Zawsze śmieję się twierdząc, że dodatkową ręką wcale bym nie pogardził, dzięki czemu znalazła by zastosowanie dalece szersze niż drapanie się po plecach. Może jednak prościej zadowolić się dwoma, ale za to najlepszej jakości. Ostatnio to twórcy gry Deus Ex: Bunt Ludzkości próbowali mnie przekonać do ulepszonych organów, jednak nie są pierwszymi, którzy tę tematykę poruszali. Pora na małą podróż w przeszłość – dokładniej rzecz biorąc do roku 1990, kiedy to powstał Cyberpunk 2020 (CP2020), będący w istocie drugą edycją oryginalnego systemu. Jednak to z kontynuacji chcą czerpać twórcy Wiedźmina, tworząc swoje najnowsze dziecko – Cyberpunk 2077. Co prawda cyferki nieco się różnią, ale zapewniam, że warto czekać na ten tytuł.
Nigdy jakoś nie miałem szczęścia do konferencji organizowanych przez CDP. Raz za daleko, drugi raz plany inne, trzecia próba to znów jakaś tam lepsza lub gorsza wymówka. Nic straconego, bowiem kilka portali wypytało twórców gry, zaś ci ostatni starali się powiedzieć tyle, ile im ktoś wcześniej pozwolił. Zbierając to wszystko razem okazuje się, że czeka nas całkiem fajny tytuł.
Przede wszystkim jednak należy powiedzieć, że gra ma oferować całkiem otwarty świat. To wyróżnia ten tytuł od już przywoływanych przygód Geralta, gdzie właściwie obszar rozgrywki był w dużym stopniu ograniczany przeszkodami terenowymi i zaawansowanymi bólami reumatycznymi głównego bohatera. Trochę podejrzanie brzmiała to informacja z ust szefa projektu, Mateusza Kanika, jednak dopiero po chwili okazuje się, że owa "swoboda" to właściwie zwiedzanie Night City w tytułowym, czyli 2077, roku.
Samo miasto stało się tematem jednego z oficjalnych rozszczerzeń do system. Night City powstało w 1994 roku, biorąc swoją nazwę od założyciela, którym był Richard Alix Night. Liczące sobie 5 milionów mieszkańców, znajduje się w centralnej części zachodniego wybrzeża. Przyjmuje się, że stanowi część Wolnego Stanu Północnej Kalifornii, jednak nic nie blokuje przepływu ludzi z południa. Blisko 9 milionów turystów odwiedza miejsce, które promowane jest sloganem z napisem "Miasto na krawędzi Jutra". Spodziewam się zatem, że w grze będzie to miejsce tętniące życiem, nafaszerowane nowoczesną technologią i kuszące kolorowymi neonami ulic. Zadanie przed CDP nie takie łatwe, bowiem podobne osiedla widzieliśmy wcześniej. Gwarancją sukcesu ma być osoba Mike'a Pondsmitha, którego zadaniem jest odtworzenie klimatu świata. Spodziewajmy się więc knajpy "Afterlife" czy też baru dla weteranów "Forlon Hope".
Czy szykuje się zamach na mechanikę znaną z papierowego RPG? Duży, otwarty świat, futurystyczne bronie i gadżety to przecież za mało, by utrzymać gracza przy dowolnym typie ekranu przez dłuższy czas. O ile takim Geraltem grać po prostu musieliśmy (nad czym pewnie ubolewały fanki Iorwetha), o tyle komputerowy Cyberpunk przeniesie ze swojego papierowego pierwowzoru rozbudowany system kreacji postaci. Dostępne klasy mają odpowiadać tym podręcznikowym, a więc 10 profesji będzie czekało na wypróbowanie. To całkiem spory wybór, zaś możliwość wcielenia się tak w gliniarza, jak i hakera, dziennikarza czy technika-renegata stwarza możliwość przygotowania osobnych historii w pierwszych etapach gry, dzięki czemu każda ścieżka będzie się od siebie trochę różnić.
Normalnie spodziewałbym się prostej fabuły, gdzie ludzie udoskonalają się, wymyślają co rusz nowe zabawki, które potem na sobie testują – dla zabawy, pieniędzy czy też ze zwyczajnej nudy. Pondsmith, będący przecież ojcem całego systemu, chwali sobie fabułę Wiedźmina i chciałby, by posłużyła ona za punt odniesienia w stosunku do Cyberpunk 2077. Wszystko ma kręcić się nie wokół samej technologii, co sposobu, w jaki zostaje wykorzystana. Przecież trudno winić sam pistolet za to, że wystrzelił. Ktoś kiedyś mi objaśniał na studiach, że nożem można przecież kroić tak pomarańcze, jak i sąsiada.
Kanik podkreśla silną pozycję dialogów, które nie będą posiadały ikonek, dzięki którym daną odpowiedź będzie można zaklasyfikować jako złą czy dobrą. To kolejne "dziedzictwo" Wiedźmina i jakże pozytywna wiadomość. Przecież nie każdy musi być do końca dobry, zaś dana klasa postaci nie wyklucza przecież odmiennej postawy. Taki glina może mieć przecież chwilę zwątpienia w to, czy złapanie jakiegoś chłystka pomoże oczyścić ulice. A gdyby go tak złapać, może nawet poświęcić w imię Lolth?
Oczekiwania duże, data premiery nadal nieznana, ale na ten rok się nie ma co nastawiać. Twórcy gry mówią, że jeszcze wiele da się zmienić, ale po co, gdy dotychczasowe informacje napawają optymizmem, nie sądzicie?