Wilkołak [Runda 6]

- Hmmm to ma sens - rzekł Bielu słysząc argumentację Krixa, po czym kontynuował wypowiedź - Nie chciałem Cię urazić swoją wątpliwością. Po prostu obawiam się, że dostane cios w plecy, który zakończy mój żywot. Chciałbym wrócić do Polski, gdzie zostawiłem kochającą żonę. Z drugiej strony jednak również Sazanka ma rację. Argumentacja Charona jest co najmniej nieudolna, o czym wspomniałem wcześniej. Ciesze się, że w obliczu takiej tragedii, jaką była utrata Strateksa nie jestem sam.
-Proszę o wybaczenie tovarishch Kiyuku. Strach mną ogarnął a ten jest złym doradcą. Prawda jest mimo to taka iż nikt z nas nie jest siebie pewien tovarishchi! Nie wszyscy się jeszcze wypowiedzieli co myślą o zajściach nocy. Potwory mogą czaić się wśród nieobecnych. A to może być na naszą zgóbę bratki. My tu się obrzucamy a zło się czai. Mimo to martwi mnie też Sazanka, która jest równie spokojna całą tą sprawą. Ale ta spokojna ręka skuchatʹEvriny mnie nie pokoi bardziej.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
No wiesz co? Jakbym rękę niespokojną miała, to bym nie mogła kawy pić! A kawa... jest jedynym słusznym napojem świata! Dzień bez kawy, przepraszam, bez minimum siedmiu kaw jest dniem straconym! Ba! Mając niespokojną rękę, nie mogłabym precyzyjnie igieł w lalki wbijać! Nie, panie Krix, zapewniam cię, że całkiem błędnym tropem idziesz.
Uch, obruszyła się kobieta, jak widać. Jeszcze trochę, a z czarnych oczu by pioruny strzeliły czy insze paskudztwo...
I gdybym chciała wilkołaczyć, to zaręczam, nie odmrażałabym sobie tutaj zadka. Nie, nie, pozostałabym na swojej wyspie, ciepłej wyspie, razem ze swoimi duchami i w ogóle. Z dala od was. A dziś... dziś zagłosuję na Charona.
Koniec dnia drugiego.
-------------------------

[Dodano po 34 minutach]

Podsumowanie

Dzień 2:

Zlinczowani: Charon (3) [Sazanka - 3, remis, rzut monetą]

Osądzeni przez Sędziego: brak

Zabici przez Wilkołaki: Evrina

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali: Tig (1)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od dziś nie można już pasować.

------------------------------------------------------------------------------------------

Aktualnie grający:

- Sazanka
- Evrina
- Strateks
- Taramelion
- Kiyuku
- Tig
- Bielu
- Charon
- Krix

--------------------------

[font="Comic Sans MS"]W[/font]asza kłótnia rozgorzała w najlepsze, zagłuszając nawet okazjonalne zawodzenie parowozu i turkot kamieni na torach. Krajobraz zmieniał się, przeistaczając powoli w monotonną kaskadę różnych odcieni bieli, a wasza kłótnia trwała, przyprawiając o drżenie serwis do kawy, wypłaszając innych pasażerów z wagonu i nabierając tempa tak szaleńczego, że nawet telefonistki waszego eksperta nie nadążyłby tak szybko udawać, że odbierają telefony.
Trwało to tak długo, że aż zaczęło się ściemniać. Z waszego wagonu uciekła nie tylko obsługa, lecz nawet miejscowi handlarze starzyzną, wparowujący co druga stacja z naręczami różańców, bimbrem, "Białomorami" i preparatami na pchły domowej roboty. Jedynie Maciej Trojanowski zachowywał spokój, bez względu na coraz niebezpieczniejsze okoliczności usiłując moderować dyskusję.
W końcu doszło do zamiany siły argumentu na argumenty siły między Sazanką, a Charonem. Polka, wyklinając mongolskiego szamana od Belzebubów, Antychrystów, Lufycerów i Matkojebców oblała go święconą wodą, trzymaną za pazuchą właśnie na takie okazje i na cały regulator odkręcała swoje przenośne radyjko, z którego płomiennym głosem wołał o Żydach i Masonach zrodzony z Marii Ojciec Dyrektor. Mongołowi tego wyraźnie było za wiele, gdyż szarpnął za radio z gromowym, nieludzkim rykiem i drugą ręką chwycił Sazankę za włosy. Mocowali się tak przez chwilę, nim ktokolwiek z pozostałych zdołał ich rozdzielić, gdy któreś z nich zbyt mocno szarpnęło za tkwiący w gniazdku kabel.
Błysnęło, strzeliło, parę osób krzyknęło z bólu lub przerażenia, dwa ciała padły na haftowany w "ameby" czerwony dywanik...
... po którym potoczyła się butelka pełna przejrzystej cieczy, równie bezwładnie, jak leżący na ziemi właściciel. Sazanka drgnęła i jęknęła. Znający się na wszystkim pan Maciej podbiegł do niej, by udzielić pierwszej pomocy lub przynajmniej fachowej porady. Tymczasem ciecz wydostała się przez nieszczelny korek, zalewając stygnącego i z wolna zmieniającego postać Charona kałużą spirytusu.
Zmrożeni przerażeniem patrzyliście na tę scenę, zamarłszy w dziwnych, niewygodnych pozycjach. Przez dobrą minutę nie padło ani słowo.
Jedynie ON, profesjonalista w każdym calu, dociekliwy i błyskotliwy aż po oprawki swoich okularów, zachował zimną krew.
- A więc... Wilkołaki są wśród nas. - stwierdził odkrywczo.
Po tych słowach czym prędzej udaliście się do swoich przedziałów i pozamykaliście na cztery spusty. Jednak niecałą godzinę potem obudziły was dziwne wrzaski i hałasy dobiegające gdzieś z korytarza. Słychać było gniewny, żeński głos, niski, zwierzęcy ryk i charakterystyczny, niemożliwy do pomylenia z niczym innym dźwięk tłuczonej porcelany.
Bez wątpienia, talerzyków i filiżanek do kawy.
Zebrawszy się szybko w kilka osób, wciąż zaspani i oszołomieni, obijając się w trzęsącym na boki, ciemnym korytarzu, bez wiedzy kto jest kim dobiegliście na koniec wagonu, by znaleźć kolejne zatrważające znalezisko. Ciało Evriny leżało bezwładnie w niezliczonych fragmentach porcelany, roztłuczonej po całym pokoju. Oprócz tego, pełno było rozsypanej kawy, zaś pod złamanym stołem znaleźliście dziwną, szmacianą laleczkę, bez wątpienia voodoo, z powbijanymi w różne miejsca igłami oraz taką samą, jak znaleziona w przedziale Strateksa sierścią zamiast włosów.
- Wiedziałam, wiedziałam, że to tylko manipulacja, że oskarżono mnie dla odwrócenia uwagi i teraz patrzcie, macie dowód. Ojcze w niebiosach, widzisz to i nie grzmisz! I co teraz... Kto wspomógł Charona w tej okrutnej mistyfikacji...? Taramelion i Kiyuku, słyszałam, to oni wsparli tę farsę, tę zasadzkę na mnie! Pośród nich z pewnością jest bestia!
Kiyu przechylił głowę w stronę Sazanki, gdy usłyszał swoje imię.
- Nie podoba mi się pani tembr głosu, jednak zwrócę pani uwagę na jeden aspekt, na który zwróciłem uwagę panu Krixowi. Wyobraża sobie pani ślepego Wilkołaka? Jednak, wypadałoby by panią przeprosić, gdyż mój osąd okazał się nietrafiony. Wydaje mi się za to, że Taramelion może coś ukrywać. Dlaczego obarczanie winą Charona byłoby błędem?
Wybaczcie dziś bez postaci, trochę się spieszę. To prawdopodobnie mój jedyny post na dziś.
Charon był wilkołakiem więc podejrzewam, że Sazanka nie jest - nie byłoby mądrą strategią wystawić dwa wilkołaki na lincz między sobą, zbyt ryzykowne.
Ciągle podejrzewam Kiyuku - wilkołak pewnie ślepy może być, wilki jako zwierzęta bazują w dużej mierze na węchu i słuchu. Tak jak i psy nie rozróżniają kolorów ale są bardzo wrażliwe na ruch (przez co boją się łopoczących fladrów, a nie ich koloru). Przez to i wilkołak może działać podobnie do swojego zwierzęcego odpowiednika.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Panie Krix, wydaje mi się że muszę utrzymać swoje podejrzenia, bardzo podejrzanie mi wygląda [color="#FF0000"]Sazanka. Kiyuku zaś... to się okaże.[/color]
Śmierci Strateksa i Evriny wywoływały u Kazacha pogłębianie się zmarszczek w grymasie przygnębienia i niechęci do potworów odbierających życie jego współpasażerom. Niesamowite, jakie istoty stąpają po ziemi. Może pochodzą ze Siemieju, pomyślał bez cienia rozbawienia. Jeden z nich został pokonany: szaman. Najwyraźniej jego zwierzęcy duch, wspierający go w jego "zawodzie", owładnął nim. A może został zagłuszony przez innego, złego ducha.. Kazach wpatrywał się w wahadełko, stojąc nad zwłokami Charona i mrucząc do niego pytanie. Wahadełko, cóż, zawahało się. Mężczyzna słuchał dyskusji i spoglądał w zamyśleniu po innych osobach. Zadał kolejne pytanie wahadełku. Przez dłuższą chwilę patrzał na Kiyuku, potem jeszcze dłużej zdawał się głowić nad Bielem.
- Taramelion? - zapytał niewielki ciężarek na łańcuszku i czekał długo. Pociąg szarpał i trząsł.. Odpowiedzi były trudne do odczytania. O Sazankę pytał już, a sygnał wahadełka zdawał się być stanowczym "nie".

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Cóż, mogę tylko zapewniać że nie jestem Wilkołakiem. W dniu jutrzejszym sugeruję wytypować Sazankę. Ciekawy jestem kogo sprawdziła już wyrocznia...
Koniec dnia trzeciego
-------------------------

Podsumowanie

Dzień 3:

Zlinczowani: Taramelion

Osądzeni przez Sędziego: brak

Zabici przez Wilkołaki: Sazanka

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali: Bielu (1)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Aktualnie grający:

- Sazanka
- Evrina
- Strateks
- Taramelion
- Kiyuku
- Tig
- Bielu
- Charon
- Krix

--------------------------

[Dodano po 10 godzinach]

Pociąg sunął na przód, wśród krajobrazu zmieniającego się na górski, gdy wasza trasa przecinała kolejne pasma szczytów Uralu. Wokół widać było coraz mniej zabudowań, oznak cywilizacji. Coraz mniej ludzi.
Zupełnie jak wśród was.
Kolejna debata przebiegała jeszcze bardziej nerwowo niż poprzednia. Argumenty latały w powietrzu jak pociski, rykoszetując od ścian odpryskiem decybeli, w wyniku czego nawet konduktor nie chciał zaglądać już do waszego wagonu, a reszta pasażerów wolała pozostawać głodna, niż przebywać w waszym towarzystwie choćby przez chwilę. Nawet kot, siedzący spokojnie na kolanach Tiga, przestał bawić się jego wahadełkiem i zdegustowany wrzaskami skoczył gdzieś na korytarz.
Większość z was zadecydowała, że wcześniejsza wysiadka przypadnie w udziale Taramelionowi. Nawet nieprzerwana liturgia płynąca z głośników radia Sazanki zdawała się zawierać oskarżenia przeciw niemu. We trójkę zapędziliście go do korytarza, gdzie następnie po krótkiej szarpaninie i użyciu rozmaitych dewocjonaliów w charakterze broni otworzyliście drzwi do wagonu, wyrzucając Tarameliona z pędzącego pociągu. Polski wróżbita stoczył się bezwładnie na samo dno stoku, który pokonywał pociąg, a ponieważ na tym odcinku tory były szczególnie wąskie, cały skład musiał zwolnić, dzięki czemu przez dobrych kilka minut mogliście obserwować martwy punkt, leżący w strzępach jaskrawej koszuli, którego postać pozostawała równie ludzka, jak jaszcze przed chwilą.
Zaczęła się kolejna awantura. Krix wyrzucał Kyukowi, że jego rzucane na oślep oskarżenia są bardziej mordercze od wilkołaków i może pożyczy sobie okulary od pana Macieja, Bielu, który jako jedyny wstrzymał się od głosu, wyrzucał całej trójce oskarżycieli mordercze zamiary, zaś oni dwóm pozostałym, że poza gadaniem nic nie zrobili.
I ponownie wrzaski zatrzęsły szybami, trzasnęły drzwi i nie odzywaliście się do siebie aż do następnego dnia.
Dnia, w którym okazało się, że Sazanka też już do nikogo się nie odezwie, bo ktoś zadbał o to tej nocy.
- Tak, panie Krix, wytypowałem źle. Jednakże, pan też wytypował źle. Jestem w 100% człowiekiem, jednak, jeśli pan chce, może pan mnie typować. Niech mi pan uwierzy, kłaki to może pan u mnie znaleźć tylko na głowie.
- Otóż to. - zgodził się Bielu - Krix jest odpowiedzialny za wcześniejsze zbrodnie. Jego postać jest jednym, wielkim kłamstwem, z którym trzeba skończyć. - zakończył, kierując się w stronę Kijuku w geście jedności.
-Bratki na mnie te noże? Szybcy jesteście do ataku tovarishchi. Myliłem się także, rzecz ludzka. Tu jednak zostało nas nie wielu. Ilu jest jeszcze potworów? Jeden? Dwa? Skąd ta pewność przeciw mnie. Możliwe że się myliłem iż tovarishch Kiyuku jest wilkołakiem. Jestem człowiekiem i tego jestem pewien, problem w tym, że każdy z nas tovarishchi może to powiedzieć. Boję się podjąć decyzję. Dwie noce jedną osobę podejrzewałem i ciągle jest w pociągu z nami, mimo iż wszyscy w około giną. Musimy trafić dobrze inaczej to nasz koniec bratki. Tovarishch Bielu był taki chętny szybko wystawić mnie na winnego. Bratku Kiyuku on może być winien tego. Wystawił głos na swojego na początku by oddalić podejrzenie, wczoraj nie głosował by nie wystawić się.

-Bratki zapominamy jeszcze o tovarishch Tigu ciągle bawiącym się wahadełkiem. Gdybym mógł teraz pograć sobie choć chwilę dla ukojenia nerwów nim zlinczujecie niewłaściwą osobę i sami zginiecie z ręki bestii. Którykolwiek z was by nie był człowiekiem.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Krix.

Wybaczcie, ale nie dam rady teraz napisać turki fabularnej. Słucham się tylko wahadełka.

Mężczyzna pogłaskał kota, który w końcu wrócił, by się połasić. Pewnie poczuł, że przy Kazachu jednak bezpieczniej, gdy wokół dzieją się takie rzeczy.
Patrzał na wahadełko. Dawało odpowiedzi.
- Pan Krix - powiedział, kierując spojrzenie na Rosjanina. Jego twarz wyrażała przekonanie i determinację. W końcu zostało już tak niewielu.. nawet, jeśli w tym koszmarnym pociągu wahadełko nie zawsze działało tak, jak powinno, prawdopodobieństwo odpowiedniego wybrania wilkołaka zwiększało się. Niewielka pociecha, zważywszy na koszt.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

-Oj Bratki Bratki. Widzę każdy swój krzyżyk na mnie postawił. Tovarishchi! Pomyślcie dobrze co robicie! Gotowi jesteście kolejnego człowieka na śmierć skazać a wśród was bestia się czai. Pamiętajcie me słowa tovarishchi. To wasz koniec. Goniec na na E5 i król w szachu. Widzę czas się zjednać ze swoją żoną, pewną pociechę mam w tym iż do mnie dołączycie niedługo tovarishchi. Nim to jednak nastąpi pomyślcie Myliłem się jak i wy. Bestia grała nami zacnie trzymając się w cieniu. Mam nieodparte wrażenie iż to tovarishch Kiyuku, wszak też i Taramelion nim go zamordowaliście podejrzewał tovarishcha Kiyuku po skuchat Sazance. Wskazywałem na niego ostatnie wieczory i teraz na mnie to zwala. Pewien jednak nie jestem i zostaję przy wcześniejszym podejrzeniu. Niech wam Bóg wybaczy co czynicie tovarishchi.- Drżącą ręką rosjanin sięgnął po niedaleką butelkę wypełnioną alkoholem. Może ten ostatni raz? Znów poczuć ten smak? Rozgrzać stare kości...
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Koniec dnia czwartego.

[Dodano po 3 godzinach]

-------------------------

Podsumowanie

Dzień 4:

Zlinczowani: Krix

Osądzeni przez Sędziego: brak

Zabici przez Wilkołaki: Kiyuku

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali: brak

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

[font="Comic Sans MS"]G[/font]óry zostały już za wami, otwierając trasę po azjatyckiej stronie Rosji. Bezkresne ostępy, niegościnne, dzikie nie mniej, niż niektórzy pasażerowie pociągu przecinającego syberyjskie śniegi.
Zostało was czterech. Pięciu, jeśli liczyć również Macieja Trojanowskiego.
I kot - też osoba. Czasami też człowiek, nieco częściej potwór.
Tymczasem wśród was wczorajszy chaos zastąpiła zgoda. Osobą najbardziej podejrzaną okazał się Krix. Po pierwsze - był Rosjaninem. Po drugie - każdy z was w trakcie tej podróży zdążył już przegrać z nim w szachy co najmniej raz. Po trzecie - najbardziej przerażające - jako jedyny nie pił. Nigdy. Niczego.
Gdy ten fakt wreszcie wyszedł na jaw, wszystko stało się jasne. Żaden człowiek nie mógłby żyć w ten sposób.
Dogadaliście się między sobą, gdy Krix wyszedł do toalety i podczas kolejnej partyjki jeden z was znienacka zdzielił go na odlew szachownicą. Rosjanin padł bezwładnie, a pozostała dwójka natychmiast rzuciła się do niego, przytrzymywać i dusić czym tylko się dało. Poduszka? Do kuszetki za daleko. Serwetka? Jedna za mało, i tak się rozpuszczają. Zostały ręce, zaciśnięte kurczowo na krixowej szyi. Trwało to ze trzy minuty, w trakcie których nie wiedzieliście jak długo należy go zabijać, nim wreszcie będzie trupem. Pan Maciej patrzył na to ze zgrozą, kręcą głową w geście, który dobrze wyrażał jego słowa, mogące brzmieć tylko "Nie do wiary...".
W końcu Krix zesztywniał ostatecznie, by wnet zacząć się zmieniać. W wielkiego, wstrętnego i przede wszystkim martwego wilkołaka.
Ukontentowani z odniesionego sukcesu odkorkowaliście butelkę czystej, rosyjskiej wódki. Szklanki poszły w ruch, rozmowy trwały jeszcze do późna, aż światło nocnych lamp wagonu restauracyjnego zaczęło rozmywać się i męczyć nieznośnie, zmuszając was do odwrotu do swoich przedziałów.
W środku nocy Bielu przypomniał sobie, że trzeba jeszcze przed snem postawić karty i sprawdzić, czy wśród ocalałych nie został jeszcze jakiś wilkołak. Ponieważ talia mnożyła mu się w oczach, nie było to proste zadanie, jednakże wprawne dłonie poradziły sobie i z tym zadaniem. Wynik otrzeźwił go natychmiast. Zapominając o gumiakach wyskoczył na korytarz, w stronę przedziału Kyuku...
Za późno.
Z przedziału wychodził już ostatni morderca. Idący spokojnie obok wielkiej, kudłatej, śmierdzącej spirytusem bestii, która jeszcze parę godzin wcześniej była Tigiem miauknął przeciągle i zaczął lizać łapkę, nie zważając na jatkę, jaka miała się właśnie rozegrać.

Parę godzin później kot i jego właściciel wysiedli na nieznanej nikomu stacji. Pociąg pojechał dalej, zabierając z sobą swe tajemnice. Ostatni pozostały przy życiu ekspert przygotowywał już tekst do kolejnego odcinka, w którym rozwiązana zostanie tajemnica katastrofy tunguskiej...


KONIEC
← Wilkołak
Wczytywanie...