1. Najfajniejszy użytkownik
2. Najfajniejsza użytkowniczka
3. Najładniejszy profil
4. Najlepszy komentator [Rzeczowe posty, trafne komentarze w informacjach, człowiek narzucający ton każdej dyskusji]
5. Największy Psychol na forum
6. Największy nabijacz postów
7. Najbardziej pomagający
8. Użytkownik z najlepszymi pomysłami
Głosowanie jest tajne i wszystkie głosy prosimy przesyłać przez PM (prywatna wiadomość) do Tokara (czyli mojego skromnego ja ), w takiej formie jak w podanym poniżej przykładzie:
Tytuł wiadomości: Wybory 2011 - głosowanie.
1. Ktoś A
2. Ktoś B
3. Ktoś C
4. Ktoś A
5. Ktoś D
6. Ktoś E
7. Ktoś A
8. Ktoś X
Jeden użytkownik może być nominowany do maksymalnie trzech kategorii. Nie trzeba głosować we wszystkich kategoriach. Nie głosujemy na siebie. Google.com nie jest użytkownikiem, dowcipnisie. W razie pytań, proszę wypowiedzieć się w tym temacie.
Nagrodami w plebiscycie są:
*Ranga specjalna na forum.
*Specjalne odznaczenie forumowe.
*Piękne odznaki, na których widok płeć przeciwna oszaleje, ludzie będą Wam zazdrościć i będziecie mogli spijać lans z każdego zakątka wirtualnych czeluści.
*Satysfakcja z wygranej i uścisk dłoni "Nieśmiertelnego Władcy" (lub, przy odpowiedniej dozie perswazji, całus ).
Nagrodę otrzymuję każdy zwycięzca danej kategorii.
Czas trwania: 21.12 - 03.01.
-----------------------------
...weszli do dusznej i ciemnej sali przez tajne przejście umiejscowione w garderobie królewskiej. Nagle zaatakowała go nietypowa mieszanka zapachowa, w której udało mu się wyczuć woń wysuszonych zwłok, spleśniałego sera, skwaśniałego wina, potu oraz zwierzęcych ekskrementów. Omal nie zwymiotował, gdyż zaduch był okropny. Wszystkie okna były pozamykane na cztery spusty, a przez nieliczne szczeliny solidnych drewnianych okiennic nieśmiało przebijało się światło. Tylko dzięki tym promyczkom udało mu się wywnioskować, że nie jest w jakimś ciemnym lochu, ale znajduje się w zrujnowanej wieży namiestniczej, współcześnie określanej jako "Bastion Kolektywnej Współpracy z Ludem Pracującym". Posadzka lepiła się od starego kurzu i rzeczy, o których wolał nawet nie myśleć. Starał się wytężyć swój zmysł wzroku, przebić przez aurę zdradzieckiej ciemności, lecz efekty tego działania były dyskusyjne. Oprócz bólu głowy, udało mu się jedynie zlokalizować osiem ciemnych "bloków" umiejscowionych w rogach sali. Król Matthias I Cirecello, prześmiewczo nazywany przez dworzan "Nieśmiertelnym Władcą", chrząknął znamiennie i popchnął go na sam środek sali.
- Nie rozumiem, Wasza Miłość. Mieliśmy spotkać się ze śmietanką naszego ludu. Elitą elit, wybraną przez nasze społeczeństwo w demokratycznych i sprawiedliwych wyborach. Nietuzinkowymi personami, które tworzą duszę naszej małej społeczności. Dlaczego więc wkroczyliśmy do tej rudery?
Władca milczał znamiennie, jego twarz nie zdradzała absolutnie niczego. Po krótkiej chwili zapalił pochodnie i rzekł.
-...to jest śmietanka naszego narodu albo raczej to, co z niej zostało.
Trudno było mu ukryć konfuzje i zaskoczenie. Takiego obrazu nędzy i rozpaczy już dawno nie widział. Król kontynuował.
- Ten zakonserwowany trup w czerwonym kubraku to arcyksiążę Tamc. z Gildii Nekromantów. Ha, był pożytecznym człowiekiem i zawsze dawał mi szczerze rady, ale wierzył, że posiadł sekret nieśmiertelności. "Unikaj żywiołów, Wasza Miłość!", mawiał. O ile prosta lektyka i organizowanie narad w biały dzień w prosty sposób eliminowały kwestie ognia oraz ziemi, to połączenie braku kąpieli ze szczelnym zamykaniem okien potrafiło być kłopotliwe. Czasem trzy razy musieliśmy przerywać narady, bo tego smrodu nie dało się przeżyć. I na co mu to przyszło... - odłamał zasuszony paluch z jego ręki, kamienna twarz nie zareagowała - Ech... dalej powinniśmy mieć wielką damę Ati de Lav. - Na puchowym krześle bezczelnie wylegiwała się karteczka z krótką notką "Nudzicie pierdziele. Wrócę później. Kiedyś tam" - Właśnie, powinniśmy. Obok niej siedziałem ja, uznany przez wszystkich za najpiękniejszego i najmodniejszego człowieka w naszym społeczeństwie. Cóż, lud zawsze miał dobry gust, lecz wiele przywar, które zapewne znasz.
Pokiwał energicznie głową. Król miał rację, ale szlachta też nie była lepsza. Tę uwagę wolał jednak zachować dla siebie. Wskazał na kamienny tron, na którym wisiał złoty płaszcz. Zaśmiał się.
- Miejsce dla najznamienitszego gwardzisty, duch starej epoki. Dziś praktycznie zbędne. Jedni mówią, że to kwestia dobrego wychowania naszego społeczeństwa, natomiast inni plotkują, że współcześnie już pies z kulawą nogą nie zagląda na forum zgromadzeń, stąd porządek. Każdy ma własny pogląd. Ser Ammon postanowił poświęcić swoją duszę Bogu i wyruszyć na krucjatę przeciwko spamowi w zamorskich krainach.
- Panie... a co to za koń?
- To nie koń, lecz cholerny kuc! Starsi doszli do wniosku, że w radzie ludu musi zasiadać jeden szaleniec, gdyż jest to miłe bogom. Nie wiem, co oni sobie myśleli, ale chyba nie prowadzili obrad z Enetherem von Katze! Facet rujnował nam każdy konsensus, wprowadzał ferment i siał chaos swoimi ekscentrycznymi wyskokami. Pewnego dnia wysłał posłańca, który poinformował mnie, że odleciał w kosmos, aby szerzyć międzyplanetarną anarchię. Dodał również, że mamy nierówno pod sufitem i jesteśmy niegrzeczni, więc na swojego zastępce wyznacza kogoś zacniejszego, aby nauczył nas ogłady. Ser Percivala jego wierną szkapę. Starałem się odwoływać, kląłem, wetowałem, groziłem. Nic z tego, prawo jest prawem.
Król załamał ręce.
- Dwa ostatnie miejsca należą do lorda Valandila Falassiona i inkwizytora Tokara. Jeden niby najbardziej pomocny, a drugi podobno miał świetne pomysły - wypowiadając te słowa zgrzytał nerwowo zębami. - Coś w tym jest. Pierwszy pomógł mi w tym, że nie musiałem go niańczyć, a drugi uciekł w podskokach, gdy dowiedział się, że nie trawię fanatyzmu i chętnie wyperswaduje mu swoje poglądy moimi pięknymi butami.
Pokiwał głową, lecz nadal był zagubiony.
- Dobra, ale po co ta prezentacja?
- Nie rozumiesz, imbecylu?! Ta rada nie istnieje. Idą ciężkie czasy. KRYZYS! Potrzebni mi nowi ludzie, nowy duch! To miejsce musi odżyć, więc zwołuj kolejne wybory, bo za siebie nie ręczę!
Jak król kazał, tak zrobił.