Tak to jest z odkopywaniem starych tematów, w których niby wszystko już zostało powiedziane
Ja mogę spróbować Cię przekonać, choć na pewno nie na siłę. Pierwsza rzecz, to próba podejścia do rzeczy z odrzuceniem perspektywy dzisiejszego gracza. Masz 17 lat, za sobą zapewne masę nowoczesnych, powalających tytułów - Wieśki, Skyrim, CoDy, Gears of War czy inne cuda techno-gameplayowo-scenariuszowe, trudno więc, by coś tak z dzisiejszej perspektywy prymitywnego miało Cię powalić na wstępie. Czy przez pryzmat porównań do BG można znaleźć w Diable coś narkotycznego? Można jak najbardziej, wystarczy przenieść się siłą wyobraźni lub wspomnień do czasu, w którym było to naprawdę nowatorskie, groźne i straszne. Diablo bije BG na głowę mrokiem głównej opowieści, oprawą muzyczną, projektami lokacji i ich nastrojem przerażającego, piekielnego zła oraz okrucieństwa. Nie ma co się oszukiwać - BG I to toporna, w wielu miejscach rozwleczona i przez to monotonna rozgrywka, w której walka z 3 wilkami to wiekopomne starcie naszych nerwów z mechaniką gry. Fabuły tam, owszem, więcej niż w Diablo, przynajmniej tej interaktywnej, ale czy przebija to tajemne księgi opowiadające o Wojnie Grzechu, Władcach Piekieł, początkach świata, komnatach kości? Na pewno nie robi tego gameplay, bez porównania mniej dynamiczny, przynajmniej w moim odczuciu.
Ale, ale. Nie w tym rzecz, by udowodnić komuś, że BG jest be (bo nie jest), a Diabeł jest cacy (bo też nie tak do końca). Rzecz w tym, żebyś przysiadł do tego jak do książki, nie jak do gotowego produktu, w którym Twą jedyną rolą jest l-klikanie na wszystko dokoła. Żebyś wyobraził sobie tę opowieść, swój udział w niej, swoje kroki na kamiennych płytach podziemi klasztoru w Tristram, jak w każdej grze z resztą. Wtedy szepty w ciemnościach, monstra w nich przemykające, ściany z kości wypełnione krwią i opowieści o Azmodanie wywrą na Tobie zupełnie inne wrażenie