Koniec dnia drugiego.
-------------------------
[Dodano po 34 minutach]
Podsumowanie
Dzień 2:
Zlinczowani: Charon (3) [Sazanka - 3, remis, rzut monetą]
Osądzeni przez Sędziego: brak
Zabici przez Wilkołaki: Evrina
Zabici przez Czuwającego: brak
Nie głosowali: Tig (1)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od dziś nie można już pasować.
------------------------------------------------------------------------------------------
Aktualnie grający:
- Sazanka
- Evrina
- Strateks
- Taramelion
- Kiyuku
- Tig
- Bielu
- Charon
- Krix
--------------------------
[font="Comic Sans MS"]W[/font]asza kłótnia rozgorzała w najlepsze, zagłuszając nawet okazjonalne zawodzenie parowozu i turkot kamieni na torach. Krajobraz zmieniał się, przeistaczając powoli w monotonną kaskadę różnych odcieni bieli, a wasza kłótnia trwała, przyprawiając o drżenie serwis do kawy, wypłaszając innych pasażerów z wagonu i nabierając tempa tak szaleńczego, że nawet telefonistki waszego eksperta nie nadążyłby tak szybko udawać, że odbierają telefony.
Trwało to tak długo, że aż zaczęło się ściemniać. Z waszego wagonu uciekła nie tylko obsługa, lecz nawet miejscowi handlarze starzyzną, wparowujący co druga stacja z naręczami różańców, bimbrem, "Białomorami" i preparatami na pchły domowej roboty. Jedynie Maciej Trojanowski zachowywał spokój, bez względu na coraz niebezpieczniejsze okoliczności usiłując moderować dyskusję.
W końcu doszło do zamiany siły argumentu na argumenty siły między Sazanką, a Charonem. Polka, wyklinając mongolskiego szamana od Belzebubów, Antychrystów, Lufycerów i Matkojebców oblała go święconą wodą, trzymaną za pazuchą właśnie na takie okazje i na cały regulator odkręcała swoje przenośne radyjko, z którego płomiennym głosem wołał o Żydach i Masonach zrodzony z Marii Ojciec Dyrektor. Mongołowi tego wyraźnie było za wiele, gdyż szarpnął za radio z gromowym, nieludzkim rykiem i drugą ręką chwycił Sazankę za włosy. Mocowali się tak przez chwilę, nim ktokolwiek z pozostałych zdołał ich rozdzielić, gdy któreś z nich zbyt mocno szarpnęło za tkwiący w gniazdku kabel.
Błysnęło, strzeliło, parę osób krzyknęło z bólu lub przerażenia, dwa ciała padły na haftowany w "ameby" czerwony dywanik...
... po którym potoczyła się butelka pełna przejrzystej cieczy, równie bezwładnie, jak leżący na ziemi właściciel. Sazanka drgnęła i jęknęła. Znający się na wszystkim pan Maciej podbiegł do niej, by udzielić pierwszej pomocy lub przynajmniej fachowej porady. Tymczasem ciecz wydostała się przez nieszczelny korek, zalewając stygnącego i z wolna zmieniającego postać Charona kałużą spirytusu.
Zmrożeni przerażeniem patrzyliście na tę scenę, zamarłszy w dziwnych, niewygodnych pozycjach. Przez dobrą minutę nie padło ani słowo.
Jedynie ON, profesjonalista w każdym calu, dociekliwy i błyskotliwy aż po oprawki swoich okularów, zachował zimną krew.
- A więc... Wilkołaki są wśród nas. - stwierdził odkrywczo.
Po tych słowach czym prędzej udaliście się do swoich przedziałów i pozamykaliście na cztery spusty. Jednak niecałą godzinę potem obudziły was dziwne wrzaski i hałasy dobiegające gdzieś z korytarza. Słychać było gniewny, żeński głos, niski, zwierzęcy ryk i charakterystyczny, niemożliwy do pomylenia z niczym innym dźwięk tłuczonej porcelany.
Bez wątpienia, talerzyków i filiżanek do kawy.
Zebrawszy się szybko w kilka osób, wciąż zaspani i oszołomieni, obijając się w trzęsącym na boki, ciemnym korytarzu, bez wiedzy kto jest kim dobiegliście na koniec wagonu, by znaleźć kolejne zatrważające znalezisko. Ciało Evriny leżało bezwładnie w niezliczonych fragmentach porcelany, roztłuczonej po całym pokoju. Oprócz tego, pełno było rozsypanej kawy, zaś pod złamanym stołem znaleźliście dziwną, szmacianą laleczkę, bez wątpienia voodoo, z powbijanymi w różne miejsca igłami oraz taką samą, jak znaleziona w przedziale Strateksa sierścią zamiast włosów.