Właśnie przeglądałem forum podgryzając kanapki, kiedy dotarłodo mnie, że nie ma tu nic na temat Artemisa Fowla! Aż mnie zmroziło. To jest skandal! To, to... no nie wiem co powiedzieć. Dobra, to może zacznę. Dawno, dawno temu... zaraz przecież to książka z dzisiejszych czasów! No to może tak. Nie tak dawno temu na pięknej wyspie zwanej Irlandią, przyszedł na świat genialny chłopiec, który chciał wiedzieć wszystko, więc czytał i czytał, aż jego mózg zapełnił się po brzegi informacjami z różnych dziedzin od poezji romantycznej przez medycynę sądową na fizyce kwantowej kończąc. Był to chłopiec genialny, mający najwyższe IQ w Europie. I wtedy, gdy miał dwanaście lat jego ojciec zaginął bez śladu na Arktyce wskutek nieporozumienia z rosyjską mafią. Wtedy to Artemis Fowl Drugi postanowił zająć tymczasowe miejsce głowy rodziny Fowlów – jako, że jego matka od chwili zniknięcia męża była przykuta do łóżka – i odnaleźć ojca, a przede wszystkim podreperować konto rodzinne. Tak, więc Artemis zaczął knuć. Trzeba wspomnieć, że Artemis prowadził przedtem badania na temat sił nadprzyrodzonychi znalazł sporo wiarygodnych informacji o tzw. Małym Ludzie. Zamieścił w internecie ogłoszenie: „Irlandzki przedsiembiorca zapłaci znaczną sumę dolarów USA za umożliwienie spotkania z wróżkiem, duszkiem, skrzatem lub Chochlikiem”. Wśród wielu odpowiedzi najczęściej oszukańczych, znalazła się ta jedna z miasta Ho Szi Min.
Do stolika podbiegł truchtem kelner.
- Jeszcze herbaty, panowie? – zapytał, kiwając zawzięcie głową. Artemis westchnął.
- Oszczędź mi pan tych komedii i siadaj.
- Ależ jestem kelnerem, panie – kelner odruchowo zwrócił siędo Butlera. W końcu to on był tutaj dorosły. Artemis zastukał w stół, wymuszają uwagę rozmówcy.
- Jest pan ubrany w ręcznie szyte pantofle i jedwabną koszulę, a na palcach ma pan trzy złote sygnety. W pańskiej mowie słyszę oksfordzki akcent, a pańskie wypolerowane paznokcie wskazują na to, że niedawno robiono panu manikiur. Nie jest pan kelnerem. Jest pan naszym łącznikiem, a to nieudolne przebranie miało panu ułatwić dyskretny rzut oka na naszą broń.
Nguyen zgarbił się.
- Wszystko prawda. Niebywałe.
- Nic podobnego. Wymięty fartuch nie czyni kelnera.
Nguyen usiadł i nalał sobie miętowej herbaty do maleńkiej porcelanowej czarki.
- Uzupenię pańską wiedzę o stanie naszego uzbrojenia – rzekł Artemis. – Ja nie noszę broni. Ale tu obecny Butler mój... hmm... kamerdyner, nosi w kaburze pod pachą pistolet sig sauer. W cholewkach butów ma dwa noże bojowe, w rękawie dwulufowego derringera, w zegarku stalową linkę, a w kieszeniach ukrywa trzy granaty ogłuszające, Coś pominąłem, Butler?
- Pończocha, sir.
- A, tak. Pod koszulą ukrywa starą dobrą pończochę, pełną metalowych kulek.
Drżącą dłonią Nguyen uniósł czarkę do ust.
- Proszę się nie obawiać, panie Xuan – uśmiechnął się Artemis – Nie użyjemy tej broni przeciwko panu.
Nguyen nie wydawał się być uspokojony.
- Nie zrobimy tego – ciągnął Artemis – gdyż Butler potrafi pana zabić gołymi rękami na sto różnych sposobów. Choć jestem pewien, że jeden sposób całkiem by wystarczył.
Koniec cytatu. Artemis Fowl ma ciemnoniebieskie oczy i z tego co pamiętam czarne włosy. Jest wiecznie blady od ciągłego siedzenia przed komputerem i co za tym idzie często ma przekrwione oczy. Natomiast jego sługa, ale też przyjaciel Butler ma ponad dwa metry wzrostu, jest łysy i jest jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie. Jeśli to nie wystarczy, żeby was zachęcić do przeczytania tej książki to już chyba nic.
Do stolika podbiegł truchtem kelner.
- Jeszcze herbaty, panowie? – zapytał, kiwając zawzięcie głową. Artemis westchnął.
- Oszczędź mi pan tych komedii i siadaj.
- Ależ jestem kelnerem, panie – kelner odruchowo zwrócił siędo Butlera. W końcu to on był tutaj dorosły. Artemis zastukał w stół, wymuszają uwagę rozmówcy.
- Jest pan ubrany w ręcznie szyte pantofle i jedwabną koszulę, a na palcach ma pan trzy złote sygnety. W pańskiej mowie słyszę oksfordzki akcent, a pańskie wypolerowane paznokcie wskazują na to, że niedawno robiono panu manikiur. Nie jest pan kelnerem. Jest pan naszym łącznikiem, a to nieudolne przebranie miało panu ułatwić dyskretny rzut oka na naszą broń.
Nguyen zgarbił się.
- Wszystko prawda. Niebywałe.
- Nic podobnego. Wymięty fartuch nie czyni kelnera.
Nguyen usiadł i nalał sobie miętowej herbaty do maleńkiej porcelanowej czarki.
- Uzupenię pańską wiedzę o stanie naszego uzbrojenia – rzekł Artemis. – Ja nie noszę broni. Ale tu obecny Butler mój... hmm... kamerdyner, nosi w kaburze pod pachą pistolet sig sauer. W cholewkach butów ma dwa noże bojowe, w rękawie dwulufowego derringera, w zegarku stalową linkę, a w kieszeniach ukrywa trzy granaty ogłuszające, Coś pominąłem, Butler?
- Pończocha, sir.
- A, tak. Pod koszulą ukrywa starą dobrą pończochę, pełną metalowych kulek.
Drżącą dłonią Nguyen uniósł czarkę do ust.
- Proszę się nie obawiać, panie Xuan – uśmiechnął się Artemis – Nie użyjemy tej broni przeciwko panu.
Nguyen nie wydawał się być uspokojony.
- Nie zrobimy tego – ciągnął Artemis – gdyż Butler potrafi pana zabić gołymi rękami na sto różnych sposobów. Choć jestem pewien, że jeden sposób całkiem by wystarczył.
Koniec cytatu. Artemis Fowl ma ciemnoniebieskie oczy i z tego co pamiętam czarne włosy. Jest wiecznie blady od ciągłego siedzenia przed komputerem i co za tym idzie często ma przekrwione oczy. Natomiast jego sługa, ale też przyjaciel Butler ma ponad dwa metry wzrostu, jest łysy i jest jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na świecie. Jeśli to nie wystarczy, żeby was zachęcić do przeczytania tej książki to już chyba nic.