Zapraszamy do zapoznania się z artykułem "Pierwsze wrażenia", znajdującym się w dziale "Dishonored". Komentuj, dyskutuj, dziel się z innymi swoim zdaniem!
[Dishonored] Pierwsze wrażenia
Nawiasem mówiąc, przeszedłem już grę. Evolve mówi, że grałem 12h, odejmijmy 3 stracone przez brak autosaveów. 9h to kpina, patrząc na długość innych gier tego typu. DX: HR był dłuższy, AC2 było dłuższe... Czułem się jakbym grał w dodatek.
Jeśli miałbym recenzować i oceniać Dishonored wystawiłbym jej coś w okolicach szóstki. Estetyka świata okej, ale ani fabuła nie powaliła, ani mechanika gry, ani nic... Spodziewałem się czegoś lepszego.
Jeśli miałbym recenzować i oceniać Dishonored wystawiłbym jej coś w okolicach szóstki. Estetyka świata okej, ale ani fabuła nie powaliła, ani mechanika gry, ani nic... Spodziewałem się czegoś lepszego.
Ja jeszcze gry nie przeszedłem, jestem w trzeciej misji i próbuję znajdywać wszystkie runy i robić zadania opcjonalne. Właśnie mam problem ze znalezieniem szyfru do sejfu, w którym jest jedna z run. Ale chyba zostawię to, bo nie daję rady Ale ogólnie gra się fajnie, a zabijanie jest brutalne i przyjemniejsze od "AC 2". Podobno też styl gry ma wpływ na zakończenie - jeśli dużo zabijasz ma być mroczniejsze. Ciekawe... System walki świetny, fajne umiejętności i różne przedmioty (granaty, kusza, broń palna) dodają do niego dużo urozmaicenia. Świat niby nie jest otwarty, ale można trochę po nim połazić, bo można znaleźć runy i dodatkowe zadania. Zastrzeżenia? Zbyt kolorowy i bajkowy styl graficzny i mało steampunku (gdzie maszyny parowe? Gdzie jakieś roboty? Liczyłem na coś w stylu "Dziwnej sprawy Skaczącego Jacka" - tak wiem, że to powieść). A tak to jest nieźle. Obecnie dałbym 8/10, ale zobaczę jak będzie mi się grało dalej. Na razie uważam, że "Dishonored" to mocny kandydat do najlepszej gry akcji 2012 roku, choć ma poważnych przeciwników ("Hitman: Rozgrzeszenie", "AC III"). Ale grą roku na pewno nie będzie.
PS: Ja wszystkich zabijam
PS: Ja wszystkich zabijam
Umyka mi gdzie w grze o byciu profesjonalnym zabójcą jest frajda w zabijaniu wszystkiego co się rusza. Każdego bawi oczywiście co innego, to tylko moje odczucie, naturalnie, ale ja czerpię frajdę z tego, że jedyne co świadczyło o mojej powtórnej obecności w wieży Dunwall to trup lorda regenta, zaszlachtowanego we własnym łożu. Znacznie większą frajdę niż gdybym miał się tam wbić strzelając do wszystkich z tej śmiesznej kuszy.
Nie zgadzam się praktycznie ze wszystkim co napisałeś Krzyś i z Dishonored mam zupełnie inne odczucia. Zdecydowanie bardziej na grę akcji roku nadaje się wg. mnie Max Payne 3.
Nie zgadzam się praktycznie ze wszystkim co napisałeś Krzyś i z Dishonored mam zupełnie inne odczucia. Zdecydowanie bardziej na grę akcji roku nadaje się wg. mnie Max Payne 3.
Grę skończyłem wczoraj, właśnie piszę recenzję Jestem zachwycony, ta gra bardzo miło mnie połechtała w wielu kluczowych miejscach. Klimat, konstrukcja poziomów, miejsce akcji oraz historia, którą mam do opowiedzenia po jej przejściu. Na bank jeszcze sporo w niej posiedzę, sprawdzę inne zakończenia, inny styl gry, inne decyzje... Poproszę więcej takich produkcji.
To znaczy nie do końca wszystkich zabijam. Oszczędzam jedynie sługi (są nieprzytomni) i osoby, które są ważne dla zadań dodatkowych. Co do kuszy - faktycznie jest słaba. Używam jej drastycznie rzadko.
Co do gry roku, dla mnie jest to "Risen 2: Mroczne wody" Ale muszę dłużej pograć w "Borderlands 2", bo to też b. dobra produkcja.
Co do gry roku, dla mnie jest to "Risen 2: Mroczne wody" Ale muszę dłużej pograć w "Borderlands 2", bo to też b. dobra produkcja.
Dla mnie ta gra to typowy średniak z którego czerpie się masę frajdy a potem odstawia na półkę i po tygodniu zapomina. Coś jak dobra impreza. Szybko, intensywnie i potem wracasz na normalne tory.
5+/10 gdybym stawiał ocenę.
Osobiście całą grę zrobiłem jedynie z tym kozikiem i runą teleportacji/wirem w rambo style. Było to bardzo satysfakcjonujące. Kontra, kontra, szybka nauka latania. Steampunk, przerysowane modele są w porządku ale... no właśnie, ta gra nie jest konsekwentna. Pewien dzieciak jest jak najbardziej proporcjonalny, tak samo kobieta w tej naszej pseudo-bazie (ta od misji bodaj 3 co prosiła by jej wujka (?) nie zabijać. I dziwki.
Ciekawe czemu? Tak czy inaczej brak konsekwencji to dla mnie minus.
Sprawa druga, mam znajomego co grę całą robi bez zabijania i po cichu. Ponoć wszystko zamyka się w timeingu odpowiednim co dla skradonek. Jest to cokolwiek głupie, nie odciągasz wrogów, nie unikasz ich patroli (zawsze są zamknięci na danym obszaże i konkretnych ścieżkach) co jest stosunkowo... głupie. To już wcześniejsze splintel celle z panem Fisherem miały to wszystko rozbudowane parokrotnie lepiej.
Jednak dynamika starć, kozik i moc wiru to zdecydowanie coś co pozwala czerpać przyjemność z tej gry.
5+/10 gdybym stawiał ocenę.
Osobiście całą grę zrobiłem jedynie z tym kozikiem i runą teleportacji/wirem w rambo style. Było to bardzo satysfakcjonujące. Kontra, kontra, szybka nauka latania. Steampunk, przerysowane modele są w porządku ale... no właśnie, ta gra nie jest konsekwentna. Pewien dzieciak jest jak najbardziej proporcjonalny, tak samo kobieta w tej naszej pseudo-bazie (ta od misji bodaj 3 co prosiła by jej wujka (?) nie zabijać. I dziwki.
Ciekawe czemu? Tak czy inaczej brak konsekwencji to dla mnie minus.
Sprawa druga, mam znajomego co grę całą robi bez zabijania i po cichu. Ponoć wszystko zamyka się w timeingu odpowiednim co dla skradonek. Jest to cokolwiek głupie, nie odciągasz wrogów, nie unikasz ich patroli (zawsze są zamknięci na danym obszaże i konkretnych ścieżkach) co jest stosunkowo... głupie. To już wcześniejsze splintel celle z panem Fisherem miały to wszystko rozbudowane parokrotnie lepiej.
Jednak dynamika starć, kozik i moc wiru to zdecydowanie coś co pozwala czerpać przyjemność z tej gry.
Też większość gry przeszedłem przy pomocy blinka i duszenia, czasem korzystałem też z dark vision i possesion.
DX: HR był dla mnie skradanką i trwał znacznie dłużej niż to. Ale z drugiej strony tam nikt nikomu nie dawał teleportacji. To strasznie skraca grę - wieża dunwall stała się przez to śmiesznie prosta, bo całą trasę pokonałem praktycznie po dachach i murkach, w samej wieży przeskakując dwa żyrandole i voila, jestem na miejscu i czekam na ofiarę. Przejście kosztowało mnie może ze dwa quickloady, ale jak już wytyczyłem sobie ścieżkę to co, przejście całego poziomu zabrało mi 20 minut? Dajcie spokój, to jest trochę śmieszne.
Wiecie co mi przypomina ta gra? Nowego Snipera, tam V2 Elite, czy jak to się nazywało. Też porządna, solidna gra, też ma fajny motyw wbudowany w mechanikę, ale też brakuje jej tego czegoś (choć przekradanie się w niej jest O WIELE trudniejsze niż w Dishonored), ale też brakowało mi tego czegoś, co sprawiłoby że nie włączam tej gry z braku lepszego zajęcia ale dlatego że o-ja-cię-nie-mogę-musze-w-to-dalej-grać-bo-zdechnę. Tak miały na przykład Skyrim i Borderlandsy 2, z nowszych tytułów.
DX: HR był dla mnie skradanką i trwał znacznie dłużej niż to. Ale z drugiej strony tam nikt nikomu nie dawał teleportacji. To strasznie skraca grę - wieża dunwall stała się przez to śmiesznie prosta, bo całą trasę pokonałem praktycznie po dachach i murkach, w samej wieży przeskakując dwa żyrandole i voila, jestem na miejscu i czekam na ofiarę. Przejście kosztowało mnie może ze dwa quickloady, ale jak już wytyczyłem sobie ścieżkę to co, przejście całego poziomu zabrało mi 20 minut? Dajcie spokój, to jest trochę śmieszne.
Wiecie co mi przypomina ta gra? Nowego Snipera, tam V2 Elite, czy jak to się nazywało. Też porządna, solidna gra, też ma fajny motyw wbudowany w mechanikę, ale też brakuje jej tego czegoś (choć przekradanie się w niej jest O WIELE trudniejsze niż w Dishonored), ale też brakowało mi tego czegoś, co sprawiłoby że nie włączam tej gry z braku lepszego zajęcia ale dlatego że o-ja-cię-nie-mogę-musze-w-to-dalej-grać-bo-zdechnę. Tak miały na przykład Skyrim i Borderlandsy 2, z nowszych tytułów.
Nawet zaczęłam w to grać. Faktycznie ta grafika może i jest ciekawa w takie formie, ale ciągle miałam wrażenie, że czegoś jej brakuje. Taka jakby trochę za młda była i trochę zbyt cukierkowata. I nawet przyjemnie się grało... dopóki mnie nie zabili i nie wróciłam do tego samego punktu, gdzie byłam rano.