[ekhp1] "u Pijanego Gnoma" Tokar, Jakób

[color="# FF7F00"]Napiszcie mi co wzięliście ze zbrojowni.

Karczma "U pijanego gnoma" słynie ze swej nienajlepszej reputacji. Znajduje się we wschodniej części dzielnicy portowej. Słynie z cienkiego piwa, okowity powodującej łzawienie u najbardziej zatwardziałych zabijaków i dwóch braci (Morgana i Karguta znanych również jako Łamignat i Szczękopruj) którzy robią tam za wykidajłów (tacy bramkarze - dop. narratora ). Karczma jest prowadzona przez gnoma który znany jest w półświatku z prowadzeniu ciemnych interesów (głównie szmuglowania opium).

Budynek karczmy składa się dużej głównej sali z szynkiem oraz kilku mniejszych salek dla chcacych załatwić interesy na osobności. Za szynkiem znajdują się drzwi prawdopodobnie prowadzące do piwnic z zapasami. Nieliczne okna w karczmie prawie wcale nie przepuszczaja do wnetrza swiatła (sa tak brudne). Stoły wiecznie lepkie od piwa mogłyby nie jednego zniechęcić. Podobnie podłogi, tylko że na niej przeważnie ktoś śpi w pijanym widzie.

Karczma ściąga do siebie najgorsze męty z miasta. Jeśli ktoś szuka paru drabów do roboty, jakiś zaginionych dóbr lub chce kupić 'dawkę' to zagląda właśnie do "pijanego gnoma".

Zbliżacie się do karczmy. Stajecie w pewnej odległości by sie naradzić. Z daleka widzicie postać Łamignata stojącego w wejściu.

Co robicie?[/color]
-Spokojnie Manor ja się wszystkim zajmę ! Ty siedź cicho i nie wdawaj się w bójki !
Przełykam ślinę i podchodzę do Łamignata.
-My to szefa, mamy sprawę......
Powiedziałem szeptem i wręczyłem mu monety, które ukradłem pijanemu halabardziście.

Ekwipunek: Miecz, tarcza, kolczuga
Ekwipunek: Kolczuga, Tarcza Średnia, Topór Ciężki.

-Jak chcesz, ale niech ni mi ktoś podskoczy, to poczuje moją siłe na swej mordzie.
A dead issue, don't wrestle with it, deaf ears are sleeping. A guilty bliss,
so inviting, nailed to the cross. I feel you, relate to you, accuse you.
Wash away us all, take us with the floods.
Then throughout the night, they were raped and executed.
Cold hearted world. Your language unheard of, the vast sound of tuning out.
The rash of negativity is seen one sidedly, burn away the day.


Łamignat patrzy na ciebie czujnym wzrokiem. Przygląda się twoim nowym butom, zdobieniom na pasie, następnie jego wzrok pada na tarczę po czym ześlizguje się na głownię miecza. Wydaje ci się, ze kalkuluje ile jesteś wart. Sięga ręką za plecy do przewieszonego miecza i...
















































... i poprawia pas. Bierze pieniądze, spogląda ci prosto w oczy i uśmiecha się szeroko(brakuje mu jednej jedynki).

Aaa pan Tokar, witajcie, witajcie dawnoście u nas nie byli. Czyż nie piękna pogoda? Słoneczko tak grzeje, ża aż mi się na sercu letko robi. - Kładzie ci na ramieniu wielką jak bochen łapę upstrzoną tatuażami - W takie dni jak te zastanawiam się czy przemoc to dobre rozwiązanie... W końcu czyż dopuszczanie do niemozliwej do regenaracji dezintegracji bytów żywych nie jest okrutne?

Manor ciekaw ile z ciebie zostało wychyla się zza węgła.

Ooo i pan Manor tu jest. Maniuś, druhu powiedz mi jak konstatujesz dzisiejszy stan aury pogodowej?
-Mów do mnie po ludzku, nie rozumiem o co ci chodzi
A dead issue, don't wrestle with it, deaf ears are sleeping. A guilty bliss,
so inviting, nailed to the cross. I feel you, relate to you, accuse you.
Wash away us all, take us with the floods.
Then throughout the night, they were raped and executed.
Cold hearted world. Your language unheard of, the vast sound of tuning out.
The rash of negativity is seen one sidedly, burn away the day.


Łamignat podchodzi do ciebie Manor. Pochyla się, i kładzie ci dłonie na ramionach. Wyczuwasz od niego co najmniej pół menu trunków alkoholowych z karczmy.

Pan nie pojmuje o czym ja prawię, tak? To może *@&^#*, ty pokurczowaty ()#&(&_ i *@^#^#*# w *#&^%#&* zrozumiesz, ze (#&*$ chodziło mi o (@*&#( pogodę jaką mamy w tym (@&*#&# dniu? Czy teraz jaśniej.

Manor, pąsowiejesz jak panienka... Z chęcią byś poprosił o powtórzenie niektórych zwrotów by je sobie zapisać lecz dochodzisz do wniosku, że to raczej nie najlepszy pomysł.

A dajcie wy mi wszyscy spokój. Któż zrozumie duszę poety? - Łamignat odchodzi od was i siada na ławce opartej o ściane karczmy.


(Jakóbie nie rozpisuj się tak straszliwie )
-Dobra to my wchodzimy do środka ! Chodź Manorze !
W barze jak zwykle o tej porze tłoczno. Trzeba w końcu kiedyś sprzedać towar. Podchodzimy do barmana.
-Witaj Glasdale gdzie szef ? Zaprowadź nas do niego ! Mam z nim do pogadania !
Gdzie ja mam łeb.....
-Przepraszam zapomniałem, że jesteś ślepy ! Nie przeszkadzaj sobie !
Przed wejściem do jednej z salek widzę Szczękopruja.
-Pewnie ten stary skuczysyn załatwia jakieś interesy ! Tym lepiej dla nas ! Złapiemy go na gorącym uczynku i będzie nam jadł z ręki, żeby nic nie powiedzieć dowódcy ! Patrz i ucz się Manorze !
Podchodzę do Szczękopruja i pewnym siebie głosem mówię.
-Przejście dla Gwardii ! Mamy do pogadania z twoim szefem ! Co się tak patrzysz ! No już JAZDA !
Wasze wejście pozostało niezauważone przez bywalców karczmy. W srodku panuje jak zwykle półmrok, jest siwo od dymu. W powietrzu unosi się ostry zapach gorzałki i jakiegoś pieczonego mięsiwa.

W momencie kiedy podchodzisz do Szczękopruja i rzuczasz: Przejście dla Gwardii!
Zapada cisza... Paru mężczyzn wstaje i wychodzi. Jakiś wysoki człowiek, może elf, naciąga na głowę kaptur. Wszyscy zebrani spoglądają na was ciekawie. Przechodzą cię dreszcze po plecach.

Po chwili znowu wznawia się gwar, dolatują cie ochrypłe i nieprzyjemne głosy:

Oho, chłoptasie od króla przyszli.
Czego tym razem szukacie, pudla? A moze gęsi jakiejś?
- wybuchają śmiechy

Parę osób wam wyraźnie złorzeczy pod nosem.
Jacyś ludzie bacznie wam się przyglądają i szepczą coś do siebie.

Szczękopruj, rzuca talię kart na stół i wstaje. Wygląda prawie identycznie jak Łamignat (jeśli nie liczyć tego, ze ma wszystkie zęby). Przygląda się wam, spluwa i zachrypłym ale mocnym głosem mówi:

Co jest zołnierzyki, poprzewracało się wam w tych waszych zawszonych łbach. Zapominacie się chyba gdzie jesteście, mundurki jak na parade. Gości nam odstraszacie. Nie lubimy tu takich psów królewskich. A jak macie co do szefa to idzcie do szynku. Jak go tam nie ma to znaczy, ze poszedł do piwnic i zaraz wróci. Ale grzeczni bądzcię, chociaż co mi tam, dawno żadnego strażnika po mordzie nie obiłem. - Szczękopruj uśmiecha się paskudnie i spluwa ci pod nogi.

Przy szynku siedzi jakiś krasnolud i sączy piwo. Na plecac ma przewieszoną tarczę a u pasa wisi toporek. Powoli zaczyna nabijać fajkę tytoniem. Za barem krząta się jakiś elf. (Nie znacie go). Co chwila podaje komuś trunki, w wolnych chwilach bawi się koścmi.
-Pamiętaj, że mu tu jesteśmy prawem ! Jeszcze jedna taka gadka i jako "wzorowy" Gwardzista powiem o wybrykach waszego szefa ! Chyba nie będzie zadowolony, prawda ?
Bardzo widać, że się trzęsę ?
-Poczekamy. A wy hołota na co się patrzycie ! Do swoich zajęć, a jak nie to wypad !
Kieruje moje kroki do szynku.
-Barman ! Whisky !
Patrze na Manora.
-Ale tylko jedne !
-Ja może jedno piwo proszę. Dobra... ale nie przyśliśmy się tu napić, przyszliśmy po informacje:

Ostatnio skradziono jakieś sławne pióro, zaraz, jak ono miało... Orle, nie Łabędzie... tak Pióro Łabędzie. Wykradziono je z Bocianiego Gniazda... nie chwila, bocianie to na statkach... z Orlego, o właśnie... wykradziono Łabędzie Pióro z Orlego Gniazda. I zrobili to podobno zawodowcy, wiesz coś o tym? I tylko nie mów że nie, bo wiem że napewno wiesz, ale jak ty wiesz że ja wiem to nie powiesz, ale ja wiem że jednak ty nie wiesz i powiesz co wiesz.


(;p :mrgreen: )
A dead issue, don't wrestle with it, deaf ears are sleeping. A guilty bliss,
so inviting, nailed to the cross. I feel you, relate to you, accuse you.
Wash away us all, take us with the floods.
Then throughout the night, they were raped and executed.
Cold hearted world. Your language unheard of, the vast sound of tuning out.
The rash of negativity is seen one sidedly, burn away the day.


Elf przysluchuje się potokowi słów które padają z twoci ust. Przy ostatnim zdaniu otwiera usta i przestaje czyścić kufel próbując pojąć o co ci chodziło.

Yyyy, szef jest na zapleczu, zara powinien przyjść. - mowi i wraca do czyszczenia kufli. Sądząc po jego minie ciągle próbuje pojąć o co ci Manorze chodziło.
-No, widzisz Tokar... tak to sie załatwia. Niech lepiej się śpieszy ten szef bo się niecierpliwie.

Mówię do ucha barmanowi

-A jak się niecierpliwie to się strasznie wkurzam, a jak się strasznie wkurzam to i mój topór się wkurza a jak i on się wkurza... to chyba wiesz co to znaczy.

I co z tym piwem?


Do krasnoluda z tarczą na plecach

-Witaj bracie, pozwól że się rozsiąde się obok ciebie jak krasnal z krasnalem i wypije piwo, o ile ten chudajdupa je przyniesie. I mam pytanie, widze że ty jesteś jakimś poszukiwaczem przygód, wiesz może coś o rabunku Orlego Gniazda?
A dead issue, don't wrestle with it, deaf ears are sleeping. A guilty bliss,
so inviting, nailed to the cross. I feel you, relate to you, accuse you.
Wash away us all, take us with the floods.
Then throughout the night, they were raped and executed.
Cold hearted world. Your language unheard of, the vast sound of tuning out.
The rash of negativity is seen one sidedly, burn away the day.


-Manor nie rozmawiaj z tymi moczymordami ! Udają przyjaciół, aby przy chwili nie uwagi wepchnąć ci nóż w plecy ! Po drugie przez twoje zachowanie możemy mieć spore problemy !

Krasnolud spogląda na ciebie spode łba. Sam jesteś moczymorda żołnierzyku. Szefuniu, jeszcze jednego! - mówi podsuwając elfowi pusty kufel.

Słyszycie jakieś krzyki za oknem. Nikt na nie zwraca specjalnej uwagi, w końcu to dzielnica portowa. Tym czasem w karczmie jakaś grupka ludzi i krasnoludów siedząca pod ścianą, już wyraźnie 'wstawiona' podejmuje piosenkę. Cała grupka zrywa się z krzeseł i chodzi po karczmie przepijąc do wszsytkich. Jeden z krasnoludów podchodzi do szynku: Hej ty, antałek dawaj trzeba się ogrzać trochę, kolejka dla wszystkich!
Zabawa w karczmie się wyraźnie rozkręca. Atmosfera zaczyna sie robic nawet przyjemna i nie nie przypomina tej która normalnei tutaj panuje (czyli nikt nie leje po gębie, nikt nic nei wyłudza itd).
-Cholera mam już dość tego czekania ! Chodźmy do tej całej piwnicy Manorze ! Może staremu niziołkowi coś się stało ? Trzeba to sprawdzić, jazda i odstaw to piwo !
Po paru sekundach dodaje.
-I przygotuj broń ! "Centuś" nigdy tyle nie przebywał na zapleczu !
Manor ewidentnie smutny, że musi się rozstać z kuflem wstaje od szynku. Kiedy zamierzacie wkroczyć na zaplecze, drzwi się otwierają. Gnom mówi do kogoś znajdującego się za zapleczem:m reszte uzgodniimy później, ja tu karczme prowadze badz co badz. Ktoś tu antałek zamawiał? - mówi wtaczając beczułke. Plać tyle co zwykle Minar i jest twoja - zwraca się do krasnoluda. Nagle spostrzega was. Oooo, panowie władzowie!. Witam. Hyfnet, panom na koszt firmy coś mocniejszego - mówi do elfa, na jego ustach wykwita przymilny uśmieszek.
-O, właśnie ciebie szukaliśmy... Hyfnet, jam jest Manor Żelazny Topór. Potrzebujemy kilka cennych informacji, jak zapewne wiesz ktoś okradł Orle Gniazdo. Skradzione zostało Łabędzie Pióro.

Do siebie pod nosem:
-Co za debilna nazwa

Znowu do gnoma:
-Wiemy że coś wiesz o tej sprawie, a jak wiesz...

Spoglądam się na Tokara i widze nieprzyjeme spojrzenie
-... to możesz nam powiedzieć.
A dead issue, don't wrestle with it, deaf ears are sleeping. A guilty bliss,
so inviting, nailed to the cross. I feel you, relate to you, accuse you.
Wash away us all, take us with the floods.
Then throughout the night, they were raped and executed.
Cold hearted world. Your language unheard of, the vast sound of tuning out.
The rash of negativity is seen one sidedly, burn away the day.


Na moje twarzy pojawia się ulga.
-Prosze, prosze, prosze.... -Czy to nie czasem beczki piwa z okradzionego w zeszłym tygodniu królewskiego transportu ? W takim barze nie podaje się takich trunków, prawda Manorze ?
Moja mina nagle spoważniała.
-Tak jak powiedział mój kolega krasnolud mamy do ciebie interes. Tylko nie mów, że nic nie wiesz ! Wiemy, że tręsiesz całą tą hołotą z dzielnicy portowej. Jeśli zachowasz się jak wzorowy obywatel toooooooo....... ominiemy co tu widzieliśmy w cotygodniowym raporcie.Co ty na to gnomie ? Nie jesteśmy miłosierni ?
Na mojej twarzy pojawia się ironiczny uśmiech.
Uśmieszek szybko znika z twarzy gnoma.

No ten tego, może sie panowie czego napijecie?


Nie raz i nie dwa już byliście w tej karczmie. Przyzwyczailiście się, ze srednio raz na dzien ktos zostaje z niej wyrzucony prosto na błoto ulicy. Przyzwyczailiście się do częstych burd i awantur oraz bójek w których uczestniczyło po 30 osób. Jednak tym razem stało się coś do czego nie byliście przygotowani. Okno po waszej lewej stronie nagle eksplodowało. Nie bylo w tym nic dziwnego, ktoś został przez nie wrzucone. Dziwne było, że tym kimś był Volriker.

Volriker twardo wyrżnął o drewnianą ławę po czym ciężko upadł na ziemię. Powoli zaczął się podnosić.



Do Danego.

Szyba ustąpiła szybko. Ostre kawałki przecieły ci w paru miejscach płaszcz. Wylądowałeś twardo na drewnianej ławie po czym gruchnąłeś o ziemię. Zdążyłes zauważyć, ze była ona wyjątkowo brudna. Jacyś ludzie śpiewają piosenkę lecz powoli milkną. Kątem oka zauważasz Tokara i Manora siędzących przy szynku...
-Volriker co ty tu do cholery robisz ? O co tu chodzi do kaduka ?!
Tylko to mogłeś wydusić zaskoczony całą tą sytuacją.
← [ekhp] Sesja 1
Wczytywanie...