Miłośnicy sagi „Pieśni Lodu i Ognia” zapewne w tym momencie drapią się po głowie i przeszukują wszystkie zakamarki swego tęgiego umysłu, aby umiejscowić tę enigmatyczną nazwę gdzieś na mapie umęczonego świata Westeros. Próżny trud, moi drodzy. Rodzinna twierdza rodu Sarwyck jest zupełnym novum w Siedmiu Królestwach i George R. R. Martin nie poświęcił jej ani jednej literki w swoich genialnych powieściach.
Czy to źle? Wprost przeciwnie, bo chyba każdy lubi niespodzianki, a uniwersum jest na tyle rozległe, że może jedynie zyskać na takich zabiegach. Poza tym, skoro intryga gry toczy się równolegle do wydarzeń książkowych i nie ma ambicji w nie ingerować, to tego typu zagrywki są nieuniknione. W końcu poznaliśmy jedynie skrawek wpływu „Wojny Pięciu Królów” i jej pochodnych na kontynent Westeros, co daje szerokie pole do popisu dla twórców. Rzekłbym, że dobra i emocjonująca historia to jedyna nadzieja tej produkcji na przekonanie do siebie graczy, ponieważ studio Cyanide wielkim doświadczeniem nie grzeszy (historia pokazuje, że połowę ich pięknych obietnic możemy włożyć raczej między bajki), a „Gra o Tron cRPG” wizualnie nie powala.
Oczywiście, istnieje również prawdopodobieństwo nieścisłości czy różnorakich wpadek, ale liczę, że skoro George R. R. Martin zaaprobował scenariusz, to tragedii w tym aspekcie raczej nie będzie. Inaczej Francuzi zostaną ukrzyżowani i spaleni na stosie przez rozwścieczonych fanów za herezję, a tego generalnie bym nie chciał, gdyż współczesny rynek nie obfituje w zbyt wielu ludzi pragnących inwestować w pełnokrwiste cRPG z soczystą, nietuzinkową i mroczną intrygą. Po cichu trzymam kciuki za europejskich developerów, choć niczego wielkiego się po nich w sumie nie spodziewam.
No i jak wrażenia?