Kiedy leniwie podniosłem głowę i z trudem skupiłem wzrok na swoim fikuśnym kalendarzyku, ze zdziwieniem zaobserwowałem, że owszem – mamy piątek, ale do trzynastego listopada jeszcze trochę pozostało. Nie ulega jednak wątpliwości, że to strasznie pechowy dzień dla graczy, którzy z wypiekami na twarzy wyczekiwali premiery „Wojny na Północy”, i rodzimego dystrybutora tej produkcji. Sytuacja jest nieciekawa, albowiem każdy szczęśliwy posiadacz komputera osobistego, wykorzystujący ten zacny sprzęt między innymi do grania, który z uśmiechem na ustach skierował swe kroki do lokalnego sklepu i jak Bóg przykazał, uczciwe zakupił wspomniany tytuł w ten malowniczy piątek... nie może w niego zagrać.
Dlaczego? Krnąbrny Steam zdecydował się pokazać środkowy palec wszystkim fanom prozy Tolkiena i nie chce odblokować „Wojny na Północy”, wyskakując z zaskakującym komunikatem, że premiera gry odbędzie się dopiero 9 listopada (jak wszem i wobec głoszono – jest dziś). Rodzimym graczom oczywiście w tym momencie puściły nerwy, ponieważ cieplutka gra stygnie na biurku zamiast radośnie kręcić się w odtwarzaczu, a cały misterny plan heroicznego ratowania Śródziemia i ciekawego początku weekendu poszedł w... no, w krzaki.
Cenega jest świadoma problemu, serdecznie za niego przeprasza i już od rana prowadzi gorącą konwersację z Warner Bros. oraz Valve, aby naprawić tę nieprzyjemną sytuację. Teoretycznie wystarczy tylko kosmetyczna poprawka ze zmianą cyferki, ale jak wiadomo biurokracja rządzi się swoimi prawami – adresat jest pod drugiej stronie oceanu, a zanim „kontrola kontroli kontrolerów” i inne „mądre głowy” przyjrzą się dokładnie tej kwestii, to trochę wody w Wiśle upłynie. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i zacisnąć zęby na widok rażącej niesprawiedliwości, kolejny raz nam udowadniającej, iż żyjemy w branżowym zaścianku.
Naturalnie, nic nie tłumaczy dystrybutora, gdyż powinien trzymać rękę na pulsie i odpowiednio zbadać sprawę przed premierą. Tym bardziej, że błąd jest wręcz trywialny oraz łatwy do wychwycenia. Niewątpliwie jeden z murowanych kandydatów do branżowych „Złotych Malin” w kategorii największe wpadki 2011 roku.
PS. Tak na podniesienie ciśnienia – w Afryce już grają. Ha, czyli jednak coś jest w tym starym i ociekającym rasizmem powiedzonku, kto by pomyślał. Brawa dla Cenegi, która kolejny raz potwierdza, że każda duża premiera w naszym pięknym kraju bez większej wpadki nie ma racji bytu.
[Aktualizacja 23:30] Trochę to potrwało, lecz można już grać w „Wojnę na Północy”. Problem rozwiązany – niesmak pozostał.