Ależ spokojnie, bez nerwów... Powiedz mi Sergiousie Augustosie Pontiusie, synu Elrousa starego dlaczego mam wam wierzyć? Hmm? Skąd mam wiedzieć, że nie zabliście strażników, wzięliście ich mundurów i przyszliście tu dokończyć kradzieży? Czy tylko dlatego, że podaliście nazwisko jednego z dowódców straży mam wam zaufać? Może kolega odpowie? - elf staje przed wami oczekując odpowiedzi
Szybko upływaja kolejne sekundy w ciszy a ja szukam dobrej odpowiedzi, w końcu do głowy przychodzi mi mysl niczym koło ratunkowe, mówie: A jaką mam mieć pewność że to pan jest tutaj dowódcą, a nie jakimś zbirem który chce zatrzeć ślady, a ci strażnicy tutaj to tylko zmyłka dla nazbyt ciekwawych oczu
Oj bratku, bo się zdenerwuje. Skoroś taki mocny w gębie to może do samego króla pójdziesz się zapytać czy ma prawo rządzić? Może powiesz mu, ze ma udowodnić czy nie jest jakim bękartem z nieprawego łoża? - elf wydaje się być wyraźnie podirytowany. Słyszeliście chojraka? On twierdzi, że my się podszywamy pod gwardzistów, dobre sobie - mówi do strażników. Po czym pstryka palcami i wskazuje na brame. Odprowadźić mi tych kretynów do koszar. Miejcie na nich baczenie, jak bedą kombinować - ubić. Opowiecie co się tu stało Gryvarowi, jeśli się do nich przyzna to zostawcie ich w spokoju. I tak im się juz dostanie. A jeśli Gryvar powie, że ich pierwszy raz na oczy widzi to... chyba nie musze mówić gdzie macie panów odprowadzić
Strażnicy podchodzą do was z obnażonymi mieczami i nakazują wam iśc przodem.
Pamiętasz tę wyrwe w murze? Musimy się przez nią szybko przecisnąc jak będziemy przechodzić koło ogrodu. Mieczami raczej nie będą w nas rzucać. Powinno się udać. Jak tylko przejdziemy przez tą wyrwe biegniemy jak najszybciej do Zbrojowni, a potem do Karczmy. Łapiesz?
Nerwowo szukam jakies lepszego wyjscia, lecz nic nie znajdujac w swej wymeczonej glowie mowie:
Dobrze zrobimy jak mowisz, oby nam sie udalo bo inaczej albo nas zaszlachtuja, albo dostaniemy sie w łapy dowódcy a nie wiem co w tej sytuacji jest lepsze...eh
Co do cholery?! - słyszycie za sobą krzyk Goń ich, ja biegnę do rogu
Jeden ze strażnikow rusza za wami w pogoń, biegnie w stronę bramy. Przeciskacię się przez wyrwę w murze i zaczynacię ile sił w nogach biec w stronę zejścia z dachu. Widzicie jak strażnik wybiega z bramy i pędzi za wami z mieczem w ręku. Kiedy jesteście mniej więcej w połowie drogi do schodów słyszycie czysty głos rogu dobiegający z ogrodu. Dzwięk przetacza się nad waszymi głowami po chwili wraca zwielokrotniony przez echo. Kiedy już dopadacie do klatki schodowej słyszycie odgłos wbiegajacyh ludzi. Sądząc po głosach jest ich wielu i są uzbrojeni. Pokrzykują na siebie, motywując sie do szybszego wbiegania(klnąc przy tym co niezmiernie) Rzut oka wystarcza wam by stwierdzić, ze to wbiegają Purpurowe Kamizele (elitarny oddział królewski). Słyszycie, ze są coraz blizej. Strażnik który biegł za wami powoli was dogania, drugi wlasnie wybiega z bramy.
(prosze pisać dokładniej i w trybie niedokonanym! musze miec szanse podejmowania decyzji. a jak piszecie w dokonanym to nie za wiele moge zrobic)
Ashgan wyciąga mała fiolkę z kieszeni i wyjmuje korek. Wyczuwacie w powietrzu mocny, pokrzepiający zapach. Każdy z was bierze po łyku mikstury. Paskudny zapach w ustach i goryczkowaty smak sprawia, ze rzuca wami przez chwilę.
Jednak poza paskudnym smakiem nie odczuwacie lekkości która powinna wam towarzyszyć po zażyciu mikstury.
Po chwili Ashgan z przerażeniem stwierdza, ze fiolka zawiera w sobie pachnidło z duzego żuka którym próbował obudzić ciebie Auguście rano przy śniadaniu.
Zaczyna wam sie kręcić w głowie. Po chwili widziecie ciemne mroczki. Chwilę się zataczacie i padacie na ziemię. Ostatkiem sił widzicie jakąś postać w purpurowym półpancerzu która się nad wami nachyla.