Nie da się ukryć, że skanowanie planet i eksploracja dziewiczych światów jest piętą achillesową serii „Mass Effect”. Owszem, trudno odmówić BioWare braku przemożnej chęci usprawnienia tego elementu rozgrywki, lecz niestety wszystkie ambitne plany zawsze spełzały na niczym. Mako M35 zwane „marzeniem pijanego alpinisty” do dziś wzbudza dreszcze, gdy człowiek przypomni sobie fatalne sterowanie, dziwną fizykę tego pojazdu oraz zwiedzanie monotonnych planet, opuszczonych przez jakiekolwiek życie.
Skanowanie planet i wystrzeliwanie sond w „Mass Effect 2” było trochę bardziej przemyślane, przynajmniej w moim mniemaniu, lecz twórcy wciąż nie potrafili uniknąć widma nudy, jakie ciągnęło się za tym elementem. Po dwudziestu minutach wspomniana czynność robiła się diabelnie irytująca i praktycznie każdy z grymasem na twarzy przeszukiwał te planety w myśl zasady „nie chcem, ale muszem”.
Czy Kanadyjczycy w finale trylogii dziarskiego komandora dopną swego i usprawnią ten element na tyle, aby sprawiał on autentyczną przyjemność? Pożyjemy, zobaczymy – w końcu do trzech razy sztuka. Na łamach czasopisma „Xbox World Magazine”, Preston Watamaniuk, jeden z głównych projektantów „Mass Effect 3”, postanowił delikatnie naświetlić, jak będzie wyglądała ta kwestia w ostatnim epizodzie przygód Sheparda. Trudno nazwać ten materiał wyczerpującą analizą, ale zawsze coś.
W tym miejscu pozwolę sobie zacytować jednego z użytkowników BioWare Social, który postanowił podzielić się z resztą świata tym ciekawym smaczkiem:
„Cały system skanowania planet został zastąpiony przez kompletnie inną metodę. Preston Watamaniuk zdradził, że zamiast mozolnego przeczesywania planet z orbity, całość opierać się będzie na działaniu w stylu „poszukiwania i ratunku”. Będzie można spokojnie rozejrzeć się po danej strefie konfliktu i dowolnie ją eksplorować – starać się znaleźć ocalałych, zbierać przydatne minerały i… znajdować różne ciekawe rzeczy.”
Brzmi interesująco, o ile nie skończy się na czymś takim:
Choć z drugiej strony, analogicznie było przed premierą „Mass Effect 2”, gdy pokładaliśmy spore nadzieje w systemie skanowania. Pozostaje tylko trzymać kciuki za tym, aby BioWare w końcu wyciągnął należyte wnioski z porażek, jakich doznał na tym polu i znalazł legendarny „złoty środek”. Drodzy Kanadyjczycy, tym razem odrobinę więcej wysiłku i rozwagi, a jestem święcie przekonany, że wszyscy będziemy ukontentowani.