Użytkownik Ekhtelion dnia niedziela, 27 stycznia 2013, 21:19 napisał
Niestety obawiam się, że unikanie newsów o SW będzie karkołomnym zadaniem. Jak już maszynka marketingowa się na dobre rozkręci to Saga będzie wszędzie, od Teleekspresu zaczynając, a na płatkach śniadaniowych kończąc .
Dlatemu moja nadzieja jest nikła Musiałbym zostać pustelnikiem i nie spotykać żadnych ludzi, żeby nie dać się wciągnąć w wir rozmów, dyskusji, przecieków i ploteczek...
Użytkownik Ekhtelion dnia niedziela, 27 stycznia 2013, 21:19 napisał
Co do prawdziwego SF to widzisz... ja jestem trochę oldschoolowcem. Dla mnie prawdziwe SF to takie trochę futurologiczne wróźbiarstwo, tzn. bierzemy jakiś problem, rozkładamy go na czynniki pierwsze i ekstrapolujemy jak może wygladać w przyszłości. [dłuuuga lista ciekawych, wartościowych, wielowymiarowych, i, jak mniemam, niepokojących pozycji]
Dzięki, wszak matura incoming, czymś będę musiał zająć umysł, żeby tylko nie nauką. Jest pewna różnica między space operą, baśniową i epicką jak SW, i cyberpunkiem, dystopijnym, poniekąd pasującym do tej definicji sci-fi, że 'fantastyka naukowa jest tym, co nie może się wydarzyć – na szczęście' (w przeciwieństwie do fantasy). Jeszcze chyba inną sprawą będą (na przykład) lemowskie traktaty, w których akcja jest zredukowana na rzecz rozważań filozoficznych (swego czasu porwałem się na 'Doskonałą próżnię' i 'Wielkość urojoną'). Nie śmiałbym podjąć z Tobą polemiki nt. płaskości lub głębi universum Gwiezdnych Wojen (Wiktul zrobił to lepiej), ale przypominając sobie mój lekki szok, gdy czytałem 'Solaris', 'Głos Pana' czy 'Niezwyciężonego' ('to saj faj to nie tylko nawalanie się laserami?!' - przesadzam oczywiście, ale wcześniej głównie z takim miałem do czynienia) - zaczynam w sumie rozumieć, że na pewnym etapie, można to uniwersum i opowieści w nim osadzone zacząc traktować protekcjonalnie...