi Deus Ex i EVE Online, te drobne elementy zaczynają się wkradać w naszą codzienność. Jak tablety.
To świetny przykład na spełnienie wizji - w starych Star Trekach istniały PADDy - poręczne urządzenia na których czytano książki albo pisano - ot, małe, dotykowe komputerki. A dzisiaj ja przeglądam co rano GameExe za pomocą takiego właśnie urządzenia.
Więc kto wie, czy za kilka lat taki prawdziwy Hugh Darrow nie odkryje takich prawdziwy PEDOT Elektrod, które pozwolą na lepsze łączenie nerwów z biochipami i w ten sposób na integrację człowieka z maszyną. A potem, kilka lat później, po wynalezieniu sposobu na Parkinsona, Alzheimera, wyeliminowaniu defektów genetycznych u potrzebujących i u tych najbogatszych taka technologia stanie się powszechna. I tu się pojawia cały transhumaniczny spór.
Czy wymieniając sobie rękę na mechaniczną augmentację coś oddaję, czy raczej coś zyskuje? Czy kupując lepszy wzrok od naszego odpowiednika korporacji Sarif dostaję szansę na dzielenie się natychmiast zdjęciami z rodziną i najbliższymi, czy raczej tracę coś z tego, co nieodłącznie czyni mnie człowiekiem?
Wydaje mi się, że jestem transhumanistą - wiem na pewno, że moje ciało, ludzkie ciało w ogóle jest zawodne i wymiana niektórych komponentów byłaby jeśli nie potrzebą, to na pewno ubogacającym doświadczeniem. Wydaje mi się, że mając możliwość, na jakieś z braku lepszego słowa, augmentacje bym się zdecydował.
A Wy? Co Wy sądzicie o tym całym zagadnieniu? I nie akceptuję braku dyskusji w tym temacie, wiem że są na tym forum grzyby, które też mają po nocach dziwne rozkminy.
Niedawno skończyłem po raz trzeci przechodzić Deus Exa: Human Revolution i po raz kolejny kończąc grę wybrałem to samo zakończenie - Adam Jensen i przez przedłużenie ja byliśmy za augmentacją i postanowiliśmy wspólnie, że ludzkość dalej musi przekraczać postawione sobie granice.
To jedna z tych rzeczy, za które uwielbiam tą serię i uważam ją za jedną z najciekawszych i najtrudniejszych (w sensie problematyki) w historii gier komputerowych. To klasyczny RPG, głównie za sprawą ciężkiej, klasycznie hard-sf fabuły jaką szczyciła się sci-fi problemowa starszej daty. Ekstrapolowanie do granic możliwości konsekwencji jednego zagadnienia, ujęte w ramy ciekawego dyskursu, który poznajemy razem z losami postaci w grze, w sposób zdecydowanie łatwiejszy do przyswojenia, niż literacki język takiego Dicka, który mimo czystej myśli po dawce LSD, czasem miał już nie tak czyste sformułowania.
DX poruszają stary jak sam gatunek problem poszerzania świadomości i zagadnienia jej samej - czym jest w zasadzie świadomość, jak się ją definiuje i w którym momencie się ją traci? Co sprawia, że człowiek jest człowiekiem i ile z człowieka można wymienić na mechaniczne lub cyfrowe części, zanim tym człowiekiem być przestanie? Czy tak jak w Perfekcyjnej Niedoskonałości Dukaja możemy przekraczać granice ludzkiego pojmowania do momentu aż staniemy się strumieniem danych, modyfikującym samego siebie wedle uznania i wedle woli? W książce Phoebe nie definiowało nic, co uznajemy do cna ludzkie - ani płeć, ani tożsamość, nic co jest dla nas niezbędne do codziennego funkcjonowania - jedynie to, że ów strumień był samostanowiący i samoświadomy.
To jednak za daleka, za odważna wizja - w żadnym wypadku nie jesteśmy jeszcze na takim poziomie rozwoju, albo nawet u jego progu.
Jednak przyszłość i futurystyczne wizje sprzed lat spełniają się na naszych oczach - naukowcy opracowują projekt cyfrowej siatkówki, mówi się o elektronicznych tatuażach, które pozwolą na zdalne przekazywanie między sobą wiadomości, albo sterowanie komputerem za pomocą myśli - co zresztą już funkcjonuje i jest intensywnie badane. W obecnej chwili te prace skupiają się na osobach chorych i kalekich - głuchym próbuje oddać się słuch, ślepym wzrok, a tym bez kończyn próbuje się zastąpić je za pomocą protez. To już nie brzmi tak nierealnie jak wizje niemalże stargate'owej ascendencji i odnalezienia nowego poziomu postrzegania wszechświata. To, o czym mówi Deus Ex i EVE Online, te drobne elementy zaczynają się wkradać w naszą codzienność. Jak tablety.
To świetny przykład na spełnienie wizji - w starych Star Trekach istniały PADDy - poręczne urządzenia na których czytano książki albo pisano - ot, małe, dotykowe komputerki. A dzisiaj ja przeglądam co rano GameExe za pomocą takiego właśnie urządzenia.
Więc kto wie, czy za kilka lat taki prawdziwy Hugh Darrow nie odkryje takich prawdziwy PEDOT Elektrod, które pozwolą na lepsze łączenie nerwów z biochipami i w ten sposób na integrację człowieka z maszyną. A potem, kilka lat później, po wynalezieniu sposobu na Parkinsona, Alzheimera, wyeliminowaniu defektów genetycznych u potrzebujących i u tych najbogatszych taka technologia stanie się powszechna. I tu się pojawia cały transhumaniczny spór.
Czy wymieniając sobie rękę na mechaniczną augmentację coś oddaję, czy raczej coś zyskuje? Czy kupując lepszy wzrok od naszego odpowiednika korporacji Sarif dostaję szansę na dzielenie się natychmiast zdjęciami z rodziną i najbliższymi, czy raczej tracę coś z tego, co nieodłącznie czyni mnie człowiekiem?
Wydaje mi się, że jestem transhumanistą - wiem na pewno, że moje ciało, ludzkie ciało w ogóle jest zawodne i wymiana niektórych komponentów byłaby jeśli nie potrzebą, to na pewno ubogacającym doświadczeniem. Wydaje mi się, że mając możliwość, na jakieś z braku lepszego słowa, augmentacje bym się zdecydował.
A Wy? Co Wy sądzicie o tym całym zagadnieniu? I nie akceptuję braku dyskusji w tym temacie, wiem że są na tym forum grzyby, które też mają po nocach dziwne rozkminy.