Jedni zapewne wzruszą ramionami na tą wiadomość, gdyż już dawno temu przeżyli przygody enigmatycznego Kuriera na pustyni Mojave, ale większość rodzimych fanów „Fallouta” zamlaska z aprobatą na fakt specjalnej edycji „New Vegas”. Cenega jak zwykle nie popisała się z wydawaniem DLC, i choć nie można pisać o sromotnej porażce na tym polu (w przeciwieństwie do „Fallout 3” dodatki działają z polską wersją), to brak lokalizacji oraz rozliczne poślizgi (nawet do czterdziestu dni po premierze światowej!) wywołały niesmak nawet u niesamowicie spokojnych graczy. „Ultimate Edition” daje pewne nadzieje, że perypetie w kasynie Sierra Madre czy kompleksie „Big Mountain”, wreszcie doczekają się kinowej polonizacji, a mając w pamięci dość ciepłe opinie krytyków i graczy na ich temat, jest to naprawdę kusząca perspektywa.
Warto się zastanowić nad zakupem, gdyż czasu na uzbieranie odpowiedniej ilości kapsli czy innej waluty uznawanej na postapokaliptycznych pustkowiach jest wbrew pozorom sporo. Pakiet, w którego skład wchodzi pełna wersja „Fallout: New Vegas”, cztery fabularne dodatki („Dead Money”, „Honest Hearts”, „Old World Blues” oraz „Lonesome Road”) i dwie paczki zawierające ekskluzywne uzbrojenie („Courier’s Stash” i „Gun Runners’ Arsenal”) trafi na półki sklepowe dopiero 10 lutego 2012 roku. Cena „Ultimate Edition” nie jest obecnie znana, ale nauczony doświadczeniem obstawiam kwotę co najmniej 150 zł.
Szkoda tylko, że tym razem nie przewidziano wydania zawierającego jedynie DLC, gdyż w takim wypadku pasjonaci, którzy nabyli „Fallout: New Vegas” w dniu premiery mogą poczuć się lekko oszukani. Ech... no, ale czego innego mogliśmy się spodziewać po Bethesdzie? Wielu zainteresowanych musi zacisnąć zęby i po raz kolejny zapłacić za coś, co już od dawna kurzy się na ich regałach.