Za oknem ciemna noc, lodowate wichry wieją z północy, a na krystalicznie czystym nieboskłonie pyszni się czerwona planeta. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to tylko nieśmiały kaprys matki natury i enigmatyczne odgłosy na podwórzu są jej przerażająco pięknym dziełem… a może ciemna strona mocy czule wlewa nam do uszu obietnice nieograniczonej potęgi i władzy, jaka nam się nigdy nie śniła? W końcu zakazana wiedza jest na wyciągnięcie naszych chciwych rąk.
Republika jest anemiczna i od lat pławi się w swoim własnym bagnie hedonizmu. Zakon Jedi jest złożony ze ślepców oraz starców, którzy ustawicznie błądzą i nigdy nie będą potrafili zaadaptować się do potrzeb współczesności. Ich umysły opanowała gnuśność, którą zatruwają swoich podkomendnych niczym rak toczący galaktykę. Środki doraźne tutaj nie pomogą i istnieje tylko jedno skuteczne lekarstwo – odciąć chorą tkankę szybkim chirurgicznym cięciem. Silniejsi przetrwają wprowadzając nowy ład, natomiast słabych rozwieje wiatr historii.
Bracia i siostry, usłyszcie zew! Za czerwoną planetę! Za ojczyznę! Za Korriban!
Kawałek można również pobrać pod tym adresem.
Hm… kolejne charakterystyczne nuty dla uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. Gdzieniegdzie można usłyszeć fragmenty znane z „Knights of the Old Republic”, co w sumie też jest miłym smaczkiem, który warto odnotować. Generalnie, kawał dobrej roboty i utwór Marka Griskeya idealnie pasuje do mrocznej ojczyzny Sithów.