Drugim ciekawym materiałem, niestety ostatnim w obrębie naszej tematyki, wyemitowanym na gali Video Game Awards jest intro „Diablo III”. Pan Grozy powraca do bogobojnego Sanktuarium z ogromnym przytupem, godnym jednego z największych antagonistów w historii gier komputerowych. Ku rozczarowaniu mas, Blizzard nie zdradził daty premiery swojego diabelskiego dziecka, lecz nawet pomijając ten oczywisty brak zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Hej, w końcu to „Zamieć”, a nie jakieś drugorzędne anonimowe studio – pewne standardy muszą być po prostu zachowane.
Poza tym, czy może być coś słodszego niż powrót jednej z największych ikon serii „Diablo”? Miło się ogląda Leah, ale mimo najszczerszych chęci ta młoda dama nigdy nie zastąpi kogoś takiego jak Decard Cain. Przenigdy.
Wydaję mi się, że ostatni z Horadrimów nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i starzec kolejny raz zostanie naszym przewodnikiem w tych niespokojnych czasach. Innego scenariusza niż ponowne uratowanie jego pomarszczonego tyłka zwyczajnie nie rozpatruję, bo chyba pękłoby mi serce, gdyby okazało się, że Decard dokonał żywota. Bez Caina nie ma „Diablo”, koniec i kropka. W końcu ktoś musi identyfikować nam przedmioty w mieście, nieprawdaż?