Kolorowe światła ożywiły główny hol, gdy większość obecnych na statku hanarów znalazła swoje miejsca w wypełnionej wodą sali. Ciebie jeszcze tam nie było - kończyłeś rutynowe czynności, które upewniały cię, że obły, organiczny w kształcie statek eksploracyjny orbituje zgodnie z planem i nie ma niczego, co mógłbyś jeszcze poprawić. Twój drugi pilot, podobnie jak nawigator, dawno już odeszli od swoich stanowisk, przełączając je w tryb automatyczny. Miękkie krzywizny kokpitu zamknęły się, gdy wcisnąłeś ostatni dziś przycisk. Gdy jednak zawirowałeś, płynąc w stronę drzwi, zobaczyłeś innego hanara, mechanika Aldeo, który czekał na ciebie, z wyrazem niespokojnego podniecenia.
- Okhul płynie już? Ten nie może się doczekać aż Okhul do niego dołączy. Ponoć Pierwszy Żeglarz doniósł kapitanowi o niezwykłych odczytach wstępnego skanu. Ten nie chce tego przegapić, a Okhul okropnie się grzebie. - wyrzekł, rozpuszczając swoje wypustki we wszystkie strony w geście zniecierpliwienia. - Ten uważa, że zaczną bez niego i będzie musiał potem prosić o powtórzenie. I że to będzie wina Okhula.
-Ten już skończył i może płynąć. Niech Aldeo prowadzi- zasygnalizował bioluminescencjami i ruszył wgłąb wodnego tunelu. -Ciekawe co znajduje się na tej planecie...
Obaj popłynęliście przez mlecznie oświetlony korytarz do kulistej bańki centralnej. Zebrała się tam już prawie cała załoga, wraz z najważniejszymi osobami na pokładzie.
- Niechaj wszyscy poczują się powitani na orbicie Tamgauty. Chociaż wszyscy są tu krótko, ten ma dla wszystkich radosną nowinę. Pobieżny skan planety pokazał temu, że planeta ta została pobłogosławiona obecnością Rozbudzaczy. Niechaj wszyscy powstrzymają swoją radość, albowiem ten wydaje rozkazy. Otóż wszyscy utworzą małą pielgrzymkę na powierzchnię planety, złożoną z wybranych spośród wszystkich. Pozostali będą nadal skanować planetę z orbity, tak, aby mieć pewność, że wszystkie ślady Rozbudzaczy zostaną odkryte i zaznaczone do późniejszych pielgrzymek. - Pierwszy Żeglarz uspokajał hanarów, głodnych decyzji i działania - Ten ostrzega jednak, że wyprawa będzie trudna. Na Tamgaucie zamarza wszelka woda, więc wybrani będą narażeni na rozmaite trudności. Dlatego ten zapyta: czy spośród wszystkich są ochotnicy?
Ogromna ciekawość wzięła górę i nie trzeba było długo czekać, aż Okhul wystąpił przed szereg.
-Ten z ogromną chęcią wyruszy na planetę, jednak będzie mu potrzebny opis warunków panujących na planecie. Czego ten może się spodziewać?
Przed tobą widziałeś jak zgłaszało się kilku archeologów, jeden xenobiolog, pokładowy medyk, specjalista dekryptor, także trzech drelli, podróżujących w innej, suchej części statku, a na zebraniu obecnych tylko jako holoprojekcje wyzwalane przy ścianie. Nie byłeś ostatni, ale gdy wasza liczba osiągnęła tuzin, błyskiem w nadfiolecie Pierwszy Żeglarz oznajmił, że chętnych wystarczy.
- Brawa, dzielni ochotnicy. Okhul pyta, czego oni mogą się spodziewać. Mądrze pyta, a ten odpowie - na zamarzniętej, bezwodnej planecie wykryliśmy ukrytą pod powierzchnią lodu budowlę, która kształtem i sygnaturami świadczy o swoim pochodzeniu od Czcigodnych Rozbudzaczy. Do tejże budowli prowadzą tunele, być może naturalne, chociaż ten uważa, że to mało prawdopodobne. Od drugiej strony ruin jest zawalisko, którym można do nich dotrzeć, a wygląda ono na świeże. Planeta ta, co ten wie ze standardowych dzienników gwiazdowych, jest mało uczęszczana, chociaż niegdyś stanowiła siedlisko osobników, którzy życiem zaprzeczają przykazaniom dobrego życia. Teraz najwięcej tam górników, głównie volusów i najętych przez nich ludzi. Ochotnicy mogą się spodziewać niezrozumienia z ich strony. Czy któryś ma jeszcze pytania?
Cierpliwie odczekał stosowną chwilę, aby inni hanarzy również mieli szansę zadać pytania czy podzielić się swoimi obawami odnośnie misji po czym inną kombinacją barw zakomunikował.
-Ten proponuje zbadać ruiny przed rejestracją na planecie. Ten obawia się, że w przeciwnym razie volusowie przetrzymają statek biurokracją i sami zamiast eksploracji przeprowadzą pozbawione szacunku plądrowanie.
- Wszyscy ochotnicy wyruszą najprędzej jak to możliwe, by uniknąć takiej sytuacji. Niech pamiętają, że z wszystkimi wątpliwościami odsyłajcie niewiernych do tego i pozostałych. Niech ochotnicy zajmą się badaniem, a pozostali formalnościami. - zabłyskał, oznajmiając koniec zebrania. Hanarzy, którzy się zgłosili razem z tobą wszyscy podążyli do swoich obowiązków, podobnie jak pozostali. Wiedziałeś, że poza szybkim pakowaniem, będziesz musiał już w suchym doku dokonać przeglądu ukłądów maszyny przed startem - chociaż była przygotowywana przez techników, to pilot musiał potwierdzić sprawność wszystkich systemów.
Tak też się stało. Wziąwszy od kwatermistrza syntetyczną powłokę chroniącą przed zimnem, hanarską wersję omni klucza i prowiant w razie komplikkacji Okhul udał się na przegląd maszyny, w której cała ekspedycja miała się udać na powierzchnię planety. Sześć macek znalazło się na niezwykłych jak na standardy cytadeli sterach i po chwili z boku kabiny wyświetlił się ekran diagnostyczny ukazując status kluczowych elementów statku. Następnie po ostrzeżeniu wszystkich krzątających się po hangarze nastąpił próbny zapłon i w końcu przez system komunikacji statku przebiegła wiadomość.
-Okhul melduje gotowość do odlotu.
- Sześciu na pokładzie. Niech Okhul startuje. Wszyscy gotowi. - usłyszałeś głos z tyłu.
Byłeś przyzwyczajony do pilotowania w suchym środowisku i do noszenia tarcz środowiskowych, ale układ lewitacyjny trochę cię irytował. Myśl, że za chwilę znajdziesz się na planecie z ciążeniem i to poza zbiornikiem wodnym nie była dla ciebie zbyt miła.
Odłączenie i wejście atmosferę przebiegło bez zarzutu - zimny klimat tej planety ułatwił podejście. Lecąc nad okolicą dotarłeś do sektorów, w które miałeś celować, a navicomp podał kilka możliwych lądowisk. Pierwsze z nich położone było tuż obok budynków kopalni, o której mówił Pierwszy Żeglarz i było to najlepsze stanowisko - komercyjna platforma. Drugi był po przeciwnej stronie sporego wzniesienia, tuż przy zapadlisku, jednak na otwartym terenie i niebezpiecznie blisko samego zapadliska. Jeśli skałą utrzymałaby wasz ciężar, byłoby idealnie przeprowadzać badania. Trzecim sugerowanym miejscem była rozpadlina nieco z boku zapadliska. Lądowisko to było bardziej oddalone od waszego celu, czyli ruin Rozbudzaczy, ale za to było świetnie osłonięte zarówno przed ewentualną zmianą pogody jak i wzrokiem ciekawskich.
Dość ciężki wybór. Rozmyślając nad tym kilka dobrych minut Okhul ostatecznie zdecydował się posadzić maszynę przy zapadlisku, jednocześnie polecił drugiemu pilotowi, by trzymał silniki rozgrzane i w razie kłopotów mógł szybko poderwać lądownik. Sunąc przez korytarz zastanawiał się czy ten wybór to na pewno dobre rozwiązanie, ale cóż kto nie ryzykuje ten nie wygrywa. Kiedy stanął u wyjścia ze statku dokonał jeszcze szybkiej rewizji własnego ekwipunku, a także stanu pozostałych członków ekspedycji.
-Ten uważa, że możemy zaczynać.
Zasygnalizował i wylewitował przez właz wprost na powierzchnię srogiej planety.
Gdy wychodziłeś uświadomiłeś sobie, że ta planeta nie jest taka zła. Prawda, temperatura sięgała -215 stopni, atmosfery nie było prawie wcale, ale za to ciążenie wynosiło tylko 0,2g, więc czułeś się całkiem komfortowo. Mniej więcej tak, jakbyś pływał do góry nogami.
Kiedy uniosłeś wzrok, zauważyłeś, że niedaleko za wami w atmosferę wszedł jeszcze jeden statek, bardzo mały. Przeleciał on krótszą drogę niż wy i jak się domyśliłeś wylądował przy budynkach kopalni.
Powierzchnia zawaliska wyglądała, jakby ktoś całkiem niedawno zdetonował coś dużego pod ziemią. Z gruzów i połamanych na kształt kry kawałków lodu i skał utworzył się naturalny lej, który z lewej strony zapadał się jeszcze bardziej, tworząc wejście do omrożonej jaskini. Po prawej lej kończył się szczerbatym zboczem, prowadzącym w stronę kopalni. Naukowcy, którzy wyszli za tobą, z pomocą taszczonego przez okutanych w kombinezony drelli sprzętu, potwierdzili, że z lewej strony znajduje się wejście do tunelu - jedynej odnogi kopalni w tym kierunku. Skan geowibracyjny pokazał mniej więcej rozkład tuneli w kopalni - wydobycie zaczynało się już 50 metrów pod warstwą lodowej pokrywy i ciągnęło się wgłąb planety. Mimo wszystko, główne kierunku wydobycia i najczynniej eksploatowane regiony znajdowały się raczej w kierunku przeciwnym do was. Ten pojedynczy tunel wyglądał na lokalną próbę znalezienia nowego złoża. Zawalisko było świeże, nie miało więcej niż tydzień, odkryło natomiast sieć mniejszych tuneli, jakieś piętnaście metrów niżej, które nie były częścią kopalni.
Widok nowego statku na rzadko odwiedzanej planecie był lekko niepokojący, ale to w końcu są tu kopalnie.
-Ten pragnie aby tunel został zabezpieczony przed wtargnięciem nieproszonych gości, w czasie gdy ten i reszta grupy badawczej zejdzie eksplorować niższe poziomy.
Zakomunikował krótko hanarom odpowiedzialnym za rozstawienie sprzętu, po czym zbierając ekwipunek i pozostałych członków ekspedycji udał się w głąb niedawno odkrytych korytarzy.
Powoli zeszliście z rumowiska. Na górze zostało dwóch hanarów, technik skaningowy oraz radiowiec razem z jednym drellem. Pozostała dziewiątka, czyli Ty, dwóch drelli, dwóch archeologów, geolog, dwóch techników oraz biolog ciasno trzymający się swojej partnerki, pełniącej rolę dyplomatki - ekspertki od obcych ras, ruszyliście wgłąb tunelu. Momentalnie zauważyliście, że jest to wiercony laserem tunel odkrywczy, który z jednej strony kończył się ślepo niedodrążoną ścianą, a z drugiej został zablokowany przez zawalisko. Wy weszliście od góry, a gdy dotarliście do jego końca, zobaczyliście niewielki otwór w ścianie, szczelinę, przez którą przecisnąłby się miękki hanar, chociaż drell już nie. Obaj słudzy zabrali się za jej poszerzanie poręcznymi kilofami. Na dole widzieliście tunel, obłożony metalem i tworzywem, jednak zakurzony i dawno nie używany. Taki, jakie były świątynie Rozbudzaczy, gdy pierwszy raz wszedł do nich hanar.
-Pracujcie dalej, a ten w międzyczasie sprawdzi co jest po drugiej stronie.
Zakomunikował i nim ktokolwiek zdążył wyrazić jakieś słowa protestu, przecisnął się przez szczelinę, w końcu będzie tam jako pierwszy od jakichś dziesięciu tysięcy lat, a przynajmniej taką miał nadzieję.
- Niech Okhul zaczeka! - usłyszałeś głos geologa, ale już po chwili obu archeologów przecisnęło się za tobą.
Korytarz był wąski, czterech hanarów nie stanęłoby obok siebie. Po obu stronach tworzywo i metal tworzyły quasi-organiczną strukturę brązowawych żebrowań. tunel prowadził do zniszczonych drzwi naprzeciwko, które wyłamane z framug leżały teraz przykryte kurzem starszym niż wasza cywilizacja. Za nimi zaś znajdowała się spora sala, podobnie oragniczna w budowie. Na jej środku stał pulsujący mlecznym światłem ołtarz, nad którym unosiła się srebrna kropla wielkości twojej pięści, z kolczastą wypustką skierowaną w przeciwną stronę niż ta, z której wszedłeś.
Nic nie ruszone! Gdyby hanarzy mogli mieć dreszcze pewnie właśnie jeden przeszedłby po Okhulu. Spostrzegłszy coś co wygląda na swego rodzaju kompas czy drogowskaz postanowił udać się w wyznaczanym przez niego kierunku, przy okazji podziwiając wnętrze budowli.
-Chodźcie...-rzucił jeszcze do pozostałych.
- Niech Okhul pamięta, że to Ten, a nie Okhul jest starszym odkrywcą. - zaczął sarkać jeden z archeologów - Niech Okhul nie myśli, że nieroztropna eksploracja przyniesie mu chwałę, o nie, ona przypadnie w udziale wszystkim nam.
Problem w tym, że "drogowskaz", jeśli naprawdę tym był, wskazywał w ścianę. Spojrzałeś w górę - nad wami sufit był przemarznięty lodem, ale przez pęknięcie w stropie przedostawało się słabe światło dnia. Wyglądało na to, że nad wami jest tylko dość przejrzysty lód.
Kompas zadrżał lekko, gdy więcej hanarów weszło do sali.
Całkowicie przerzucił się na komunikację bioluminescencją i polecił reszcie uczynić tak samo. Następnie dodryfował do srebrnej kropelki i wyciągnął mackę, by delikatnie ją obrócić. To powinno rzucić nieco światła na temat zastosowania owej enigmatycznej konstrukcji.
Jako że między wami nie było ani jednej nie-hanara, cały czas rozmawialiście w swoim własnym, wyłącznie świetlnym języku.
Na widok tego, co zamierzałeś zrobić, wszyscy badacze zamarli w bezruchu. Któryś rzucił się nawet, by cię powstrzymać, ale nie zdążył. Dotknąłeś kropelki, która zawirowała jakbyś ją uderzył z całej sił i wyhamowując powoli zatrzymała się w takim samym położeniu, jak była, wydawało się, zupełnie przypadkowo.
Za tobą podniosła się świetlna wrzawa. Z błysków i migotań grzmiało niezadowolenie, przekleństwa i reprymendy skierowane do ciebie. Hanarzy umilkli jednak bez słowa, gdy cała komnata zadygotała, a powietrze przeciął chrupiący dźwięk, taki, jak w batyskafach, które zeszły zbyt głęboko i powoli miażdży je ciśnienie. Albo w jaskiniach, które za moment mają się zawalić.
Nie pozostawało nic tylko udać się w stronę rzeczy wskazywanej przez kroplę czyli... ściany. Okhul delikatnie odgarnął zalegający szron w poszukiwaniu jakichkolwiek symboli, wskazówek czy przycisków. Czas okazał i ciśnienie okazało się być przeciwko nim, więc trzeba była zbadać i nagrać ile się da coby po tej wyprawie były przynajmniej holozapisy.
-Niech każdy się rozejży i nagrywa, ten sądzi, że niedługo będą musieli się ewakuować.