Oto dzień życzeń, grzecznościowych formułek, fałszywych uśmiechów i poklepywań po plecach. Tak, drodzy czytelnicy, właśnie dziś, 21 września, urodziny obchodzi... Wiktul. Czyli ja!
Zaraz... O czym to ja miałem...
A, już wiem. Na całe szczęście tego dnia (niekoniecznie tego samego roku) na świat przyszło kilku znamienitszych przedstawicieli ludzkości. Na przykład Stephen King, kończący dziś 64 lata.
Niewielu znajdziemy autorów, których wkład we współczesną literaturę grozy byłby równie wielki. A przecież Stephen King nie ograniczał się tylko do horrorów, tworząc również powieści kryminalne, dramaty psychologiczne i historie z pogranicza fantasy. W literackim dorobku Kinga brakuje chyba tylko Nagrody Nobla za całokształt twórczości (mamy więc już pierwszy pomysł na życzenia!)
Grand Master Award i nagroda National Book Foundation za wkład w literaturę, 47 nominacji do Locus Award (w tym 4 zwycięstwa), 30 nominacji do Bram Stoker Award (w tym 8 zwycięstw i nagroda za całokształt twórczości, 16 nominacji do World Fantasy Award (w tym 2 zwycięstwa i nagroda za całokształt twórczości) 9 nominacji International Horror Guild, w tym wyróżnienie tytułem "Żyjąca Legenda" w 2004 roku, 16 nominacji do Brithist Fantasy Award (w tym 6 zwycięstw) nagrody Nebula i Hugo oraz inne, o większym lub mniejszym znaczeniu – to chyba całkiem sporo, jak na 37 lat powieściopisarstwa, nieprawdaż?
W tym czasie "Mistrz Horroru" napisał 65 książek, wśród których znajdujemy zarówno pojedyncze powieści, jak i zbiory opowiadań i wielotomowe sagi. Wśród nich wszystkich aż 24 doczekały się kinowych adaptacji lub ekranizacji (zbierając łącznie 17 nominacji do Oscara), zaś nawiązań i "kingowskich" inspiracji w innych filmach i serialach nie zliczę już przez litość dla Was i dla siebie. Nie trzeba wymieniać kolejnych osiągnięć i statystyk, by udowodnić, że bez Stephena Kinga współczesna literatura i kinematografia nie byłyby tym, czym są.
No dobrze, ale czy to faktycznie dobrze, że są one dziś tym, czym są? Nie rozumiecie? Zapytam więc prościej – czy księgarnie, kina i wypożyczalnie dvd byłyby lepszymi miejscami bez "Lśnienia", "Zielonej Mili", "Skazanych na Shawshank" lub "Sklepiku z Marzeniami"? Stephen King to autor na tyle wszechstronny i o szerokim dorobku, że nawet przeciwnicy jego pisarstwa znajdą w nim (jeśli tylko by chcieli) coś dla siebie, coś innego, niepodobnego do pozostałych, "typowych" dla Kinga opowieści. Najlepszym tego przykładem pozostanie dla mnie jedna z trzech moich ulubionych książek, najlepsza saga fantasy z pogranicza wielu gatunków, która bije na głowę wszystkich konkurentów. Nie wiecie o czym mówię? A byliście kiedyś w Gilead?
Wiele można by jeszcze powiedzieć o pisarzu z Maine, zarówno dobrego, jak i krytycznego. Zostawię to jednak Wam, bo chyba każdy z Was bardziej lub mniej pośrednio, chcąc tego lub nie, stykał się z wytworami pełnego potworności umysłu Stephena Kinga. Co o nim sądzicie? Czego mu życzycie?
Ja powiem po prostu: długich dni i przyjemnych nocy, Sai!