„Kingdoms of Amalur: Reckoning” już od kilku dni wyleguje się na półkach sklepowych i stara się uwieść graczy obietnicą baśniowej przygody. Choć polski oddział Electronic Arts ewidentnie dał ciała, ogłaszając brak jakichkolwiek planów polonizacyjnych w związku z tym tytułem, to wciąż wśród gromady miłośników komputerowych gier fabularnych jest sporo osób, które poważnie zastanawiają się nad jego zakupem. W końcu nazwiska takie jak Rolston czy Salvatore rozbudzają wyobraźnie, a intrygująca mechanika aż się sama prosi, aby ją przetestować i ocenić.
Pomocną dłoń w kierunku niezdecydowanych graczy ponownie wyciąga Angry Joe. Lekko szalony recenzent nie mógł odpuścić debiutanckiego dzieła 38 Studios i zdecydowanie najgorętszej premiery lutego. Czy warto zainteresować się światem Amalur? Przekonajmy się. Kolejny raz zapraszam do obejrzenia jego „wściekłej recenzji”, która odpowie na te i wiele innych pytań.
Cóż, ocena wydaje się słuszna i można się pod nią śmiało podpisać, choć odniosłem wrażenie, że błędy wytkane „Kingdoms of Amalur: Reckoning” równie dobrze da się przypisać „The Elder Scrolls V: Skyrim”, co stawia pod jeszcze większym znakiem zapytania jego rzetelność w kwestii tamtego tytułu. Oj… Joe, Joe – zdecydowanie nie popisałeś się wtedy. Wygląda na to, że tamta recenzja jeszcze niejednokrotnie odbije Ci się nieprzyjemną czkawką.