Czy Joe wie, na co się porywa?
„Mass Effect 3” to jedna z tych gier, które ciężko jednoznacznie ocenić. Tytuł, przy którym jedni będą bawić się wyśmienicie, rozpływając się w zachwytach nad kunsztem chłopców z Edmonton, a drudzy zaczną zrzędzić nad kompletnym upadkiem znakomitej serii, otwarcie wytykając kanadyjskiemu studiu multum różnorakich błędów i uproszczeń. Co gorsza, obie grupki mają w pewnym sensie rację, bo wszystko zależy od tego, jak się postrzega tę rozrywkę i na co zwraca się uwagę. Niestety, w przeciwieństwie do wcześniejszych części kosmicznej sagi, to nie jest produkcja, która powinna usatysfakcjonować zarówno niedzielnych graczy, jak i weteranów wirtualnych przygód.
Dlatego też, profesjonalni krytycy mają kompletnie przerąbane i muszą się nieźle nagimnastykować, aby nie nadepnąć na odcisk jednej ze wspomnianych grup, unikając tym samym lawiny nieprzychylnych komentarzy. No, ale hej! W końcu taki jest ich zawód i za to im płacą. Czy Angry Joe podołał temu wyzwaniu? Przekonajmy się. Zapraszam do obejrzenia jego „Wściekłej recenzji”, która jak zwykle została okraszona charakterystycznym humorem.
Kolejny ciekawy materiał i niezgorsze podsumowanie gry – tym razem Joe się spisał. Osobiście byłbym trochę bardziej krytyczny, ale w przeciwieństwie do recenzji „The Elder Scrolls V: Skyrim”, tym razem nie mogę narzekać na rzetelność. No, a pod „Kozacką pieczęcią uznania” dla całej serii mogę się jedynie podpisać. Komandor Shepard na stałe wpisał się złotymi głoskami w annałach naszego gatunku, szkoda tylko, że pod koniec swojej trylogii odbił zbyt mocno w stronę przygodowej gry akcji. Cóż jednak począć, nawet bohaterowie są tylko ludźmi i potrafią straszliwie pobłądzić, gdy znajdą się w świetle reflektorów i błysku fleszy. Ech… jak każdy zwykły śmiertelnik.